logo

XXIV. Only love can beat fear

XXIV. Only love can beat fear

Jedna gwiazda zagubiona,
pośród nocnej wędrówki.
Jedna gwiazda strącona,
uderzająca z siłą atomówki.

            Było już po dziewiątej, słońce zaczęło znikać za horyzontem. Plaża w Cianwood tętniła życiem. Od słupa do słupa, porozwieszane były, na czarnych linkach kolorowe lampiony. Wymyślne budki, zdobione bambusem lub trzciną i liśćmi palmowymi, które tworzyły dach – zostały dopiero otwarte. Temperatura może i spadła, lecz wypoczywający nie ubrali się cieplej. Wciąż wśród tłumu przeważały krótki t-shirty, luźne przewiewne koszule, a nawet stroje kąpielowe. Wszyscy wydawali się dobrze bawić.


            Kyle z Jackiem siedzieli przy jednym z barów i sączyli swoje drinki. Kyle pił swoje piwo o smaku cytrynowym, a Jack sączył wymyślnego żółtego drinka, ze sztucznym ananasem przyczepionym do białej słomki.
- No co? – spytał się Jack, widząc spojrzenie swojego brata.
- Czy ja coś mówię? – Wzruszył ramionami, nie udzielając konkretnej odpowiedzi.
- Patrzysz się na mnie jakbym robił coś dziwnego – powiedział niezadowolony.
- Nie, ależ skąd. Po prostu pijesz takiego samego drinka jak ta blondynka. – Wskazał palcem w stronę dziewczyny, która piła swojego drinka na prawym skrzydle małego budyneczku.
- Już nie udawaj takiego macho. Piwo z sokiem, toż to herezja – odgryzł się.
- A czy ja coś mówię? – zaśmiał się.

            Alice i Forest woleli spędzić czas nad wodą. Co prawda blondyn o wręcz perłowej karnacji wolał rozkoszować się widokiem gwiazd, pijąc z czerwonego, plastikowego kubka coś co powinno przypominać wino. Alice oczywiście korzystała z uroku plaży. Ubrana była rzecz jasna w strój kąpielowy z cienką, kolorową chustą, przypominającą ogon pawia, którą miała przywiązaną do talii. Tańczyła z kolejnym nieznajomym.
- Widziałem cię wczoraj na pokazach – powiedział nieśmiało brunet. – Byłaś świetna – pochwalił, wahając się. Alice wydawała się być tak pewna siebie. Po prostu tańczyła i oddawała się muzyce. Była tak jakby w swoim żywiole.
- Dziękuję – odparła krótko.
- Tak sobie myślę, może wymienimy się swoimi numerami – zapytał, wyciągając swój pokedex, dzięki któremu trenerzy mogli się porozumiewać na zasadzie wysyłania e-maili.
- Spokojnie na razie tańczymy – powiedziała, chichocząc się. Chłopak nie był już tak zadowolony. – Nie, że nie, ale najpierw pogadajmy i pośmiejmy się – wytłumaczyła widząc jego minę.

A spadając zapłonie żarem,
olśniewając swoim czarem.
Skradnie oddech świata,
tylko po to przecież lata.
Choć lśni tysiącem czerwieni,
szuka tej prawdziwej bieli.

- Myślałem, że jesteś typem artystki – wypalił.
- Chyba nie bardzo, czemu tak myślisz? – zapytała, znając odpowiedź. Po prostu uwielbiała słyszeć o sobie komplementy.
- To jak się zaprezentowałaś na konkursie – powiedział zachwycony.

***

            Poliwhirl siedział na łóżku, trzymając brązową szkatułkę. Jego pięść zajaśniała, po chwili głodka oszroniła się. Pokemon stuknął raz piąstką, a metalowy przedmiot posypał się, niczym szkło.
- Co robisz? – zapytał Sunkern, który dopiero co wyłonił się z pokeballa.
- Nie twoja sprawa, mała – odpowiedział, po czym poruszył dłonią.
- Chyba jednak jej, jesteśmy drużyną – dodał Quilava, który spoglądał na niebieskiego pokemona. – Kyle Ci zabronił nie bez powodu!
- On tam wie, ja potrzebuję więcej mocy, jeżeli będę chciał się zmierzyć z Poliwrathem – odparł. Sunkern wystrzelił nasiennym pociskiem, trafiając w szkatułkę, która wypadła z rąk Poliwhirlowi. – O co wam chodzi? Czy ja was za coś krytykuję? – zdenerwował się. – Chcę tylko wyewoluować, żeby być silniejszym!
- Jesteś silny! – powiedział Sunkern.
- Jesteś silny, powinieneś uwierzyć w Kyle’a on wie co robi. Nie bez powodu uratowałem go wtedy w jaskini – wyjawił Quilava. Sunkern i Poliwhirl wysłali mu pytające spojrzenie.

            Pokemon podreptał chwilę po pokoju, jakby nad czymś się zastanawiał. Zebrał myśli i był gotowy, by opowiedzieć swoją historię.
- Kiedy pierwszy raz go zobaczyłem, był gotowy chronić Heracrossa, żeby ten nie zginął. Mój pierwszy trener nie był taki. O nie! – podkreślił, w między czasie usiadł na puszystym dywanie. – Robił z nas maszyny. Musieliśmy wygrywać każdy mecz, albo czekał nas morderczy trening. Nie potrafiłem sobie poradzić z tym. Przynajmniej jako Cyndaquill. Wtedy wszystko wydawało mi się takie duże i przerażające. W każdym razie po kolejnej porażce on mnie porzucił. Spotkałem kilku miłych trenerów, którzy dawali mi jedzenie, ale nikt nie był mną zainteresowany, ani ja nimi. Widziałem w nich zagrożenie. Pewnego dnia, po kolejnej walce z jakimś dzikim pokemonem zmieniłem się. Stałem się tym kim teraz jestem i zapragnąłem znowu wyruszyć, ale żaden trener nie budził we mnie zaufania, aż do Kyle’a – Quilava przerwał i spojrzał się na swoich słuchaczy. – Chyba nie myśleliście, że tak zwany starter o tak się pląta po lesie. My w dziczy prawie nie występujemy, bo od młodego jesteśmy odławiane i hodowane. Coś jak Eevee.
- Nie wiedziałem, że masz taką historię – mruknął Poliwhirl, czując skruchę. W szczególności, że sam często rywalizował z Quilavą, starając się odebrać mu uwagę trenera.
- Było minęło. Spotkałem Kyle’a i poczułem, że on mnie zrozumie, że będzie się o mnie troszczył. Przy nim stałem się silniejszy.
- Dobra, ale jak to się ma do mnie?
- To, że jeżeli weźmiesz ten kamień, to podważysz jego autorytet. On w ciebie wierzy. Myśli, że nie musisz ewoluować żeby wygrać, a jeśli weźmiesz ten kamień, to tak jakbyś twierdził, że on nie ma racji. – Poliwhirl spojrzał się na lekko niebieski, przezroczysty kamień, który w tym momencie lśnił, dzięki księżycowemu światłu.
***

            - Powinieneś tego spróbować – powiedział Jack wskazując na ciemno fioletowego pokemona, unoszącego się nad piaskiem.
- To chyba lekki przegięcie – zauważył, nie będąc przekonany, gdzie jest granica w zabawie.
- Będzie fajnie – powiedział Jack. – Poza tym to nic takiego, to zwykły atak, po piętnastu minutach ci przejdzie.
- No dobra, skoro tak mówisz – zgodził się Kyle. Fioletowy pokemon z czerwonymi oczami zamachał dłońmi i żółta kula, migająca na niebiesko popędziła w stronę braci.

            Kule przeszła przez Kyle’a i Jacka. Na początku stali jakby byli sparaliżowani, a potem zaczęli gibać się na wszystkie strony, przewracając się co chwilę. Kyle nie czuł zasadniczo nic. Czuł jakby wszystkie synapsy odłączyły się od mięśni, jakby jego myśli były odrębnym bytem, niż jego ciało. Chłopak pierwszy raz czuł, że nie czuł. Ta myśl była dla niego przerażająca.
- Able flajnie – wymamrotał, starając się czołgać. Zachował świadomość, lecz zero koordynacji. Teraz już wiedział jak pokemony czują się, po ataku ultradźwiękach i innych atakach tego typu. Dobrze, że to uśmierzało tylko ból fizyczny, zawsze myślał, że to jest coś jak duża dawka alkoholu. Zapominasz o wszystkim, a kontrolę przejmuje podświadomość.
  
          Alice pozostawiła swojego adoratora, zabawiła jeszcze chwilę na parkiecie i opuściła następnych zainteresowanych, by skierować się w bardziej odludni one miejsce, gdzie mogła cieszyć się widokiem morskich fal, które obmywały brzeg.

Samotnie przemierzy atmosferę,
wzbudzi wśród ludu aferę.
Zapragniesz ją mieć, lecz ona daleko.
Mknie do zagłady całkiem prędko.

            Potrzebowała ciszy, by móc sobie o wszystkim pomyśleć. Cały czas nie wiedziała dokąd zmierza, gdzie jest jej miejsce. Przynajmniej tak się jej teraz wydawało.
- Co cię trapi? – zapytał ją męski głos, który dziewczyna bez problemu rozpoznała.
- Nic, po prostu cieszę się szumem morskich fal. Uwielbiam to! – odparła, odwracając się w stronę Foresta, który spojrzał się na nią znacząco.
- Dziecinko nie jestem głupi. Znam się na ludziach. Nie jesteś taka łatwa na jaką wyglądasz – wypalił.
- Dzięki – zaśmiała się, rozumiejąc dwuznacznie ten tekst. Forest podszedł do niej i oboje wpatrywali się przed siebie w stronę horyzontu, nad którym unosił się półksiężyc, przybierający krwistej barwy.

            Alice milczała, rozkoszując się zapachem morskiej bryzy, które powiewały jej blond rozpuszczone włosy.
- To o co chodzi? – ponowił pytanie, nie dając za wygrane.
- Czemu cię to interesuje? – zapytała spoglądając na niego. W nim było coś takiego, co ciągnęło ją, niczym ćmę do światła.
- Tak, po prostu. Lubię rozgryzać ludzi. Kyle i Jack są łatwi. Obaj mieli dziwne warunki i obaj w jakiś sposób to pokutują. Kyle to idealny syn, który teraz przeżywa swoje życie. No bo po co spełniać zachcianki swoich rodziców. A Jack po prostu wszystko puszczał luzem, zatracając siebie. Co wywołało efekt ten sam co u Kyle’a, czyli gniew. Choć myśli, że już jest w stu procentach poukładany, to jeszcze musi nad sobą popracować – cedził.
- Aha – odparła Alice, nie wgłębiając się w temat. Dla niej było to bez znaczenia. Znała Kyle’a, znała trochę Jacka, ale nie potrzebowała dogłębnej analizy ich osoby.
- Ale ty jesteś skomplikowana, jesteś mądra i głupia –powiedział otwarcie.
- Jak na super psychologa świetnie ci idzie podryw – skomentowała zniesmaczona.

***

            Sunkern odłożył niebieski kamień do szkatułki. Poliwhirl usiadł na łóżku, zwieszając swoje niebieskie nóżki. Do konwersacji przyłączył się Heracross.
- Po prostu chcę być silniejszy. Dla Kyle’a – powiedział Poliwhirl, broniąc swojego zdania zaparcie.
- Raz jesteś silny, a dwa nie zatroszczysz się o niego bardziej już. On jest naszym trenerem, to jego obowiązek dbać o nas i on musi podejmować decyzję. Nie ułatwisz mu zwycięstwa, jeśli zrobisz za niego wszystko – tłumaczył Quilava.
- Wiem coś o tym, mi udało się wygrać raz pojedynek, ale dzięki mojej strategii. Pamiętasz jak Kyle przeżywał to, co powiedział mu ten rudowłosy trener? – wspomniał owadzi pokemon.
- Tak, tak, ale…
- Czemu starasz się przejąć inicjatywę? Jesteśmy zespołem, a  ty bierzesz na siebie całą odpowiedzialność? – zapytał Sunkern.
- Och… kiedyś po prostu byłem za słaby. Wtedy inne Poliwagi wyrzuciły mnie ze stada. Kyle znalazł mnie pobitego, od tamtego czasu obiecałem sobie, że będę dla niego silny, że się nim zaopiekuję, jak on mną – opowiedział w skrócie
- Ale nie dasz rady, to ludzie, ludźmi nie da się zaopiekować, oni i tak prędzej czy później w coś się wpakują – powiedział Quilava.
- Dokładnie. Kyle jest od opieki nad nami i powinien dać sobie rady. My mu towarzyszymy, ale wiele też nie możemy – skwitował Heracross.
- Poza tym, ty i tak dla niego dużo robisz, pomogłeś mu zdobyć odznakę równiny. Każdej sam nie wygrasz, a co jak będziemy walczyć z elektrycznymi pokemonami, trochę nie bardzo chyba – zarzucił mu Sunkern.
- Wiem, ale ja… -  gubił wątek, nie mając sensownych argumentów.

***

            - Idzie lepiej niż myślisz, ale ja nie po tutaj jestem – odparł chłodno Forest. – To opowiedz mi o sobie, mamy czas.
- Dobra, ale może chodźmy na plażę, jakoś nie chcę moczyć się całą noc – zaproponowała. Blondyn skinął tylko głową. Powiedziałby wszystko, byle tylko dostać informacji, których tak pragnął.

            Zajęli miejsce z dala od tłumów, które wesoło bawiły się na plaży. Rozkoszowali się przez chwilę ciszą, aby znowu rozpocząć gadkę.
- No to – ponaglił Forest, usiadłszy na piasku. Prawą rękę zawiesił na prawym kolanie, a lewą nogę swobodnie położył, na wprost. Alice zaś usiadła po turecku.
- Co chcesz wiedzieć? – zapytała, udając że nie ma pojęcia, czego chce od niej chłopak.
- Czemu się tak zachowujesz? Czemu latasz za Kyle’em, wiedząc że nie masz szans? Czemu w sumie z nim podróżujesz wiedząc, że nie masz szans? Czemu pozwalasz sobie być tą drugą, kiedy jesteś całkiem pojętną osobą? – wydobył z siebie milion pytań, które ostatnio nie pozwoliły mu swobodnie myśleć.
- Ty to masz dziwne pytania, a może jestem taka prosta? Może lubię się trzymać tego co znane? Może lubię czekać na coś, czego nie dostanę? Może lubię się łudzić – gdybała, zamiast odpowiedzieć mu na pytanie. Forest zmarszczył czoło.
- Fajny sposób na ochronę danych. Zasypujesz mnie łatwymi rozwiązaniami, które tłumaczyłyby moje przemyślenia. Wystarczy jedną regułkę wklepać w cały schemat i wszystko staje się logiczne, a ty masz poczucie, że zostałaś nieodkryta.

            Alice drgnęła, gdy usłyszała ostatnie słowa. Poczuła się zagrożona, jakby ktoś przedarł się przez jej osłony. Tym razem intruz był nie do zwalczenia, no prawie.
- A więc? – przypomniał o swojej obecności Forest, uśmiechając się do niej.
- Nie rozumiem po co ci to wiedzieć? – próbowała zbić go z tropu, nie rozumiała że to jest bezcelowe.
- Kocham wiedzieć. Wiedza jest najważniejsza. Potrzebuję wiedzieć, by odczuć satysfakcję. To ciekawe jak inni funkcjonują, a ty jesteś wyjątkowo interesująca. Wesoła i pozytywna, pomimo że jesteś pomijana. Pozwalasz wszystkim być lepszymi, a usuwasz się w cień, mimo że nie jesteś typem introwertyka. To jest bardzo dziwne – rozważał nad jej osobą.
- Nie czuję się tak, poza tym to lekka obsesja z tą wiedzą. Nie musisz przecież wszystkiego wiedzieć, a na pewno nie o mnie – zarzuciła mu, starając się chronić swoją prywatność.

            Forest zaśmiał się jedynie, jakby jej odpowiedź go nie zniechęciła, wręcz bardziej podnieciła.
- Myślisz, że tak łatwo odpuszczę. Mam obsesję i co z tego, zdaję sobie z tego sprawę, ale…

***
            Kyle ocknął się z dziwnego stanu, popatrzył na swojego brata, po czym zacisnął pięść.
- To było za mocne, nie chcę tego! – warknął Kyle, czując niezadowolenie. Pamiętał doskonale, jak tarzał się po piasku, z resztą do tego momentu strzepywał z siebie ziarenka tlenku krzemu. – Nie sądzisz, że…
- Są granicę. Są, lubi czasami odpuścić. Ty też wyluzuj, niektóre rzeczy są bezpieczne inne nie, ja nie ładuję się w te drugie. To było fajne doświadczenie, choć wiem, że nie lubisz robić z siebie idioty, więc przepraszam – powiedział Jack, otrzepując się z kurzu i piachu. Uśmiechnął się łobuzersko i ruszył w stronę tłumu, by dalej się bawić.
- Czy to jest wyzwanie? – rzucił za nim Kyle.
- To nie jest wyzwanie. Ty nie umiesz po prostu się bawić, tak by nie zwracać uwagi jak jesteś postrzegany – stwierdził Jack. Kyle’a jeszcze bardziej to rozzłościło.
- Mylisz się, potrafię być bardziej cool niż ty – zaprzeczył.
- To zacznij od wyrzucenia, ze słownika słowa „cool”, a potem możesz zacząć – skwitował brunet, śmiejąc się. Kyle walnął go w ramię i ruszył w stronę tłumu. – Jak jego łatwo podejść – wyszeptał do siebie Jack, widząc jak jego brat znika w rozbawionym tłumie.

***

- ty nie zdajesz sobie sprawy ze swojego zachowania. Jest sztuczne, a ja chcę wiedzieć czemu? – wyjawił. Dziewczyna prychnęła jedynie. On spojrzał się na nią, jakby oczekiwał na odpowiedź.
- Po prostu taka jestem, nie rozumiem twoich rozmyślań – brnęła dalej.
- Chodzi mi o, to po co grasz, taką uległą? Czemu?
- Czemu nie zacznę się stawiać? Czemu nie postawię na siebie? – Chłopak skinął głową. – Bo to trudne. Nie brak mi wiary w moje możliwości, ale lubię mieć kogoś nad sobą. Nie wiem, to jest dziwne. Lubię mieć oparcie, lubię mieć ludzi wokół siebie, a nie przeciw sobie, dlatego łatwiej jest mi przyjąć pozycję grzecznego dziecka. – Odpowiedziała. – Nie lubię konfliktów.
- Dziwna strategia, wolisz się spalać, niż rozwiązywać problemy?
- Nie ujęła bym tego tak.
- No fakt, bo problemy prędzej czy później wychodzą na jaw. Bycie fair przestaje mieć znaczenie, kiedy atakujesz kogoś po fakcie, a potem widzisz że nikt nie rozumie twojego problemu.
- Nie do końca cię rozumiem – mruknęła, zastanawiając się nad znaczeniem słów.
- Jack mi opowiadał co nieco o twojej podróży z Kyle’em , o tym jak mu powiedziałaś, że chyba go kochasz i takie tam. Gdybyś od razu powiedziała mu, że to koniec podróży, myślę że by to zrozumiał. Ty wolałaś to zdusić i potem wybuchnąć, stawiając się na pozycji wariatki, no a potem i tak musiałaś się poniżyć, żeby odzyskać przyjaciela. A ty lubisz mieć ludzi – opowiedział swój punkt widzenia.

            Alice na chwilę zaniemówiła. Nigdy o tym tak nie myślała. W rzeczy samej zgadzała się z każdym słowem, bo to nią kierowało, choć nie do końca byłą tego świadoma. Wszystko po to, by utrzymać przy sobie Kyle’a i resztę.
- Ale ja go nie kocham, wtedy…
- Potrzebowałaś ciepła, a Kyle był pod ręką. A jak zdobyć czyjeś oddanie i aprobatę? Zbliżając go jeszcze bardziej do siebie. Często używasz tej karty, by osiągnąć akceptację – stwierdził, gładząc się po podbródku.
- Nie rozumiem.
- Używasz emocji, by utrzymać ich przy sobie i że tak powiem seksualności. Dzisiaj robisz to wręcz po mistrzowsku. Zdobywasz zainteresowanie każdego faceta, tylko po to by poprawić swoje upadłe ego. Ostatnie wydarzenia, na pewno musiały tobą wstrząsnąć, a teraz karmisz się nową porcją dopaminy – powiedział dość pokrętnie.
- Sugerujesz, że to sprawia, że jestem szczęśliwa? – zdziwiła się. Nie chciał dopuszczać tej myśli do siebie.
- Po części tak, bo karmisz swoje ego. Nie dziwię ci się, tyle ostatnio poniżeń, wyrzeczeń. To był długi głód. Tylko nie rozumiem, po co kręcisz się w tym błędnym kole. Wrócisz do podróży z Kyle’em i znowu będziesz tą drugą i znowu będziesz potrzebowała aprobaty. Po co ci to wszystko?
- Nigdy się nad tym nie zastanawiałam. No wiesz. Robiłam to co do mnie należy, często czuję, że się zmieniam. Nie wiem kim jestem i co robię ze swoim życiem. Została koordynatorką, bo tak zrobiła moja mama i siostra. Ja nie miała nic przeciwko. Ucieszyła mnie ta wizja, bo to jest jednak fajne. Cieszy mnie bardziej sam fakt podróży i wolności, niż tego że biorę udział w kontestach. Przyznam sama czasami nie wiem jaka jestem, kim jestem i czego chcę. Więc robię to co wydaje się mi być atrakcyjne – przyznała, wpatrując się w gwiazdy.

Tylko po to by upaść na ziemi.
Ogień w sobie zgasić.
Przecież wszystko się nie zmieni,
nie ma czego tracić.
Bo przecież ona żyła by zapłonąć
i w ziemnej naszej wodzie utonąć.

            Forest nie spodziewał się takiej odpowiedzi. Udało się mu, zdobył wiedzę i co dalej? Odczuł satysfakcję i tyle, to koniec. Nie dla niego, on chciał więcej, tylko nie wiedział czego, bo od dawna tego nie czuł.
- Naucz się skupiać na sobie, myślę że jesteś wyjątkowa, ale sama siebie spalasz. Chodzi mi o, to że stawiasz siebie poniżej innych, więc nie spodziewaj się cudów. Nie spodziewaj się, że ktoś się o ciebie bezinteresownie zatroszczy.
- Ja chyba nie umiem, to nie ja. Ciężko jest mi powiedzieć, że czegoś chcę.
- Spróbuj – ośmielił ją nieco.
- Chcę ciebie – wyszeptała, spoglądając w jego oczy. Chłopak nie mógł nic zrobić, przyglądał się jej. Ich serca zaczęły bić znacznie szybciej.

A gdy spłonie co pozostanie?
Gdzie podzieje się całe piękno?
Na wieki już uśpiona zostanie,
promień nadziei przez okno,
wpadnie, by ją odgrzebać,
by przypomnieć jak przeboleć.

            Alice zbliżyła do jego twarz, swoją twarz. Po czym delikatnie musnęła go w usta, swoimi ustami. On wplótł swoją dłoń w jej włosy i przyciągnął do siebie. Czuł takie samo pożądanie, jak i ona. Chwycił ją w pasie i mocno przytulił, kładąc się na ziemi, powoli ciągnąc ją za sobą. Całowali się coraz bardziej namiętnie. Dziewczyna położyła się na nim…

***

            Poliwhirl zamknął szkatułkę, jakby nic się nie stało. Usiadł na łóżku zasmucony. Po chwili Heracross położył na jego plecach swoją rękę, po czym inne pokemony też się zeszły, aby przytulić wodnego pokemona.
- Jesteś świetny i tak już dużo robisz – powiedział Quilava, próbując pocieszyć swojego przyjaciela, z którym często rywalizował.
- Pozwól, że wszyscy razem zadbamy o Kyle’a. Jesteśmy w końcu rodziną – dodał Heracorss.

            Poliwhirl poczuł się taki bezpieczny. Tak bardzo mu tego brakowało. Nigdy nie czuł, że gdzieś należy. No może Kyle mu to dał, ale szybko stracił to uczucie, widząc słabość swojego trenera. Teraz jednak zrozumiał, że musi nauczyć się zaufania, że czasem to inni się nim zaopiekują.

***

            Kyle tańczył z jakimiś podejrzanymi dziewczynami i wydawał się dobrze bawić. Jack rozmawiał przy barze z jakimiś trenerami.
- I ja się nie umiem bawić? – powiedział Kyle, podchodząc do swojego brata.
- No może, jednak coś tam potrafisz, ale wiesz że zabawa jest wtedy, kiedy ty się bawisz, a nie robisz to na pokaz? – skomentował Jack. Kyle pomasował się dłonią w okolicach skroni.
- Tobie to chyba nigdy nie dogodzi – warknął niezadowolony.
- Tak bardzo lubię się zgrywać z ciebie – zaśmiał się Jack. Dopiero teraz Kyle zrozumiał o co od samego początku chodziło. Zupełnie jak kiedyś, kiedy to bawili się razem. Jack zawsze umiał podpuścić Kyle’a a potem się z niego śmiał, czasem też było odwrotnie, to młodszy z braci drwił ze starszego.

            Kyle’owi bardzo brakowało swojego brata, tych wygłupów. Odpoczął. Wreszcie odpoczął! Poczuł się jakby znowu miał dwanaście lat, a życie było proste i nieskomplikowane. Poczuł, że znowu bawi się w ogrodzie ze swoim bratem i dzikimi pokemonami, a cały ból którego doświadczył nigdy nie istniał.
- Tym razem ci się udało, ale nie dam się już – upomniał go Kyle, udając niezadowolonego.
- Dobra, dobra, widzę jak ci się micha cieszy – odparł Jack.
- Nie cieszy, wykrzywia mnie na twój widok – zaśmiał się.

            Bracia podyskutowali jeszcze trochę. Poznali nowych znajomych i dobrze się bawili korzystając, ze wszystkich atrakcji jakie oferowało przyjęcie.

***

            Słońce oświetliło całe miasto, oświetlając również plażę, na której spała Alice. Dziewczyna ocknęła się i zdziwił ją fakt, że nie jest jej zimno. Wtedy poczuła, że leży w czyjś objęciach. To był Forest. Wzięła głęboki oddech, kiedy uświadomiła sobie co się stało. Delikatnie odsunęła jego dłoń i uwolniła się z jego uścisku ubierając się. Poniosło ją, to wiedziała doskonale, z drugiej strony Forest był dla niej tak bardzo pociągający, że nie mogła sobie odmówić, choć teraz bardzo żałowała, że poszła na całość.

 ____________
Od Autora:
  1. Po pierwsze, rozdział jest inny. Powiecie co to za dziwny twór? Ostatnio przeglądając rozdziały wstecz, widziałem, jak bawiłem się pisaniem. Chciałem znowu, że tak powiem się pobawić. Stąd te rozdziały w narracji pierwszoosobowej etc.
  2. Ten rozdział zwiera elementy wierszu. Kiedyś myślałem, żeby pisać takie opowiadanie. Nawet zacząłem. Gdzie wiersz będzie puentą akcji. Stąd też wiersz pocięty na fragmenty. Takie tam moje przekombinowanie. No i skakanie po wątkach. Może być denerwujące, ale nie chciałem zrobić zbyt melancholijnego rozdziału, a po drugie fajnie byłoby skosić trzy wątki w jednym rozdziale :D. To też zrobiłem. Wytłumaczyłem zachowanie Alice, tak dobitnie, co przyznam ostatnio mi przyszło do głowy, że podświadomie wykreowałem ją tak jak chciałem. No i poruszyłem wątek co pokemony myślą, a to też nie dawało mi spokoju, że nie umiem tego wątku wcisnąć. 
  3. Ostatni rozdział był na odwal przyznaję. No może nie, aż tak bardzo, ale jakoś na kontesty ostatnio nie mam ochoty. Chyba jestem ogólnie przemęczony.
  4. Ostatnio powstało wiele nowych blogów o pokemonach, super! Fajnie, że temat się rozwija, ale będzie kilka rad. Nie skupiajcie się na statystykach. Piszecie dla przyjemności, a nie żeby dostać:"komcie", czy zarobić jak najwięcej odwiedzin. Choć fakt też reklamuję swojego bloga, aczkolwiek przywiązuję mało uwagi do statystyk. Blog jest dla mnie, to ja piszę go bo mam takie hobby i to mi się podoba. Zakładając tego bloga myślałem, że będę miał po 100 wejść na miesiąc, a nie 1500 jak teraz. Gdybym skupiał się na statystykach już dawno straciłbym chęć do pisania, dlatego że to dość chwiejna motywacja. W szczególności, że statystyka nie do końca zależy od jakości itd.. Czasami po prostu ludzie mają czas czytać, a czasem nie. Druga sprawa oryginalność. Wiadomo każdy jest fanem jakiegoś opowiadania, śledzi ulubionych autorów i podziwia ich dzieła. Wtedy automatycznie skacze motywacja, żeby samemu coś stworzyć. Ale nie tworzyć historię na podstawie swojej zmieniając tylko dane. Myślę, że oryginalność jest fajna. Lepiej stworzyć coś swojego, niż odgrzewać starego kotleta, bo to ostatnio widzę na potęgę. Nie będę kłamał, mi też się to zdarzyło. Patrząc na zakładki na blog i u Nathaly, czy to wyciąganie pokedexu przez Kyle'a. Tu odniosłem troszkę porażkę, jednakże zrobiłem to trochę nieświadomie, także przepraszam ;). 
  5. To tyle, powyższy punkt, nie jest hejtem, czy coś. Raczej dobrą radą jak przetrwać w blogosferze dłużej niż dwa rozdziały. Pamiętajcie, żeby to sprawiało wam frajdę i stawiajcie na swoje pomysły. Ja cieszę się, że nie piszę zwykłego opowiadania o pokach, a coś co porusza wiele tematów, w tym jednak zderzenie dziecięcego życia z dorosłym. Choć wiem, że wielu może się to nie podobać i jest męczące i fajne byłyby walki, to ja i tak zrobię swoje. Będę kombinował, bawił się pisanie. Będę bawił się postaciami, bo to sprawia mi frajdę.
  6. Chyba jeszcze w piątek pojawi się nowy post.
Pozdrawiam!!!

5 komentarzy:

  1. Witam :)
    Przyznam, że rozdział zrobiony po mistrzowsku, chociaż naprawdę nie wiem dlaczego, ale dziwnie się czuje czytając te elementy romansu XD chyba nie jestem jeszcze na tyle dojrzały. A już myślałem może jednak jakimś cudem dziś ewoluuje no już mało zabrakło... przecież to będzie takie epickie. Alice, Alice... coś w tym jest, ciekawa postać, ale trochę pecha i może z brzuchem chodzić :P. Co do 4 punktu w 100% się zgadzam, ale jednak wiesz te wyświetlenia czy komentarze są wielką motywacją. Niektórzy tego potrzebują by pisać dalej i nie zniechęcać się, ale chyba nikt nie zaprzeczy, że powinno być tak jak ty mówisz czyli pisanie dla siebie dla przyjemności wtedy są najlepsze wyniki. Wiem o kogo między innymi Ci chodzi XD. Ostatnio też miałem taką sytuację może zauważyłeś czy też nie jak ktoś zerżnął ode mnie prolog i to tak ewidentnie. Nie żywię jakiejś urazy, bo trochę rozumiem takich ludzi chociaż chyba nigdy tak nie robiłem. Jedynie na myśl przychodzi mi to, że patrzyłem u Ciebie nazwy zakładek, starałem się tylko spojrzeć, ale niektórych nie dało się inaczej chyba nazwać. No i patrzyłem w jaki sposób zrobiłeś tą zakładkę bohaterów chciałem mieć coś na wzór. Nie wiem czy to podchodzi pod to co pisałeś, ale jakbyś czuł się urażony to wybacz XD. Pozdrawiam i do piątku :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, nie chodzi o Ciebie. Szczerze zakładki i to inne to chyba każdy blog ma tak samo. Każdy z opowiadaniami. Ja kiedyś miałem takie przemyślenie, że mam podobne jak Nathaly, ale wystarczy połazić po blogach i w sumie to jakiś standard. Taaa widziałem prolog, a także nową nazwę bloga i inne(zapożyczenia). Nie, że jestem zły(wielce czy coś), takie moje dobre rady dla innych, bo to smutne że inni nie wierzą w swoje pomysły, a warto(większa satysfakcja. Poza tym fajnie się czyta takie coś. Też to rozumiem i wiem na jakiej zasadzie to chyba działa, aczkolwiek czasami trzeba zwracać uwagę na te sprawy :P. A co do komentarzy zgadzam się! Choć ja ostatnio lecę na artystycznym flow :P. A niektórzy te komentarze potrafią wydrzeć ode mnie z bloga, co podchodzi pod spam(stalking) :P.

      Co do rozdziału z tą Alice to i tak się zatrzymałem w pewnym momencie, albowiem to jednak jest opowiadanie o pokemonach. Jak zwykle poczułem ten dyskomfort, który towarzyszy mi od miesiąca, że tak mogę przekraczać pewne granicę, ale nie za bardzo. Choć pomysł z odurzaniem przez Gengara narodził się już dawno :P. I przyznam cały czas mnie korci, żeby już zacząć nowe opowiadanie poważniejsze, ale szkoda mi tego i chcę doprowadzić to do końca. Na całe szczęście ostatnio czuję, że mój styl jest gorszy, więc muszę ćwiczyć XD

      A i dzięki za pozytywną opinię i komentarz ;) Powodzenia z nowym rozdziałem

      Usuń
    2. No ja myślę, że doprowadzisz to do końca, tak mi się to spodobało, że muszę znać zakończenie, a mam nadzieję, że jeszcze na nie bardzo długo poczekam :)). Rozdział już gotowy właśnie zaraz będę publikował, jak przeczytasz to pewnie się trochę zdziwisz XD.

      Usuń
  2. Jaki niby dziwny twór? Rozdział jest czadowy! :D Wątek erotyczny całkiem spoko, tylko czekałam aż w końcu z czymś takim wylecisz. Dobrze, że wyjaśniłeś nieco zachowanie Alice, lecz ja albo się nie wczytałam, albo nie wiem co, bo nie do końca jednak ją łapię. Chyba nigdy nie spotkałam nikogo takiego, stąd te trudności. Nie trudno się domyślić,że najbardziej jaram się dyskusją pokemonów Kyle'a. Nareszcie sprawę kamienia znamy z dwóch punktów widzenia, a w sumie i z trzech: Kyle, Poliwhirl i reszta drużyny. Oby tak dalej :)

    Wiem jak to jest, jak się pisze opowiadanie tylko po to, by następnie karmić swoje ego komentarzami, ale znam tez uczucie, gdy komentarzy jest coraz mniej i człowiek zupełnie się poddaje. Przeżyła to chyba ze trzy razy, dlatego teraz postanowiłam kompletnie nie przejmować się innymi. Piszę w swoim tempie, a nawet jeśli ktoś znudzi się czekaniem na kolejny rozdział i opuści bloga, to jego strata :P Oczywiście obecność czytelników sprawia mi dużą radość, ale chyba siłę do pisana trzeba znaleźć głównie w sobie.

    Co do odgrzewanych kotletów, to ja tam nie wiem, nie czytam wszystkich opowiadań, bo zwyczajnie nie mam na to czasu, więc nie wiem co w pokemonowych opowiadaniach piszczy, ale mam nadzieję, że to się nie tyczy mojego bloga. W sensie... odgrzewam aktualnie swój własny, stary kotlet, ale co do poszczególnych pomysłów, to staram się nie sugerować innymi, zwłaszcza, że mam je w głowie już od wielu lat :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałem pisać, że to nie do Ciebie, bo też nowa jesteś ;). Co do Alice nie dziwię się, że nie znasz takiej osoby, bo one zazwyczaj świetnie to ukrywają. Ten rozdział był trochę naciągany, że tak powiem, z drugiej strony Forest to przenikliwe oko i on to dostrzeże :P. Komentarze motywacja duża, ale zgubna. Ja ostatnio wolę się wyrazić i mam jakiś bardziej artystyczny zapał by stworzyć coś wow. Dlatego dzięki za komentarz.
      Nowości znam hmm dlatego, że lubię coś obczaić ( z czasem też krucho, choć ja wolę sobie odmówić snu, niż czegoś nie zrobić) :P

      A co do czekania, ja czekam i czekam i nie przestanę. Bo raz masz fajny styl i opowiadanie zaczyna się ciekawie. Także czekam i co jakiś czas zaglądam ;)

      Usuń

Obserwatorzy