logo

XXIII. Annoying

XXIII. Annoying

            Wiwatujący tłum wstał, by zobaczyć wszystkich uczestników dzisiejszych pokazów. Kyle, Forest i Jack wypatrywali Alice wśród wychodzących i prezentujących się koordynatorów.

            Uroczystość nie odbywała się w specjalnym namiocie, lecz na hali sportowej miasta Cianwood City. Budynek miał kształt dysku, wklęsłego w środku. Oczywiście od góry był on odsłonięty. Była to jedna z najwyższych budowli w całym Cianwood, nie było problemu tutaj trafić. W środku ten budynek był w stanie pomieścić około pięćdziesięciu tysięcy kibiców.

            Alice dzisiaj czuła się pewnie, czasu może miała coraz mniej i fakt, przydałoby się zdobyć kolejną wstążkę. Jednak dzięki zdobyciu pierwszej wstążki zdobyła pewność siebie, że potrafi. Ubrana była satynową, niebieską suknię, która na dole stawała się coraz bardziej przezroczysta, ale obszyta była muszelkami. Był to jej własny projekt. Dziewczyna pragnęła, by dzisiejszy dzień był wyjątkowy.

            Forest przyglądał się wszystkiemu z pewną rezerwą. W końcu w Kalos udało mu się zdobyć tytuł top koordynatora. To wtedy poznał Jacka, choć nie od początku był koordynatorem. W Kalos chciał się zabawić spróbować czegoś nowego.


            Dzięki nabytemu doświadczeniu, dał kilka wskazówek Alice, która była dość pojętną uczennicą. Chłopak nie mógł jej pojąć, choć dla niego większość osób była prosta do przewidzenia. Kyle’a i Jacka mógł „prześwietlić” bez problemu, jednak Alice nie była taka łatwa. Uproszczając, można by ją określić jako słodką blondynkę, która nie grzeszy inteligencją i rzuci się na każdego faceta. Dla Foresta, jednak nie było to tak proste. Podobnie zresztą myślał Kyle, który doskonale znał swoją przyjaciółkę i wiedział, że to wszystko jest grą. Był jednak zbyt bardzo pochłonięty swoimi sprawami, by szczerze porozmawiać z koordynatorką.

            Pierwszy etap się rozpoczął. Wśród sędziów jak zwykle można było dostrzec siostrę Joy, Angelo i rzecz jasna burmistrz miasta Cianwood City, a więc Cindy Lombry. Pierwszy występ nie był zbyt ekscytujący. Jakiś chłopak wystawił Squirtla, który pokazał atak hydropompy połączonej z wirowaniem i szybkością. Następni koordynatorzy też nie popisali się.

            Nadeszła kolej Alice. Dziewczyna przed wyjściem zacisnęła jedynie pięść i ruszyła w stronę wyjść.
- A przed wami Alice Grey. To nowa koordynatorka, która zachwyciła nas w Floruse City i zdobyła ostatnio pierwszą wstążkę. Dziewczyna robi naprawdę szybkie postępy! – przedstawiła Julie. Oczywiście cały tłum zaczął klaskać.

            Blondynka pewnym krokiem szła przez ciemny korytarz. Jak zwykle oślepiło ją światło, które znajdowało się na arenie. Dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie w stronę publiczności i machała dłonią w ich stronę, przy czym szła z gracją.
- Seadra pokaż się! – wyrzuciła pokeball w powietrze, a z czerwonego promienia wyłonił się niebieski konik morski. Stworek stał na swoim silnym ogonie. Nie wydawał się być wesoły, ani też przyjazny. – Pokażemy im prawdziwy smoczy spektakl!  - powiedziała, a pokemon spiął się, jakby generował siłę. – Zasłona dymna, a potem bąbelki. – Stworek wystrzelił czarny dym w powietrze, który utworzył olbrzymią chmurę. Potem wysłał kilkaset małych, wodnych banieczek, które zaczęły się o siebie rozbijać, tworząc błyszczące gwiazdki. – A teraz tornado i smoczy puls. – Seadra odbił się od powierzchni swoim ogonem i zaczął wirować tworząc potężny wir, pochłaniający czarny dym. Tornado przekształciło się w latającego, bezgłowego, czarnego, błyszczącego węża. – Smoczy puls! – ponagliła rozkaz. Wtedy pojawiła się fioletowo niebieska, głowa, utworzona przez smoczy atak. Seadra świetnie kontrolował smoczym pulsem, gdyż utworzył bardzo realistyczną głowę.

            Po minucie wszystko znikło, a na ziemi wylądowała Seadra, stojąc dumnie na swoim ogonie. Pokemon dzięki rozbijającym się bąbelkom błyszczała. Wszyscy byli zachwyceni.
- Alice, jesteś niczym wino, z czasem coraz lepsza – skomentował Angelo.
- Jestem zachwycona siłą i wytrzymałością twojego pokemona, widać że dużo ćwiczyłyście – powiedziała siostra Joy. Alice przytaknęła jedynie. Prawda była taka, że ta Seadra, była wyjątkowo silna. Blondynka miała wiele szczęścia łapiąc ją.
- To świetnie pasuje do naszego miasta. Silny pokemon, bardzo dobrze sprawny fizycznie i świetnie kontrolujący siłą. Jestem pod wielki wrażeniem – pochwaliła Cindy.

            Koordynatorka czuła się już bardzo pewnie. Nie było zbyt wielu rywali w tym konkursie pokazowym, ale czego się dziwić Cianwood City, było odcięte od reszty regionu Johto, nie każdemu chciało się marnować czas, żeby przepłynąć morze, no i biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia, nie było to zbyt rozsądne posunięcie, jeśli komuś zależało na czasie.

            Na wyniki długo nie trzeba było czekać. Pojawiły się dość błyskawicznie. Alice znajdowała się na trzeciej pozycji. Bez problemu przeszła też do rundy finałowej, gdzie musiała się zmierzyć, z kimś z kim nie miała ochoty się widzieć.

            Jej przeciwniczka uśmiechała się, jakby czuła już smak zwycięstwa. A przecież ostatnim razem, nie była wcale lepsza. Jednak jej wybujałe ego, nie pozwalało pozbyć się jej myśli o tym, że jest najlepsza.
- Dawno się nie widziałyśmy – rzuciła blondynka, uśmiechając się łobuzersko.
- To tobie chciało się tu przypłynąć? To nie zbyt ciężko dla takiej księżniczki? – zażartowała Alice.
- Moja droga dla wstążki zrobię wszystko. Mam już ich dwie w końcu – zaśmiała się pokazując swój nabytek. – A ty tylko jedną. Myślisz, że dasz mi radę? Co wystawisz swojego śmiesznego Butterfree?
- Nie, ale i tak ci dokopie!
- Dobra, dobra, a gdzie ten przystojniaczek, który ci towarzyszy? – zapytała.
- May on nie jest tobą zainteresowany, on nawet nie jest mną zainteresowany.
- Kto by był – skończyła May, odsłaniając swoje idealne białe zęby.

            Koordynatorka nie zmieniła się, ani trochę dalej była przemądrzała i zakochana w sobie. Nie dostrzegała tego, jaka jest pusta. Alice wzięła tylko głęboki oddech. Nie mogła pozwolić sobie na stratę kontroli, bo gdyby zrobiła to, na co miała ochotę, na pewno zostałaby zdyskwalifikowana, a oficer Jeny miała by dużo roboty przy dokumentacji tego morderstwa.
- Zaczynajcie – ponagliła Julie, która musiała spieszyć się z programem. Fakt sprzeczki dziewczyn, były jak najbardziej pożądane. W końcu z tego żyły kolorowe pisemka, które chętnie były czytane i kupowane przez koordynatorów i wszelkich fanów pokazów. A przecież zdrowa rywalizacja nie sprzedaje się tak dobrze, jak plotki i wojny między koordynatorskie.

            Alice wyciągnęła pokeball, to samo zrobiła Caroline. Dziewczyny mierzyły się wzrokiem przez chwilę, trzymając w prawych dłoniach pokeball. W końcu obie wystawiły je przed siebie.
- Wybieram cię – krzyknęły niemal jednocześnie.

            Na boisku pojawiła się brązowa rozgwiazda i niebieska mysz z niebieską piłeczką na zakończeniu ogona.
- Wow masz Marilla -  zdziwiła się Alice i zasięgnęła informacji w pokedeksie, by upewnić, że dobrze zna zdolności tego pokemona.

Marill pokemon mysz typu wodnego. Marill jest świetnym pływakiem. Potrafi płynąć z tą samą szybkością pod prąd. Żyje głównie w rzekach, czasami można spotkać ją w lasach. Pokemon żywi się głównie planktonem, choć czasami używa swojego ogona do łowienia ryb.

- No pewnie i wiesz co? Załatwię cię- rzuciła pewnie. – Marill pokaż jej toczenie i stalowy ogon. – Pokemon zwinął się w kulkę i zaczął się toczyć. Ogon zabłysnął metalicznym połyskiem, sprawiając, że tocząca się niebieska kulka, wyglądała, jakby została zrobiona ze stali. Punkty Alice odjęły się automatycznie.
- Żyro kula i wodna broń! – Staryu zaczął kręcić się wokół własnej osi. Brązowa kula zaczęła pędzić, wytwarzając wokół siebie niebieski pierścień. Po chwili, za kulą pojawił się strumień wody, który dodał prędkości atakowi. Dwie kule zderzyły się ze sobą. Staryu bez problemu odepchnął, toczącego się wciąż Marilla.

            Niebieski stworek w końcu musiał się rozwinąć. Stanął na dwóch łapkach, którymi sunął po piaszczystym terenie. Na całe szczęście udało mu się utrzymać równowagę. Stary bez problemu wylądował na drugim końcu pola.
- No nieźle, ale to ci nie wystarczy – prychnęła May. – Wodny pierścień i super moc!- Marill zajaśniał i wydał z siebie okrzyk, jakby właśnie się doładował. Potem rozpędził się w stronę pokemona Alice, pokrywając się kilkoma wodnymi pierścieniami, przeplatającymi się ze sobą.
- Serio? To ma nas zatrzymać? Klejnot mocy i prędkość. – Staryu wyzwolił czerwoną kulę, która pędziła wraz z tysiącem złotych gwiazdek w stronę niebieskiej kuli. Atak Staryu zdołał zniszczyć wodną osłonę i May straciła trochę punktów. Jednak Marill zdołał uderzyć w Staryu. Stworek odleciał w jedną ze ścian.
- Staryu! – krzyknęła Alice.
- Nie tylko zatrzyma, ale i powali – zaśmiała się May.

            Alice nie doceniła swojej rywalki. Dziewczyna może i faktycznie nie grzeszyła inteligencją, ale była świetną koordynatorką. Alice nie mogła sobie pozwolić na porażkę. W szczególności, że walczyła ze Staryu, swoim pierwszym pokemonem, którego ostatnio niestety zaniedbała, na rzecz całej drużyny.
- Staryu damy radę! – pokrzepiła swojego stworka, który wstał szybko, po tym jak upadł na ziemię. Zajaśniał. – Czy to jest regeneracja?
- Ty na serio jesteś trenerką Staryu? Chyba każdy pokemon tego typu zna ten atak – prychnęła May. – Dobra kończmy tę żenadę, bo naprawdę się nudzę. Powtórz kombinację. – Została już minuta, a Alice miała o wiele mniej punktów i nie potrafiła powstrzymać ataku rywalki.
- Żyro kula i klejnot mocy. – Stary zmieniła się w czerwoną kulę, która pędziła jak kometa w stronę wodnej kuli. Bez problemu przebiła się przez wodne okręgi. Marill próbował przytrzymać kometę łapkami, jednak było to niemożliwe, gdyż stópki pokemona nie potrafiły wbić się w podłoże. Staryu cały czas napierał na niebieskiego stworka zbliżając go z dużą szybkością w stronę ściany. Po chwili Marill uderzył w ścianę. Kiedy kurz opadł, na boisku stał zadyszany Marill i Staryu.
- To za mało – rzuciła May. – Hydropompa! – rozkazała.
- Pokonaj to wirowaniem. – Staryu zamienił się w gwiazdę Shuriken, która bez problemu rozbiła strumień wody na dwa i zadała ostateczny cios. Marill leżał nieprzytomny.

            Alice zakryła uszy, kiedy z loży jurorskiej dobiegł denerwujący dźwięk, ogłaszający zakończenie meczu, przez znokautowanie rywala. Nienawidziła tego dźwięku.
- Ale jak to? – wydukała zaskoczona May. – Oszukiwałaś, pewnie go napakowałaś jakimiś sterydami. Ty masz smykałkę do oszustw, np. ty i Whitney – zarzuciła.
- Że co? – Alice wystraszyła się. Czyżby wszyscy mówili o tym, że przeszła pierwszy etap, dzięki pomocy Whitney?
- Och nie udawaj niewiniątka. Wszyscy wszystko wiedzą, a przynajmniej to, że Whitney pomogła ci awansować w pierwszej rundzie. Potem dałaś sobie radę, ale to nic nie znaczy. Skoro przeszłaś apel z pomocą! – warknęła blondynka.
- Niestety jestem lepsza od ciebie, pogódź się z tym – odpowiedziała chłodno Alice. Dziewczyna nie zdradziła nawet na chwilę tego, jak bardzo się teraz bała i czuła się beznadziejnie.        

            Niedługo potem odebrała wstążkę. Grzecznie podziękowała i uśmiechała się do wszystkich. W środku coś w niej się gotowało. Czuła się upokorzona całym spektaklem, czuła jak wszyscy mówią, że jest oszustką i mają ochotę ją spalić, a nie nagrodzić owacjami. Jednak jak to bywa wśród koordynatorów. Alice schowała swoje rozterki głęboko na dnie i udawała zadowoloną zwyciężczynię.

            Oczywiście zaraz po tym jak wyszła i uzupełniła w rejestracji papierkową robotę, podbiegł do niej Kyle, który rzucił się jej na szyję.
- Gratuluję! Wiedziałem, że ci się uda! – krzyczał uradowany. Alice czuła się nieco skrępowana, w szczególności że przyjaciel nigdy nie był tak emocjonalny, jak dzisiaj.
- Dzięki, to nic takiego, to była tylko May – odpowiedziała, czując satysfakcję. Cieszyła się, ze zwycięstwa, w szczególności, że blond włosa koordynatorka zaszła jej za skórę po raz kolejny.
- No, no, no. Jednak czegoś się ode mnie nauczyłaś – mruknął chłodno Forest. Ona jedynie się do niego uśmiechnęła.
- Ta twoja skromność – zaśmiał się Jack, klepiąc po plecach przyjaciela, który wpatrywał się w Alice.
- Swoją drogą pytała się o ciebie – rzuciła do Kyle’a.
- O mnie, ale kto?
- May. No wiesz, gdzie ten przystojniak – zażartowała. Kyle skrzywił się.
- O nie, ona gdzieś tu jest? Prawda? Zaraz tu przyjdzie? – Brunet wystraszył się konfrontacji z blondynką.
- Spokojnie, ona jest już pewnie w innym mieście. Trzeba przyznać, jest dość szybka. – Alice czuła, że się ociąga. Caroline jest już praktycznie na finiszu, May też była już znacznie bliżej celu.


            Forest wciąż mierzył blondynkę swoim spojrzeniem. Była dla niego zagadką. Była dość dobrą koordynatorką, całkiem mądrą dziewczyną, a i tak zachowywała się czasami jak pustak. Coś mu nie pasowało w tym zachowaniu. Miał swoją teorię, ale musiał ją sprawdzić.
- Hej mam pomysł! – rzucił Jack, przerywając milczenie. – Może zrobimy sobie dzisiaj wolne i zabalujemy? Dawno nie miałem wakacji, a ty Kyle i tak jesteś w komfortowej sytuacji i możesz iść do Chucka pojutrze.
- Co nie oznacza, że chciałbym mieć za sobą ten mecz, w szczególności, że nie muszę go wygrać – powiedział niezadowolony.
- Oj no weź wyluzuj, będzie fajnie – nalegał.
- Kyle zgódź się, z nim nie wygrasz, a im szybciej przestanie jęczeć, tym lepiej dla nas – dodał Forest. Znał swojego przyjaciela i doskonale zdawał sobie sprawę z tego, ze jeśli tamten czegoś chce, to i tak postawi na swoim.
- No niech będzie, ale szybko się zmywam, chcę jutro moją odznakę! – wypalił pewnie siebie.

___________
Od Autora:
  1. Błędów pewnie dużo, nie miałem czasu spojrzeć. No i rozdział jest dość prosty, ale się rozwinie. Jest też krótki, ale nie miałem pomysłu, więc napisałem coś takiego. Nie żałuję, bo może będzie dobry wstęp.
  2. Przyznam, ze to zaniedbanie spowodowane jest prywatnymi zawirowaniami i chyba zmęczeniem, choć wszystko idzie zgodnie z planem. Niebawem kolejny rozdział będzie w moim stylu. Lekko przekombinowany i skupiony bardziej na prywatne rozterki, chociaż nie będzie żalenia Kyle'a, ani żalenia. Raczej będzie coś... :P
  3. Niebawem uraczę was też małą niespodzianką, którą od dawna planuję. 
  4. Patrzę na datę i cóż to już równo pięć miesięcy. Dziękuję, że jesteście ze mną. Rozdział:"Broken" przekroczył 200 wejść, no i "True blue Friends" ponad 120, przyznam, że nie spodziewałem się tego. Dziękuję wam! 
Pozdrawiam!!!

2 komentarze:

  1. Halo halo ;D
    Rozdział jak na Ciebie to serio krótki, ale warty uwagi! Powrót May udany, było dość śmiesznie momentami. W pewnym momencie walki zrobiło się tak dynamicznie to dobry znak wychodzi Ci to coraz lepiej. Taką Alice chyba lubię najbardziej, coś w tym jest, że ma dwa, a nawet trzy oblicza, dobrze to ująłeś. Aż sobie przed chwilą przypomniałem pierwsze spotkanie z May jak się wtedy śmiałem haha xD. Wątek z kamieniem gdzieś znikł, walka o odznakę też się oddala, a Brada jak nie było tak nie ma, wszystko zwolniło, robisz temu Poliwhirlowi na złość zdecydowanie :D. Szczerze to czekam z niecierpliwością na te trzy wydarzenia, a sprawa kamienia wydaje się być najciekawszą. Nie mogę się doczekać! Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobra.Przeczytałam tylko dziewięć/dziesięć rozdziałów ale powoli będę nadrabiać.Zajrzysz do mnie czy już zapomniałeś o moim blogu?

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy