logo

VI. Dancing flower vs spicy flower!

VI. Dancing flower vs spicy flower!

            Dla Alice wreszcie nadszedł dzień próby, do którego przygotowywała się dość solidnie. Ostatnie dwa dni były naprawdę intensywne, zaczynała trening od siódmej rano, a kończyła koło ósmej wieczorem, kiedy Kyle i Brad namawiali ją do odpoczynku. Dzisiaj miał odbyć się jej wielki debiut. Miała opracowaną strategie, miała przygotowany strój i była gotowa na wszystko. A przynajmniej tak się jej wydawało.

            Kyle jeszcze smacznie drzemał, dlatego Alice starała się poruszać jak najciszej tylko potrafiła. Wreszcie kiedy zeszła z piętrowego łóżka, stanęła tuż przed swoją piękną błękitną satynową suknią, która w pasie miała czarną wstążkę, zawiązaną na kokardę z malachitem na środku wiązania.

            Sukienką tą otrzymała od mamy na swoje osiemnaste urodziny. Jej mama od dawna przygotowała ją właśnie na ten dzień. Alice odpowiadał ten doping. W końcu sama układała tak wszystko w swoim życiu, aby tutaj być.            

            Koordynatorka spojrzała na zegarek, była chwila po siódmej. Wstała zgodnie z planem, teraz wystarczyła jej godzina aby wyszykować się na dzisiejszą uroczystość. Fakt, pokazy zaczynały się o dwunastej, ale wciąż pozostawała kwestia zapisania się, odebrania pokemonów z centrum pokemon i co najważniejsze odpowiedniego przygotowania psychicznego. Dlatego chciała jak najszybciej być gotowa.

            Zaczęła oczywiście od prysznica, a następnie ubrała się, potem kolejne pół godziny spędziła przed lustrem, dobierając odpowiednią kombinację fryzury i makijażu.Wyglądała olśniewająco. Długie proste włosy z niebieską, wpiętą  kokardą, od której ciągnęły się niebieskie świderki, komponujące się jej z blond ciemnymi włosami. Cerę miała prawie w całości naturalną, bez większego makijażu, choć była delikatnie różowa, do tego delikatna szminka. A niebieska sukienka idealnie opinała jej szczupłe ciało, całość kończyła się na czarnych szpilkach.

            Dziewczyna z gracją opuściła centrum pokemon tuż po odebraniu pokemonów, a następnie 
skierowała się w stronę miejsca pokazów. Przemierzała polną uliczkę, mijając drewniane, porośnięte bluszczem domy. Przed nią wznosił się olbrzymi biało zielony namiot, zupełnie taki jak rozstawia cyrk. Przed wejściem widniał duży, złoty napis „Contest Floruse”.

            Kyle odsypiał ostatnie treningi. Nawet nie zauważył, że jego przyjaciółka już się wymknęła. Przewracała się właśnie na lewy bok, kiedy coś go szturchnęło w plecy.
- Kyle, wstawaj! – krzyknął Brad do ucha koledze, który leżał na dolnym łóżku. Kyle obudził się błyskawicznie, chciał sprawdzić co się stało i kiedy obracał się gwałtownie, to wypadł za ramy łóżka i spadł tuż przed stopy znajomego. – Ładne bokserki – zaśmiał się Brad, widząc czerwone bokserki z żółtymi Psyduckami.
- Nie można zapukać? – spytał zdenerwowany trener powoli zbierając się.
- Nie ma czasu, poza tym i tak byś nie usłyszał, zbliża się południe za niedługo Alice startuje – wytłumaczył pokazując na zegarek. Kyle wytrzepał się z kurzu, wyprostował się i stanął przed nim dumnie. Starał się udawać, że nic się nie wydarzyło.
- Spokojnie, zaraz będę gotowy – uspokoił, starając się przy tym wyglądać jak najbardziej poważnie, chociaż miał ochotę skrzywić się z bólu, który odczuwał na łopatce.
- No ja myślę – skwitował Brad. Chłopak naprawdę nie lubił marnować czasu, przeszłe wydarzenia nauczyły go, że jeżeli nie wykorzysta w pełni każdej sekundy, to będzie tego żałował.

            Brad zszedł do holu, który był już prawie pusty. W zastępstwie siostry Joy w recepcji siedziała jakaś kobieta, która miała tylko wydawać pokemony trenerom, po uprzedniej legitymacji. Siostra Joy była już na pokazach i szykowała się do roli sędzi.

            Kyle zszedł po piętnastu minutach, wciąż rozmasowywał sobie prawie ramie, na które spadł. Oczywiście, gdy tylko zobaczył swojego znajomego, to wyprostował swoją pozycję i udawał, że wszystko jest w jak najlepszym porządku.
- Wreszcie! – ucieszył się na widok znajomego.
- Zdążyłbym i tak – jęknął niepocieszony Kyle.
- Za pewne tak. Swoją drogą, to nie czujesz, że marnujesz trochę czas?- zapytał z ciekawością towarzysza.
- Co masz na myśli Brad?- zdziwił się Kyle. Nie rozumiał kontekstu pytania.
- Wiesz, w Floruse Village trochę posiedzieliście, prawie tydzień. Jesteście nawet nie w połowie drogi do Goldenrod City, a to dopiero pierwsza odznaka. – wytłumaczył.
- Wiem, martwię się tym, ale cóż później się jakoś nadrobi. Nie mogłem Alice zabronić wystartować w tym konkursie. Poza tym nie zmarnowałem tego czasu. Spójrz mam trzy pokemony, nauczyłem Poliwaga nowych ataków, trochę potrenowałem. Naprawdę nie zmarnowałem tego czasu – odpowiedział optymistycznie.
- Cieszę się, ja strasznie rozwlekałem wszystko rok temu. Widzę, że ty masz zdrowe podejście – pochwalił swojego znajomego.

            Chłopcy wreszcie dotarli na miejsce, gdzie odbywały się pokazy. W tym czasie Alice nerwowo zaciskała pięści i starała się jak najmniej trząść, jednak to było silniejsze od niej. Po chwili na jej czole pojawiła się kropelka potu, którą szybko przetarła zewnętrzną stroną dłoni. Uśmiechnęła się i wzięła kilka głębokich oddechów. Siedziała pośród kilkunastu koordynatorów, ubranych w garnitury, stroje matadorów, balowe suknie, a nawet pojawiały się stroje arystokratów.

            Na ekranie znajdującym się tuż nad przejściem do areny pokazowej, ukazała się postać Julie. Była to prezenterka pokazów z regionu Johto. Miała jasne, blond włosy, lekko falowane, aż do ramion. Zazwyczaj miała mocno czerwone usta i mocno podkreślone oczy, z ciemnym podkładem. Przy tym świetnie podkreślała błękitne oczy, które przypominały lagunę. Była nie wysoka, o radosnej twarzy. Ubrana w słodką kwiecistą sukienkę i wrzosowe baleriny.
- Witam wszystkich! Dzisiaj odbędzie się kolejny konkurs pokazowy. Tym razem mamy zaszczyt gościć w Floruse Village. Dzisiaj wśród jury zasiadają. Pan Martinson, burmistrz miasteczka. Siostra Joy z Floruse Village i Angelo gwiazda pokazów w regionie Johto. Powitajmy ich brawami. – Jury powstało, po czym otrzymało głośne oklaski. – Powitajmy także koordynatorów, walczących o wstążkę, a także witam was moja droga publiczności.

            Alice czuła, że coraz ciężej jest jej oddychać, tym razem nie była w stanie się uspokoić. Po chwili na ekranie została wyświetlona publiczność. Alice zobaczyła Kyle i Brada. Jej oddech zwolnił, a rozszerzone źrenice, znowu przybrały swój naturalny kształt.
- Na początek zapraszamy May Anme, jest to jej drugi konkurs, pochodzi z Blackthorn City. Czyżby miała w zanadrzu jakiegoś smoka tym razem? – Julie przedstawiła wchodzącą na scenę dziewczynę.

            May była młoda, miała około szesnastu latu. Ubrana była w dużą bufiastą suknię niczym królewna, jej brunatne włosy spięte były w kucyk, niesiony nieznacznie na górę. Zawiązany on był przez różową wstążkę. Jej niebieskie oczy cieszyły się na widok owacji. Czuła, że dzisiaj się jej poszczęści.
- Idź Teddiurs. – Z czerwonego pokeballa wyszedł uroczy brązowy miś, który miał na głowie żółty księżyc. – A teraz słodki zapach i ognista pięść. – Pokemon najpierw wytworzył różowy pyłek, który się za nim ciągnął, potem zaczął biec, pozostawiając różową smugę. Wreszcie jego pięść pokryła się ogniem i wyskoczył w górę niczym super bohater ciągnąc za sobą różową smugę. Z gracją wylądował na scenie. – A teraz udawany płacz i urok. – Teddiursa zaczął płakać, wyglądał naprawdę rozczulająco, w połączeniu z urokiem sprawił, że na publiczności wszyscy zareagowali, jak na najsłodszą rzecz jaką kiedykolwiek widzieli.

            Dziewczyna po chwili się ukłoniła wraz ze swoim pokemonem, dając znak, że właśnie skończyła swój występ. Pierwszy miał wypowiedzieć się Angelo.
- Twój występ był dobry. Nie był bardzo dobry, ale był dobry. Pokazałaś piękno pokemona i jego atuty. Jak dla mnie zabrakło zdecydowanie pomysłowości i sztuki. Pokaz w stylu słodkiej dziewczyny – skrytykował.
- Twój pokemon wygląda świetnie. Pokaz był wyjątkowy i uroczy, uważam że był jednym z lepszych jakie widziałam. Łączył piękno pokemona z prostotą – oświadczyła siostra Joy, ostatni miał być pan Martinson.
- Słodki występ, słodkiej dziewczyny. Nic nadzwyczajnego – ujął zwięźle.

            W pokoju koordynatorski zabrzmiała cisza. Alice jak i inni koordynatorzy nie spodziewali się tak niepochlebnych komentarzy, po tak dobrym występie. Ten konkurs zapowiadał się naprawdę na wysokim poziomie.

            Następna uczestniczką była Caroline Mclone, dziewczyna, która wystartowała w turnieju trawiastych pokemonów. Tutaj świetnie zaprezentowała się ze swoją Tangelą, również komentarze jury były dość pochlebne, zdecydowanie najlepsze spośród tych, które słyszano.

            Minęło pół godziny i nadszedł czas Alice. Stała już w korytarzu, przed dużymi drewnianymi drzwiami. Ściskała w ręku swój pokeball i przeklinała w myślach strategię, którą wybrała. Wiedział, że nie ma szans przy tak wysokim poziomie.
- Następna uczestniczka, to debiutantka. Powitajmy Alice Grey z miasta Azalea Town – zapowiedziała. Alice wpadła uśmiechając się i delikatnie machając do publiczności, która standardowo powitała ją oklaskami. Wszystkie jej emocje czekały, aby wybuchnąć.
- Wybieram Cię Metapod. – Na środku sceny znalazł się zielony półksiężyc. Nagle publiczność zamilkła. Nigdy nie spodziewał się takiego wyboru. – Teraz strzał nicią, a potem stalowa ochrona. – Pokemon posłusznie wystrzelił wysoko fontannę utworzoną z jedwabnej nici, która zaraz pokryła ciało zielonego stworka. Następnie biały kokon zalśnił metalicznym blaskiem, by drobne nici rozerwały się na drobne części wystrzeliwując dookoła niczym białe, lśniące konfetti. – Kończymy to twardością i stalową obroną. – Metapod zalśnił najpierw na zielono, a potem pokrył się metalicznym połyskiem. Dziewczyna powoli się ukłoniła, a publiczność biła jej aplauz za pomysłowy występ.

            Pierwszy do głosu zabrał się oczywiście Angelo, który ze znudzonego artysty, stał się ożywionym trenerem.
- To było coś. Bardzo pomysłowy występ. Wykorzystałaś tak prostego pokemona, o tak małej ilości ruchów i stworzyłaś z tego dzieło. To był bardzo dobry występ, właśnie o to mi chodziło – powiedział z entuzjazmem.
- Niesamowite. Twój Metapod jest piękny, a ty wydobyłaś z niego to co najlepsze – pochwaliła siostra Joy.
- Muszę przyznać, że jak na blondynkę wydajesz się być całkiem pojętna. Pokaz o ile był nudny, o tyle zasługuje na pochwałę – skomentował chłodno pan Martinson. Wciąż nie pałał szczerą nienawiścią do Alice.

            Dziewczyna zeszła ze sceny zadowolona z siebie. Nie spodziewała się, że ta ryzykowna kombinacja da jej tak pozytywne recenzje. Czuła, że dostała jedna z lepszych, o ile nie najlepszych komentarzy. Mogła się porównać ze wspaniałą Caroline.

            Dla Alice był to już udany debiut, chociaż marzyło jej się wziąć udział w finale. Teraz jednak musiała poczekać, aż sędziowie zagłosują, tym samym rozstrzygną kto przejdzie do drugiej rundy. Do drugiej rundy, a więc półfinału mogło zakwalifikować się tylko osiem osób. Osoby wybrane miały ze sobą stoczyć bitwy koordynatorskie, a więc takie, które ograniczone były czasowo(zazwyczaj pięć minut), a zwycięzcą był ten kto miał więcej punktów, które dostawało się za celny atak lub świetną kombinację, zaś za chybione uderzenie traciło się punkty.

            Wreszcie jury powróciło na swoje miejsca, a publiczność na chwilę ucichła. Wielki telebim wiszący nad boiskiem zmienił obraz. Zniknęła widniejąca wstążka, a pojawiło się puste żółte pole. Po chwili zaczęły pojawiać się fotografie szczęśliwców, zakwalifikowanych do następnej rudny. Oczywiście na pierwszym miejscu pojawiła się Caroline. Dziewczyna uśmiechnęła się i podskoczyła z radości. Następne cztery zdjęcia wciąż nie pokazywały Alice, która zaczęła nerwowo ściskać swój pokeball.

            Na szczęście szósta pozycja była jej. Pojawienie jej fotografii ucieszyło Kyle’a i Brada, którzy siedzieli na trybunach. Cieszyli się szczerze sukcesem swojej przyjaciółki. Dziewczyna tylko odetchnęła z ulgą, teraz stawka wzrosła, kolejny etap, to kolejne wyzwanie, którego zamierzała się podjąć.

            Tymczasem Kyle zastanawiał się czy jemu tak dobrze pójdzie w pierwszej Sali. Dziewczyna zrobiła naprawdę milowy krok, dzięki małej lekcji od Bugsy’ego. Kyle co prawda ostatnio wkładał całe swoje serce w treningi, no i jego zespół był całkiem dobry. Ambitny Poliwag, który mimo małego doświadczenia nadrabiał zapałem. Waleczny Sunkern, który był zaprawiony w walce oraz silny Heracross, który nie miał zacięć w walce, ale dobrze sobie radził i posiadał wiele ciekawych umiejętności.
- Jest świetna. – Brad przerwał milczenie, widząc zmartwienie na twarzy towarzysza.
- Tak, na pewno da radę w następnej rundzie – dodał Kyle, starając się skupić na tym co się dzieje.
- Właściwie dlaczego nie wrócisz do Azalea po odznakę? – spytał zaintrygowany.
- Nie wiem, po prostu kiedy stawiam cel, to się go trzymam, nawet jeśli poprzeczka ustawiona jest bardzo wysoko – odpowiedział. Często to go męczyło, ustawianie wysokiej poprzeczki i trzymanie się tego na siłę. Ciężko było mu się przyznać do porażki i po prostu odpuścić.
- Pamiętaj, że w podróży liczą się tylko dobre decyzje, nie zawsze liczy się honor. Wiadomo trzeba dać z siebie wszystko, lecz czasem trzeba po prostu odpuścić i zająć się czymś.
- Wiem, wiem -  nie dał dokończyć Kyle. Naprawdę nie miał ochoty tego słuchać, w szczególności, że przerażała go myśl. Czy mógł stracić swoje marzenie przez nadmierną ambicję?

            Na arenie pojawiła się Caroline i jakiś niebiesko włosy chłopak w garniturze. Pojedynek nie potrwał szybko, dziewczyna zaskakująco szybko wyzerowała punkty rywala, dostając się tym samym do półfinału. Alice w swoim pierwszym pojedynku też dała radę. W następnej rundzie miała zmierzyć się właśnie z Caroline. Marzyła się jej pierwsza wstążka, jednakże nie miała większych szans z doświadczoną koordynatorką. Traktowała ten pojedynek bardziej jako kolejną lekcję w drodze po sukces.

            Stanęła naprzeciwko siebie. Caroline z pięknymi długimi kruczymi włosami i jasną sukienką z czarnym paskiem po środku, którego był tęczowy kwiatek. Miała olśniewająco piękne malachitowe oczy, drobna o porcelanowej twarzy, niczym księżniczka z bajek. Prawdziwy ideał. Alice przestała odczuwać stres, zamierzała dać z siebie wszystko. Miała godnego przeciwnika, a poza tym była dumna ze swoich możliwości. Spodziewała się po swojej rywalce pokemona typu trawiastego, a więc wystawienie Staryu nie wchodziło w grę.
- Zacznijmy pojedynek półfinałowy. Powitajmy Caroline Mclone zdobywczynie już trzech wstążek. Po przeciwnej stronie kreatywna debiutantka Alice Grey – przedstawiła wesoło Julie.
- Wybieram cie Vileplume! – zaczęła Caroline. Jej pokemon jak zwykle prezentował się olśniewająco. Piękne czerwone płatki wydawały się wręcz błyszczeć od pyłku, który wydzielała.
- Cóż za zadbany pokemon – skomentowała Julie.
- Pędź Bellossom. – Pokemon tancerka wystrzeliła z czerwonego promienia i zaprezentowała się piruetem, który pokazał piękno jej liściastej sukienki.
- Cudowne. To będzie ciekawy pojedynek ewolucji Glooma – ucieszyła się Julie na ten widok, równie publiczność się ożywiła.

            Caroline uśmiechnęła się, jakby czuła się wygrana. Mina Alice zrzedła, czyżby zrobiła coś źle, przecież jej pokemon miał prawie równe szanse.
- Naprawdę trawiasty przeciwko trawiasto-trującemu? – zapytała nie kryjąc sarkazmu. – Dobra nauczymy cie jak walczyć.
- Mam kilka asów w rękawie.
- Jesteś debiutantką, niczym mnie nie zaskoczysz – odpowiedziała pewnie. W Alice coś się zagotowało, teraz tu nie chodziło o zwycięstwo, to była już walka o honor.
- Dobra koniec tego miłego. Vileplume słoneczny dzień i taniec płatków. – Po chwili z środka czerwonego kwiatu wystrzeliła jasna kula, która znosząc się pozostawiała kwiatową smugę, która przerodziła się w sztorm lecący w stronę Bellossoma.
- Bellossom, pokaż jej taniec liści. – Alice stworzyła tę kombinację, aby pokazać piękno ruchów wirującej Bellossom i siłę magicznych liści, która pozostawiały piękną zieloną smugę. Oczywiście po tańcu kwiatów nie pozostało nic, a Vileplume miał spore problemy.
- Straszne – zaśmiała się dziewczyna. – Vileplume słoneczny promień. – Kwiat zjaśniał na żółto i po chwili biała strużka światła rozbiła wszystkie liście.
- Bellossom unik. – Stworek uskoczył w ostatniej chwili, jednak nie udało się jej z gracją wylądować.
- Hiper promień! – nakazała, a po chwilę pomarańczowy promień mknął w stronę Bellossoma. Pokemon padł, a Alice straciła już połowę swoich punktów. Chociaż Caroline też straciła co nieco ze swojej puli.
- Bellossom, proszę wstań – wyjąkała. To była jej moment, bo za chwilę Vileplume miał odzyskać swoje siły i zaatakować kolejną serią. Alice musiała być teraz efektywna, bo przewaga punktowa była znaczna. Pokemon z trudem wstał. – Słodki pyłek. – Bellossom zaczął tańczyć niczym hawajskie tancerki, a wokół niej pojawił się różowy proszek, który popędził w stronę Vileplume. To bardzo go rozproszyło, dlatego że poczuła się przyjemnie.
- Vileplume, kończymy z tą amatorszczyzną. Trujący proszek, a potem nasienny pocisk. – Pokemonowi trudno było się skupić na wykonaniu ataku i robił to z nieznacznym opóźnieniem.
- Bellossom taniec liści, a potem cięcie.

            Fioletowy, połyskujący proszek już ruszył w stronę Bellossom, która otoczyła się tornadem magicznych liści. Nasienne pociski, uderzyły w fioletową chmurę, pochłaniając jej zawartość i zmieniając barwę na fioletową. Uderzenie nie było skuteczne, bo każde rozbijało się o czarne listki. Następnie Bellossom rozszerzył tornado, uderzając Vileplume. Po czym stworek z gracją skoczył, a jej suknia zalśniła na biało i się uniosła, a sam pokemon wprawił się w ruch obrotowy. Cięcie było ciosem typu normalnego, więc Caroline straciła nieco więcej punktów.
- To Ci nic nie da – skomentowała Caroline. – Dobra jeszcze raz nasienny pocisk z usypiającym proszkiem. – Tym razem Vileplume wyprowadził szybko atak. Nasienny pocisk pokrył się zielonym pyłem i kilka uderzeń trafiło w Bellossoma, który co prawda nie usnął, lecz widać było po nim delikatne otępienie.
- Bellosom szybko tornado liści. – Pokemona powtórzył atak, dzięki temu Alice miała pewność, że Vileplume nie zada bezpośredniego ciosu, co dawało jej chwilę na jakąś strategię.
- Dziewczyno, czy ty w ogóle myślisz? – Zapytała.
- Tak, nie widać? – odpowiedziała dumnie. Caroline nie chciała się wdawać w dyskusję, wolała zaprezentować wszystko w praktyce.
- Hiperpromień, teraz – nakazała. Pomarańczowy promień bez trudu rozbił ochronę magicznych liści. Uderzenie było celne, dlatego, że Bellosom nie był w stanie uniknąć ataku. Wciąż pozostawał pod wpływem usypiającego proszku.

            Przez chwilę pole pokrył kurz. Bellosom zniknął z pola widzenia. Caroline stała spokojnie, czekając na koniec, a Alice zaciskała pięść, wyczekując na moment, kiedy wszystko będzie jasne. Już po chwili pył zniknął, a oczom koordynatorek ukazał się leżący pokemon. Nagle rozbrzmiał dziwny dźwięk, a na pulpitach sędziów pojawiły się krzyżyki.
- Co za nieszczęście. Bellossom znokautowany. Cóż za wspaniały mecz, co prawda skończony przed czasem, ale jednak to było jedno z lepszych widowisk – skomentowała Julie.

            Alice podeszła do swojego pokemona wzięła go na ręce i przytuliła. Musiała iść teraz do centrum pokemon. Bellossom naprawdę mocno oberwał. Z drugiej strony stała Caroline uśmiechająca się i machająca dłonią do publiczności. Alice podeszła do niej, chociaż nie miała na to ochoty postanowiła jej pogratulować.
- Gratuluję, to był świetny mecz – powiedziała podając dłoń. Caroline spojrzała się na nią ze zdziwieniem, lecz po chwili się uśmiechnęła.
- Dziękuję, muszę przyznać masz talent, jednak jesteś tylko debiutantką, będzie dobrze. – odpowiedziała. Alice na chwilę zamarła, nie spodziewała się takiej odpowiedzi. Myślała, że dostanie jakąś odpowiedź, od której będzie miała się ochotę zabić. – Przepraszam, że na polu jestem taka zimna, ale tam obowiązuje sto procent skupienia. Musisz być twardą, bo inaczej cie zniszczą – wytłumaczyła.
- Jestem pod wrażeniem. Naprawdę jesteś wyjątkowa – pochwaliła Alice, która była zapatrzona w swoją rywalkę, kiedyś też taka chciałaby być. Dostała może i wycisk, ale był jej on potrzebny.

            Alice poszła do centrum pokemon. Kyle wstał trybunów i już miał iść, na szczęście Brad go zatrzymał.
- To nie ma sensu, ona teraz musi pomyśleć, podejrzewam, że i tak jest z siebie dumna. To był najlepszy mecz dzisiejszego dnia. – Brad doskonale wiedział jak to jest przegrać. Czasami trzeba po prostu siąść w samotności i pomyśleć, żeby nabrać od nowa siły.
- Znam ją lepiej. – Uparł się Kyle.
- Ona potrzebuje teraz pomyśleć, wcale jej nie pomożesz idąc tam. Musi zrozumieć co było nie tak. A poza tym mógłbyś obejrzeć finał, zawsze się czegoś nowego może nauczysz.
- W pokazach koordynatorskich?
- Tak. To jest jak mecz o odznakę. Musisz obrać dobrą strategię i współpracować ze swoim pokemonem. Niektóre kombinacje, sekwencje są pomocne – wytłumaczył Brad, sam podchodził do tego jak Kyle. Przez ten rok nauczył się wiele, zawsze uważał że porażki uczą najwięcej.

            W finale oczywiście spotkała się Caroline i Vileplume, kontra May Anme, która zamiast swojego słodkiego pokemonowego misia, wystawiła tym razem różowego stworka. Był nim Wigglytuff. Pojedynek nie trwał krótko, po serii pomysłowych kombinacji, ostateczny cios Caroline zadecydował o jej zwycięstwie. Zresztą dla nikogo nie było to szokiem. Sama Caroline czuła, że cięższy miała mecz półfinałowy, niż finałowy. Odbierając wstążkę szukała Alice na trybunach, lecz nie mogła się jej dopatrzeć. Nie zdziwił ją ten fakt, sama pamięta swoje początki, kiedy to odniosła druzgoczącą klęskę nie łapiąc się nawet do drugiej rundy. Teraz dojrzała i zrozumiała wiele.

            Tymczasem Alice siedziała w centrum pokemon i czekała na swojego stworka. Wpatrywała się w dwa pokeballe i zastanawiała się co będzie teraz.
- Coś się stało? – zapytała siostra Joy, która dopiero co wróciła z pokazów.
- Sama nie wiem –westchnęła. – Powinnam być szczęśliwa. Wystartowałam, przeszedłem do drugiej rundy, nawet dostałam się do półfinału i przegrałam z dzisiejszym zwycięzcą, więc porażka nie była taka zła – tłumaczyła, szukając sensu pochmurnego humoru.
- Porażka, to porażka, nie ważne na jak wysokim etapie – odpowiedziała różowo włosa kobieta. – Widzisz gdybyś wygrała cieszyłabyś się chwilę i koniec. Poczułabyś satysfakcję, a jutro wyznaczyłabyś sobie kolejny cel. Ty niestety przegrałaś. To normalne, że się tak czujesz włożyłaś w to serce i przez chwilę poczułaś, że jesteś naprawdę dobra. Ale się nie udało i zabolało. To co czujesz jest zupełnie normalne. Tylko zobacz na jedno, twój mecz był jednym z lepszych dzisiaj, było co oglądać, nawet finał nie był taki ekscytujący. Ty zadręczasz się tym, że nie jesteś wystarczająco dobra. Tym razem to był twój debiut i nikt nie spodziewał się tak dobrego wyniku, a że byli lepsi to już inna sprawa. Wiedz, że zawsze się znajdą, nigdy nie będziesz najwyżej i najniżej. Porażki nas czegoś uczą i motywują. Życie niestety nie jest usłane płatkami róż i to dzięki temu potrafisz walczyć o następny dzień. Pamiętaj, że to dopiero początek – rozgadała się siostra Joy, naprawdę przyglądała się dziewczynie i była z niej dumna. Wykazała się pomysłowością i talentem.
- Chyba masz rację. – Wycedziła niepewnie.

            Drzwi centrum pokemon otworzyły się i po chwili Brad i Kyle wparowali w pośpiechu do pomieszczenia.
- Super występ! – wypalił Brad, licząc na uścisk.
- Lizus – warknął Kyle.
- Dzięki, fajnie że mnie wspieraliście – odparła Alice chowając swoje pokeballe.
- Dla ciebie wszystko. – Brad uśmiechnął się łobuzersko patrząc się na dziewczynę.
- Nie ma to jak amant drugiej kategorii – jękną Kyle.
- Sam jesteś drugiej kategorii.
- Ja? Niby w czym? – zapytał licząc, że nie nastąpi kontra.
- Właściwie, to we wszystkim. – Wypalił.
- O naprawdę, i dlatego ci dokopałem ostatnio?

            Poliwag nie mógł już naprawdę tego nasłuchiwać, więc postanowił wkroczyć do akcji. Podskoczył na swoich niebieski nóżkach i wymierzył trenerom siarczysty policzek.
- Znowu? – Alice spojrzała się na małego rozjemcę.
- Poliwag, nie wolna ci tego robić – skarcił Kyle. Siostra Joy uważnie przyjrzała się całej sytuacji i po chwili na jej twarzy pojawił się uśmiech.
- Twój pokemon nie lubi kłótni. Być może przeżył jakąś traumę – próbowała to jakoś wyjaśnić.
- Albo chce im wybić głupotę – dodała Alice, po czym została zgromiona spojrzeniami chłopaków. – No co? Tak tylko sobie gdybam.
- Swoją drogą musimy się zmywać. Goldenrod City jest naprawdę daleko, a ja mam niecały rok, żeby zakwalifikować się do Ligii. – Kyle zmienił temat. Brad popatrzył się na niego ze zmartwieniem. Zdawał sobie sprawę, że czasu jest mało, ale nie miał ochoty mówić to znajomemu, który i tak pewnie był świadom swojego położenia.
- No tak, teraz czas na odznakę. – Alice musiała teraz iść na kompromis, chociaż w sumie i tak nie wiedziała, gdzie w okolicy będzie następny poke konkurs.
- Właściwie to możecie połączyć miłe z przyjemnym. Znam trasę, dzięki której dotrzecie do Goldenrod w przeciągu dwóch tygodni. Zaraz dam wam specjalną mapę. Myślę, że dacie sobie radę, a za niedługo będzie tam pokaz, chyba za niecałe trzy tygodnie. Mogłabyś skorzystać. Właściwie to oboje moglibyście załatwić swoje rzeczy w jednym czasie. – powiedziała siostra Joy.
- Byłoby świetnie – uradował się Kyle, jego przyjaciółka też podzielała jego entuzjazm.

            Tymczasem siostra Joy już poszła na zaplecze, a Vileplume przyniósł pokeball Alice, który od razu 
odebrała, była naprawdę szczęśliwa. Pozostawała tylko jeszcze jedna kwestia.
- Dokąd idziesz Brad? – spytał Kyle.
- Ja? – zdziwił się. – Muszę wybrać się do Violett City, a potem do Balckthorn. To są dwie odznaki, które chce zdobyć. Więc rozumiesz – odpowiedział.
- Czyli, że nie skusisz się na podróż z nami?
- Przykro mi, ale muszę odmówić, nie będę tracił czasu. Kolejnego roku nie mogę stracić. – wyjaśnił.


            Niedługo potem Brad wyruszył w swoją drogę. Alice i Kyle jeszcze odbyli szczerą rozmowę. Alice starała się uśmiechać. Właściwie to wychodziło jej to dość naturalnie, bo tak naprawdę nie musiała udawać. Kyle mimo to starał dobierać się odpowiednie słowa, aby nie urazić uczuć swojej przyjaciółki. Wreszcie po siódmej wieczorem postanowili, że opuszczą centrum pokemon. To był najlepszy moment, żeby udać się powrotem do lasu. Dla Kyle była to możliwość złapania nowego pokemona, które budzą się nocą. Tak więc zmotywowani i gotowi na kolejne wyzwania, ruszyli w dalszą podróż!
__________________
Od Autora:
Cześć! No i wróciliśmy do piątków. Mam nadzieję, że kolejny rozdział się podobał. Wciąż skupiam się trochę za bardzo na Alice, ale od ósmego rozdziału postaram się do zmienić(wciąż go piszę). Na chwile zniknął przemyślenia Kyle, żeby pojawiło się coś nowego od ósmego rozdziału. 

Jestem wam naprawdę wdzięczny za szczere opinie, pomoc w pisaniu. Myślę, że tak z roku i zacznę pisać jak człowiek :P. Czytałem ciekawy artykuł, że pisarze dzielą się na osoby, które potrafią tworzyć ciekawą akcję lub dobrze opisują sytuację. Chciałbym potrafić to drugie. Przyznaje szczerze, że nie jestem zbytnio zadowolony z moich opisów, ale biorąc pod uwagę, że pisze je ja, który tyle zwraca uwagi na szczegóły w otoczeniu co kot na marchewkę, to nie jest tak źle :P.

Ogólnie myślę i zmianie wyglądu i poprawieniu pierwszych rozdziałów. Co by to trochę lepiej wyglądało. Dziękuję Annetti za artykuł o dialogach. Przyznam miałem z tym problem. Nathaly też dzięki za wyłapanie błędów, w szczególności "pobekalle", nie powiem tez miałem ubaw.

Wreszcie na uczelni zaczął się zapiernicz, na całe szczęście, mimo wszystko postaram się być systematyczny. Na razie mam tylko jedną nockę zarwaną, ale koło zaliczone, opłacało się :D

A no i blog już ma pierwszy miesiąc. I jestem zadowolony. 400 wejść, pojawiło się kilka komentarzy i co najważniejsze ja go wciąż prowadzę. Raz nie spodziewałem się takich wyników(temat niszowy), dwa nie wierzyłem, że będę miał wenę. Napisałem 60 stron w Wordzie, biorąc pod uwagę niepublikowane rozdziały(kończę ósemkę).
Tyle paplaniny.
Pozdrawiam!

10 komentarzy:

  1. Dzisiaj komentarz trochę krótki, bo z ręką w gipsie trochę ciężko mi się pisze ;)
    Pokazy, no ja je wprost uwielbiam. Fajnie to wszystko przedstawiłeś. Marudzący sędziowie trafili wprost w moje serce. No i ważne jest to, że zwróciłeś uwagę na to, kto siedzi w centrum pokemon, gdy siostra Joy jest na pokazach. W zasadzie nigdy się nad tym nie zastanawiałam :) Jak dla mnie bardzo ciekawie to opisałeś i chętnie poczytam o kolejnych występach Alice ;) I znów urzekła mnie pomysłowość względem Metapoda :> Caroline wydaje się być ciekawą osobą, mam nadzieję, że przewidziałeś dla niej większe miejsce w fabule ;)
    A teraz czas na Kyle'a. Mam nadzieję, że jednak uda mu się zdobyć te osiem odznak w przeciągu roku. Chociaż nie przeczę, pojawiła się u mnie myśl, że ciekawie by było, gdyby mu się nie powiodło. Taki złośliwy chochlik we mnie wstąpił.
    Było kilka literówek i mówiąc o tym ile osób przeszło do drugiej rundy to napisałeś, że dostali się do półfinału, a oni dostali się do ćwierćfinału. Wydaje mi się, że piszesz coraz lepiej i błędów jakoś też tak mniej ;P

    Pozdrawiam

    Annetti

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jej, a co Ci się stało w rękę?
      Współczuję i życzę szybkiej poprawy.

      Usuń
  2. Najpierw mała korekta, bo Blogspot nie lubi moich długaśnych komentarzy i nie chce ich przyjąć jako jednej całości ;)
    "Miała opracowaną strategie" - brak haczyka na końcu przy ę. Wiem, czepiam się ^^"
    "Sukienką tą otrzymała od mamy na swoje osiemnaste urodziny." - tę sukienkę ;)
    "dobierając odpowiednią kombinację fryzury i makijażu.Wyglądała olśniewająco." - chyba zniknęła spacja między zdaniami.
    "Przewracała się właśnie na lewy bok, kiedy coś go szturchnęło w plecy. " - nic mi nie wiadomo, żeby Kyle zmienił płeć? I to dwukrotnie w jednym zdaniu ;)
    "Za pewne tak." - umm... zapewne?
    "Nigdy nie spodziewał się takiego wyboru" - kto się nie spodziewał?
    "Wykorzystałaś tak prostego pokemona, o tak małej ilości ruchów i stworzyłaś z tego dzieło." - liczbie, nie ilości.
    "ucieszyła się Julie na ten widok, równie publiczność się ożywiła." - chyba chodziło o "również".
    "Po chwili z środka czerwonego kwiatu wystrzeliła jasna kula, która znosząc się pozostawiała kwiatową smugę" - wznosząc,
    "siłę magicznych liści, która pozostawiały piękną zieloną smugę" - które,
    "Bellossom zaczął tańczyć niczym hawajskie tancerki, a wokół niej pojawił się różowy proszek, który popędził w stronę Vileplume. To bardzo go rozproszyło, dlatego że poczuła się przyjemnie." - ok, to ja już nie mam pojęcia kto tu jest jakiej płci...
    "Pokemona powtórzył atak" - Pokemona? Czyli jednak dziewczynka? ;)
    "Caroline spojrzała się na nią ze zdziwieniem, lecz po chwili się uśmiechnęła." - Spojrzała się? Wrrr...
    "Kyle wstał trybunów i już miał iść" - ciekawie to brzmi, ale chyba jednak "wstał z trybun" ;)
    "- To nie ma sensu, ona teraz musi pomyśleć, podejrzewam, że i tak jest z siebie dumna. To był najlepszy mecz dzisiejszego dnia" - tutaj błędu jako tako nie ma, ale nie wiem czy zauważyłeś: to był dopiero DRUGI mecz tamtego dnia, więc, de facto, najlepszy z dwóch ;D
    "Wystartowałam, przeszedłem do drugiej rundy, nawet dostałam się do półfinału i przegrałam z dzisiejszym zwycięzcą" - mam wrażenie, że wszyscy Twoi bohaterowie miewają problemy z tożsamością płciową ;)
    "Podskoczył na swoich niebieski nóżkach i wymierzył trenerom siarczysty policzek. " - niebieskich,
    "- Poliwag, nie wolna ci tego robić" - nie wolno.
    I to by było na tyle.




    OdpowiedzUsuń
  3. A teraz cała reszta. Zanim zacznę, dwa słowa do Annetti: rany, co z Twoją ręką? Gdyby była zima, pomyślałabym, że na nartach byłaś albo coś. Ale teraz? W gipsie?

    A teraz co do Ciebie, Kyle. Rozkręcasz się. To widać. I zaręczam Ci, że ten roczny plan poprawy stylu pisarskiego ma duże szanse powodzenia. Sama uważam, że PKA dało mi strasznie dużo. Wiem, że mam jeszcze sporo do dopracowania, ale lubię pisać i wiele się nauczyłam dzięki "głupiemu opku o Pokemonach" - jak by powiedzieli niektórzy. Także trzymam kciuki i wierzę, że wytrwasz w postanowieniach. Wybacz też, że nie pojawił się mój komentarz pod poprzednim rozdziałem. Myślałam, że mnie coś trafi normalnie... wystosowałam taki długaśni komentarzyk i już przy końcu przerwało mi połączenie i całość poszła się bujać. Nie miałam już siły wstukiwać tego drugi raz...
    A, ktoś tu ma koła zaliczeniowe? Tak szybko już na drugi semestr, czy tak późno jeszcze na pierwszy? Tak szczerze, to ja ostatni raz nockę zarwałam na drugim, może na trzecim roku. Teraz wole się wyspać :D No i jak na razie skutecznie, bo szczęśliwie poprawek jeszcze nie było. I mam nadzieję, że na sam koniec już nie będzie. Oby... W ogóle to strasznie mnie ciekawi co studiujesz. Sądząc po fragmentach notatek jakie kiedyś przytoczyłeś, to obstawiam, że jest to coś biologicznego, może medycznego?
    No, mniejsza. Wracajmy do bloga. To się nazywa zacięty pojedynek. Nie wiem czemu, ale mam wrażenie, że koordynatorzy zawsze są jakoś tak bardziej zawzięci od trenerów (jej, moja Nathaly dałaby mi za to stwierdzenie nieźle po głowie...). Chociaż dziwi mnie, że Alice nie wygrała. Z taką kombinacją w zanadrzu: " potem kolejne pół godziny spędziła przed lustrem, dobierając odpowiednią kombinację fryzury i makijażu." :D Nie spodziewałam się, że zdobędzie wstążkę. Bez przesady z tym szczęściem żółtodzioba. A Kyle i mój Ben to chyba kupują gacie w jednym sklepie ;P Czyżby Kyle poczuł się zazdrosny? Zawsze wykłócał się z Alice i Poliwag musiał ich rozdzielać. Chyba, że to taki buntownik z wyboru i kłóci się z kim popadnie? Biedny Poliwag będzie miał w takim razie sporo roboty. Gorzej jeśli ewoluuje w Poliwratha. Policzka z takiej piąchy Kyle może już nie przeżyć :D
    Pozdrawiam,
    Nath

    PS. Fakt, pobekale na stałe weszły do mojego słownika powiedzonek :) Wszystko dzięki Tobie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nathaly, zemdlałam w łazience i nie wiadomo jakim sposobem rozwaliłam plastikową miskę, przy okazji coś tam sobie łamiąc w palcu :) Ale już jest znacznie lepiej :)

      A teraz odniosę się jeszcze do opowiadania. Faktycznie bohaterowie często zmieniają płeć :> Gender się szerzy!

      Usuń
    2. Tak coś medycznego studiuję, no ale nie mogę zdradzić, dlatego że wyszukiwarka posłużyła by ludziom z roku za źródło informacji, A u nas po prostu dla własnego bezpieczeństwa lepiej mieć dystans.

      A przyznam, że opowiadanie coraz bardziej mi się podoba, jeśli chodzi o pisanie :D

      Usuń
    3. O rany, biedna Annetti... ja się kiedyś rozwaliłam spadając z orzecha, ale Ty pobiłaś mnie na głowę. Połamać się o plastik? O.O

      Jeśli chodzi o ochronę danych osobowych, to oczywiście nie będę drążyć tematu. U mnie akurat ludzie z uczelni wiedzą o moich fanfickowych zapędach, ale znów nie znam nikogo, kto miałby z tym problem.

      Usuń
  4. Widzę, że opowiadanie wkroczyło na wyższe tory. Alice zyskała cenne doświadczenie, a Kyle... no właśnie Kyle xD czekam na jego walkę o odznakę, na ewolucję Poliwaga i nowych pokemonów, taki Poliwrath to było by coś :D. I jeszcze tak na koniec chciałbym Ci powiedzieć, że chciałbym kiedyś pisać na podobnym poziomie co ty, czytając twoje rozdziały otrzymuję dawkę motywacji do pisania własnych, czekam na kolejne. Pozdrawiam :) :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "chciałbym ci powiedzieć, że chciałbym" - super xD proszę Cię udawaj, że tego nie widzisz jeśli to przeczytasz :D

      Usuń
  5. Alice mnie pozytywnie zaskoczyła. Prezentacja, jaką ułożyła dla Metapoda, była prosta i piękna, wyobrażałam sobie po kolei każdy jej element i zachwyciłam się. Miło widzieć, że dziewczyna przejawia zdolności w kierunku Poke-pokazów. Miejmy nadzieję, że Kyle także odniesie swoje zwycięstwa. Bardzo bym chciała poczytać przede wszystkim o akcjach jego Sunkerna.
    W trzecim akapicie powinno być "sukienkę tę", nie "sukienką tą" ;)

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy