logo

IV. Butterfingers can be killer too.

IV. Butterfingers can be killer too.

            Porażki powinny dołować, a mnie szczerze motywują, czuję w sobie nową energię. Faktycznie ostatnimi czasy nie wykazałem się jakimiś wyjątkowymi zdolnościami, ale wczorajsza lekcja wiele wniosła. Lepiej teraz niż za miesiąc.

            Myślę, że błędy uczą nas więcej niż podręczniki całego świata. Czymże byłaby wiedza teoretyczna, bez wiedzy praktycznej i czy wiedza teoretyczna w ogóle przydaje się w tej praktycznej?

            Czytam tak wiele, między innymi psychologiczne bzdety, a i tak popełniamy błędy. Oddajemy się w toksyczne relacje, kłócimy się, bez zrozumienia drugiej strony. Czy teoria ma w ogóle jakieś zastosowanie?

            Dopiero kiedy się sparzymy wiemy, że ogień jest gorący, a nie stąd, że wyczytaliśmy. Zresztą nawet gdyby ktoś nam tak powiedział i tak zapragnęlibyśmy spróbować.

            Życie uczy nas najwięcej, dlatego że człowiek popełnia w życiu wiele błędów, a po każdym błędzie stajemy się silniejsi i gotowi do działania. Choć niektórzy nie uczą się niczego przez całe życie i niektórych błędów trzeba i tak unikać, bez ich próbowania.

            Alice i Kyle przemierzali bujny las Ilex. Mijali kolejne olbrzymie drzewa, jedną ze ścieżek, która ciągnęła się pośród koron olbrzymich roślin. Alice zaczynała tracić już cierpliwość, ponieważ od dwóch godzin wciąż błądzili. Kyle natomiast starał się zachować spokój i udawał, że wszystko jest pod kontrolą, chociaż zdawał sobie sprawę, że w rzeczywistości są zgubieni.

            Koordynatorka nie zamierzała już tolerować nieudolnej wycieczki swojego przyjaciela i postanowiła przejąć stery.
- Dawaj tę mapę! Lepiej sobie poradzę. – Chwyciła za jeden z boków mapy i prawie ją wyrwała z rąk towarzysza.
- Spokojnie. Wiem mniej więcej co musimy zrobić! – Warknął nie dając jej szans.
- Mówiłeś to trzynaście drzew temu, jak znaleźliśmy ten mały ogród Peach berry. A i tak dalej błądzimy, więc dawaj, panie ekspercie! – Krzyknęła. Poliwag zwolnił kroku, aby przypadkiem nie znaleźć się po środku konfliktu.
- Masz, spróbuj sobie poradzić! – Cisnął w nią skrawkiem papieru. Dziewczyna posłała mu groźne spojrzenie.

            Rozłożyli mapę na drodze. Alice przeanalizowała całą sprawę, sprawdzili gdzie się zgubili i dokąd powinni iść, nie daleko było jakieś miasto. Pomimo tego, że chcieli dotrzeć do Goldenrod City musieli na chwilę zboczyć z trasy, ponieważ ich pokemony potrzebowały wizyty w centrum pokemon. Po za tym sen w łóżku byłby miłą odmianą od małego namiotu i śpiwora.
- Jesteśmy mniej więcej tutaj. – Zarysował jej ręką lokalizacje. Dziewczyna uważnie się spojrzała i obróciła mapę.
- Skoro tu zaczęliśmy to musimy, iść tutaj, a potem skręcić w prawo i będziemy! – Powiedziała pełna entuzjazmu. Kyle walnął się ręką w głowę.
- Tak! Jasne, bo północ jest na południu. – Jęknął. – Trzymasz odwrotnie mapę, popatrz na kompas. – Pokazał jej mały czarny przedmiot wskazujący odwrotne kierunki niż na bokach mapy.

            Dziewczyna przez chwilę się zarumieniła, przełknęła ślinę i obróciła mapę jakby nic się nie stało.
- Skoro jesteśmy tu i chcemy dotrzeć tu. – Kontynuowała. – Powinniśmy iść chyba tą drogą. – Wskazała.
- Kobieto! Zlituj się, ty nawet nie wiesz co czytasz. – Wypalił.
- Znalazł się pan mądrala, to drzewo wygląda inaczej od tamtego, a to jest podobne, już chyba to rozgryzłem. – Przedrzeźniała nerwowo trzęsąc głową.
- Przynajmniej umiem czytać mapę.
- Tak, ależ oczywiście, że umiesz – przeciągnęła wysokim głosem. – To czemu tu stoimy panie profesorze!?
- Niepotrzebny bagaż nas spowalnia. – Skomentował. Dziewczyna już miała użyć rękoczyny, żeby wygrać spór, ale wtedy wtrącił się Poliwag. Wycelował wodną bronią w przyjaciół.
- Za co to? – Jęknął przemoczony Kyle.
- Nawet pokemona nie potrafisz kont…- Zanim Alice zdążyła coś powiedzieć, Poliwag doskoczył obydwoje i wymierzył podwójny cios swoimi ogonem prosto w twarz.
- Nauczyłeś się podwójnego uderzenia. – Ucieszył się Kyle.
- Pol, Poli, Poli – zaczął piszczeć zdenerwowany pokemon.
- On chyba chce żebyśmy się uspokoili. – Zauważyła Alice.
- Przepraszam, nie jesteś zbędnym bagażem, może trochę się zgubiłem. – Zaczął Kyle.
- Nie ma sprawy. Przyjmuję przeprosiny. – Odparła. – Może i się mądrzysz, ale w sumie lepiej czytasz ode mnie mapę. – Kyle spojrzał się na nią ironicznie: „ Naprawdę?”. Nie był do końca zadowolony z przeprosin, ale lepsze to niż gubienie się w tym ogromnym lesie. Z drugiej jednak strony wolałby zostawić koordynatorkę na pastwę losu.

            Podróżnicy przeanalizowali jeszcze raz swoją lokalizację, spojrzeli na mapę, spojrzeli przed siebie i spróbowali odtworzyć przebieg podróży. Po dogłębnej analizie już prawie wiedzieli, gdzie mają wyjść. Ruszyli w drogę, mając nadzieję, że tym razem dojdą do celu.
- Zobacz! – Krzyknęła uradowana Alice widząc jak zza drzew wyłaniają się promienie słoneczne.
- Wreszcie. – Odparł Kyle widząc wydeptaną dróżkę, która jak się okazało prowadzi na rozległą polanę.

            Piękna zielona polana pokrywała niezliczone ilości hektarów przestrzeni, ciągnęła się przez cały horyzont. Zielony pagórek, u którego podnóża znajdowała się mała wioska, nad rzeczką. Na łące dało się dostrzec różnego typu pokemony. Od wesołych, latających robaków zbierających nektar z roślin, po kwitnące pokemony hasające po łące.
-  Tu jest pięknie. – Skomentowała Alice, nie mogąc nacieszyć się pięknym pejzażem. Roku nadawała świetna pogoda, prawie bezchmurne niebo i dużo słońca. Dziewczyna popędziła przed siebie, żeby położyć się na łące i oddać się kąpieli słonecznej.

            Powoli za nią szedł Kyle, który też miał ochotę odpocząć, ale widząc tak dużą różnorodność pokemonów czuł, że to czas by złapać swojego pierwszego stworka. Szybko przeczesywał wzrokiem całą przestrzeń w poszukiwaniu jakiejś zdobyczy. Nagle zobaczył pokemona o jakim marzył. Żółta, gruszkowata głowa, trzymała się na cienkiej brązowej łodydze, które kończyła się korzonkami. Dwa listki odstawały stworkowi niczym ręce. Kyle wyciągnął pokedex, aby się upewnić.

Bellsprout pokemon roślina. Łączy w sobie typ trawiasty i trujący. Jego żółta głowa umieszczona jest na brązowej łodydze, która jest bardzo elastyczna, co sprawia, że pokemon łatwo unika ataków oponenta, a jego korzenie zawsze trzymają się ziemi, dzięki czemu oporny jest na ataki elektrycznego. Bellsprout zamieszkuje, raczej ciepłe miejsce, gdzie może się wygrzewać.
- Będziesz mój. – Wycedził. – Poliwag wodna broń. – Niebieski stworek aż podskoczył ze szczęścia, że bierze udział w pierwszej swojej walce i z całej siły wystrzelił mały, ale bardzo silny i szybki strumień wody. Bellsprout nie robiąc sobie nic z tego ataku, po prostu się zgiął. Atak Poliwaga przepłynął obok łodygi, małego spryciarza. – No dobra, skoro to nie działa spróbuj podwójnego klapsa. – Pokemon doskoczył do rośliny, i już miał wymierzyć cios swoim ogonem, jednakże mały spryciarz wygiął się do tyłu, praktycznie kładąc się na ziemię i Poliwag przeskoczył go.

            Kyle zacisnął tylko pięści, zaczął się naprawdę irytować, nie wiedział, że tak trudno jest złapać dzikiego pokemona. Z drugiej strony wiedział, że taki Bellsprout jest wart każdego wysiłku.
- Hej, to nie ładnie dręczyć czyjeś pokemony. – Powiedział jakiś męski głos dobiegający zza pleców Kyle, ten odwrócił się szybko. Przed nim stał brunet, niższy od niego, o kasztanowych oczach i śniadej, ciemnej cerze. Ubrany w zielony t-shirt i ciemne dżinsy, a  także czerwone trampki.
- Przepraszam. – wymamrotał zawstydzony trener.
- Hmm nic się nie stało. Tak to jest jak zostawisz swojego pokemona bez opieki. – Odpowiedział nie chowając żadnej urazy do nowego znajomego. – Jestem Brad, a ty? – Przedstawił się podając dłoń.
- Kyle. Mieszkasz może tutaj? – Zapytał, by rozpocząć rozmowę.
- Nie, przyjechałem tutaj na trawiasty turniej. Tak naprawdę pochodzę z Olivne City, mam szesnaście lat, od roku podróżuję po Johto.- Opowiedział w skrócie.
- Trawiasty turniej? – Zdziwił się Kyle.
- Tak, widzisz w tej małej wiosce, zwanej Floruse Villiage odbywa się co roku turniej trawiastych pokemonów. W rywalizacji może wciąć każdy, kto posiada pokemona trawiastego, jako główny typ. Założeniem konkursu jest zebranie miłośników trawiastych pokemonów i walka w małej lidze. Ja chciałem sprawdzić się z Bellsproutem. Ćwiczyliśmy ostatnio ostro. Wystartowałem rok temu do Ligii, ale nie zdążyłem zdobyć ośmiu odznak i cóż, teraz zostały mi tylko dwie do zdobycia, korzystając z okazji doszkalam swoje stworki. – Wytłumaczył. – A Ciebie co tu sprowadza?
- W sumie zabłądziliśmy z koleżanką. – Wskazał na Alice, która leżała najlepsze w trawie wygrzewając się ze swoim Caterpie. – Więc przypadkiem wyszliśmy tutaj. Ja wystartowałem w tym roku, chciałbym też w tym się dostać. To mój drugi dzień podróży, zmierzamy do Goldenrod City.
- Żeby zmierzyć się z Whitney. – Dokończył. – Powodzenia, ja odpuściłem sobie ten stadion, ona jest naprawdę stuknięta.
- To znaczy?- Spytał nie rozumiejąc co Brad miał na myśli.
- Zobaczysz. – Powiedział tajemniczo.

            Brada nagle olśniło, dwóch trenerów stało na łące, to najlepszy sposób, żeby sprawdzić swoje siły. Przy okazji jego Bellsprout miałby doświadczenie przed turniejem.
- Co ty na małą walkę pokemon? – Zapytał pewny swojego.
- Z miłą chęcią. – Odpowiedział Kyle. – Jeden na jeden, dobrze?
- Tak, rozumiem, że masz tylko Poliwaga?
- Tak.
- Hej, zacznijcie wreszcie! – Krzyknęła dziewczyna wstając. – Tam są trawiaste pokemony, myślę, że jeden przydałby mi się do pokazów.
- A to jest Alice. – Wskazał niechętnie Kyle.
- Miło mi Cię poznać. – Powiedział entuzjastycznie. Po czym podszedł do dziewczyny. – Jesteś koordynatorką tak? – Zadał to pytanie uwodzicielskim głosem.
- Tak, słodki jesteś, ale trochę młody. – Zgasiła go, nie dając szans na przelotny flirt.
- Za młody na co? – Dalej zgrywał amanta.
- Na mnie, chociaż, jak się wykażesz.
- Tylko patrz.
- Na litość…- Kyle wybuchł nie mogąc znieść tego tandetnego podrywu. – Walczymy czy nie?
- Już idę.

            Chłopcy rozstawili się na odpowiednią odległość. Alice stanęła z boku, po środku odległości między jednym, a drugim, zamierzała sędziować. Marzyła o tym, żeby Kyle wygrał, bo nie miała ochoty zadawać się z tym szczeniakiem.
- Walka jeden na jeden, zaczynajcie. – Powiedziała bez większego przywiązania i szybko przybrała pozycję siedzącą.
- Poliwag ruszaj. – Krzyknął Kyle, a mały stworek stanął tuż przed nim.
- Bellsprout, pokażemy im. – Pokemon roślina wygiął się robiąc ze swoje łodygi pętlę, jakby drwił z rywala.
- Poliwag wodna broń. – Po raz kolejny strumień wody błyskawicznie wystrzelił w Bellsprouta, ale ten jedynie wygiął się w bok.
- Serio? Wodny atak? Dobra Bellsprout ostry liść. – Pokemon zamachnął się, wysyłając szybko wirujące liście.
- Unik i podwójny klaps. – Poliwag szybko uskoczył i wykorzystał liście przeciwnika niczym kamienie w rzece, skacząc po nim z gracją. Znalazł się nad trawiastym pokemonem i zadał kolejny niecelny cios.
- Gratuluje szybkości, ale nie masz szans nas zaatakować. Dzikie pnącze. – Z małych listków wyłoniły się dwa zielone pnącza, które spętały stópki niebieskiego stworka. – A teraz nim rzuć. – Bellsprout zamachnął się wyrzucając napastnika zza swoich pleców, aż na pole przed sobą. Uderzenie zostawiło mały dołek w ziemi, po ciele Poliwaga.

            Kyle był przerażony, żaden jego atak nie był skuteczny. Do tego Brad miał przewagę typów, jego pokemon do tego był niesamowicie zwinny, a Poliwag niestety nie znał zbyt wielu ataków. Kyle nie miał zamiaru jednak się poddać, zrozumiał że musi na razie grać defensywnie i czekać na błąd oponenta.
- Bellsprout dodajmy sobie przewagi. Usypiający proszek. – Z żółtego pyszczka wystrzelił biały proszek, o zielonym połysku. Biała chmura znalazła się już nad Poliwagiem.
- Nawadnianie. – Poliwag wystrzelił słaby strumień wody w górę, który utworzył małą fontannę. Woda zmieszała się z pyłkiem sprawiając, że spłynęła nie dając pożądanego efektu.
- Pomysłowe. – Skomentował Brad, będąc pod wrażenie. – Ale to nie wystarczy. Bellsprout jeszcze raz ostry liść.
- Poliwag unik. – Pokemon powtórzył swoje skoki z gracją. Tym razem wylądował z dala od przeciwnika.
- Nasienny pocisk. – Z żółtego pyszczka rośliny wystrzeliły małe zielone kulki lecące z zawrotną prędkością.
- Wodna broń. – Polecił Kyle. Ataki zmierzyły się ze sobą, neutralizując się.

            Brad zaczął się już irytować. Miał przewagę typów i tak naprawdę miał już prawie zwycięstwo, lecz nie mógł wymierzyć ostatecznego ciosu. Pokemony coraz bardziej się męczyły, co nie było dla niego korzystne, ponieważ Bellsprout nie zadawał już tak silnych ataków. Kyle był w gorszej sytuacji, jeżeli jego pokemon miał się jeszcze męczyć, to by padł. To był czas na atak, nagle zrozumiał gdzie leży problem.
- Bellsprout dzikie pnącze. – Nakazał Brad. Liczył, że to najskuteczniejsze posunięcie. Dwie liany popędziły w stronę Poliwaga i po raz kolejny złapały go za nogę.
- Odbij się! – Krzyknął Kyle. Poliwag czekał i kiedy liana tuż przed uderzeniem zwolniła jego stopę, zaczął działać. Odbił się od podłoża i wzbił się w górę. – Podwójny klaps. – Powiedział.
- Ostry liść. To nasza szansa! – Ucieszył się Brad. A w stronę szybującego stworka poleciały ostre liście, które po raz kolejny zostały wykorzystane przez Poliwaga jako sposób na szybszą podróż. Już szykował się do ataku, jednak nie wystawił swojego ogona przed siebie, a parł swoim brzuchem. Kyle się zdziwił. Wokół pokemona pojawiła się poświata związana z siłami oporu powietrza. Stworek uderzył masą ciała w roślinę, która nie zdążyła zareagować.

            Kurz zasłonił pole walki i nikt nie mógł odgadnąć, jak zakończyło się uderzenie. Kyle był naprawdę zaskoczony, jego pokemon nauczył się nowego.
- Czy to był atak ciałem? – Kyle zamarł na chwilę. W między czasie kurz odsłonił dwa pokemony. Poliwag przygniatał ciałem Bellsprouta.
- Ha! To nie koniec. Bellsprout ścisk! – Stworek zdążył się otrząsnąć i opleść wokół Poliwaga.
- Wodna broń w podłoże i atak ciałem. – Poliwag wystrzelił strumień wody, podnosząc się ponad powierzchnię gruntu, a następnie upadł wraz z owiniętą rośliną wokół niego.
- Bellsprout wstaniesz? – Spytał przestraszony Brad. W jednej chwili stracił całą przewagę, każdy jego atak był nieskuteczny co gorsza obracał się przeciwko niemu. Pokemon jednak uwolnił ze ścisku Poliwaga i powoli wstał.
- Dobra, teraz podwójny klaps.
- Ostry liść – rzucił, zanim oponent zaatakował. Celny cios odrzucił Poliwaga. Na szczęście, nie był to ostatni cios. Stworek miał przez chwilę problem ze wstaniem, ale udało się mu ruszyć.
- Jak dobrze. – Odetchnął Kyle. Stara strategia nic nie dawała, a jeden dobrze wyprowadzony atak dawał mu wiele opcji. – Poliwag wodna broń.
- Dalej się w to bawimy. – Zadrwił Brad.
- Obracaj się przy tym. – Pokemon wypuści strumień wody i stanął na koniuszku swojej stópki, drugą energicznie się odpychając, strumień nie był za długi, żeby trenerzy też nie dostali uderzenia podczas ataku. Strumień był jednak na tyle długi, żeby dostał Bellsprout, którego zwinności nic nie dawała. Nie miał on siły tak nisko się schylić, a kiedy już się odgiął dostawał kolejnym uderzeniem. W końcu jego korzonki oderwały się od podłoża, a stworek upadł nieprzytomny.
- Bellsprout wracaj. – Wyciągnął przed siebie pokeball i Bellsprout zniknął w czerwonym promieniu. – Świetna robota! – Pochwalił przyglądając się pokemonowi.
- Poliwag, udało się nam. – Kyle podbiegł i uściskał swojego pupila, który podskakiwał ze szczęścia. – Nie wiedziałem, że nauczyłeś się ataku ciałem. Jestem z Ciebie dumny.

            Alice odetchnęła z ulgą, wreszcie miała jasny powód, by odmówić amatorowi. Mimo porażki, była pod wrażeniem jego zdolności, ponieważ jego pokemon świetnie sobie radził, jednakże musiała przyznać, że Kyle wygrał tylko dzięki pomysłowości i fartowi.
- Widzisz, niestety. Musisz być lepszym trenerem, ale już patrzę się na Ciebie przychylnym okiem. – Pocieszyła go blondynka przeczesując swoje długie pasma włosów.
- Naprawdę? – Spytał wyraźnie zainteresowany.
- Tak. – Puściła do niego oko i zaśmiała się, zasłaniając usta.
- Ty, królewno czaru, musimy iść do miasta. – Kyle zepsuł chwilę swoim wtrąceniem.

            Cała trójka postanowiła udać się do wioski w dolinie. Przemierzając ścieżkę, podziwiali różne pokemony. Alice paliły się oczy na widok Vileplume, Meganium i innych pięknych kwiatowych pokemonów. Również Kyle nie odrywał wzroku od wspaniałych stworków, miał ochotę jednego upolować. Był to jego ulubiony typ pokemon, wraz z wodnymi stworkami, które ubóstwiał.

            Wreszcie dotarli do malowniczej miejscowości. Od samego wejścia znajdowało się tu dużo drewnianych domów, niczym z bajki. Piękne ostre dach, z gankiem, utworzonym przez niewielki daszek, podtrzymywanym przez drewniane, kwadratowe filary, często porośnięte bluszczem lub innymi pnącymi, kwitnącymi roślinami. Do około domów, znajdowały się płotki, różnej barwy i kształtu, które odgradzały kwiatowe ogrody.
- Tu jest pięknie. Zostańmy tu. – Przerwała milczenie oczarowana koordynatorka.
- Na dzień zostaniemy. Z miłą chęcią zobaczę turniej. – Odparł Kyle. Było mu wszystko jedno, mógł tu potrenować, a może nawet coś złapać.
- Super. – Ucieszyła się dziewczyna i wypuściła małego Caterpie. – Spójrz maluchu jakie piękne miejsce. – Robak długo jej nie słuchał dał susa do pierwszego z ogrodów i zajął się pożeraniem liści.
- Myślę, że podziela twój entuzjazm. – Zażartował Kyle.
- Tylko ty tak określasz radość –odpyskowała.
- Pójdziecie może ze mną do centrum pokemon? – Zapytał Brad.
- Tak, jak najbardziej. – Odpowiedział Kyle.

            Kilka minut później znaleźli się koło białego budynku, ku zdziwieniu przybyszy centrum pokemon wyglądało tak samo. Kyle spodziewał się kolejnej drewnianej chatki z zielonym pokeballem. Po chwili zauważył, że faktycznie na dachu zamiast czerwonego pokeballa, jest i zielony. W środku było bardzo dużo rośli, a siostrze Joy towarzyszył Vileplume. Kyle nie czekał, wyciągnął pokedex.

Vileplume pokemon trawiasto-trujący. Najstarsza forma Oddisha. Ma duży piękny czerwony kwiat, który wydziela trujący pyłek. Zazwyczaj są spokojne, uwielbiają łąki, gdzie wygrzewają się w blasku słońca. Po kropkach na kwiecie można rozpoznać płeć tego pokemona. Po za trującymi właściwościami potrafi leczyć za pomocą aromaterapii.

            Alice zachwyciła się maluchem i podbiegła do niego, łapiąc go za małe niebieskie rączki.
- On jest cudowny, gdzie go złapałaś? – Spytała zauroczona.
- Ona. – Poprawiła kobieta. – Tutaj każdy ma jakiegoś trawiastego pokemona. Ja dostałam go jak był jeszcze mały Oddishem. Czym mogę wam służyć? – Spojrzała się na chłopaków.
- Mogłabyś opatrzyć nasze pokemony? – Zapytał Brad podając sześć pobekali.
- Przepraszam, ale muszę. – Powiedział Kyle, wyciągając czerwony pokeball. Poliwag skłonił tylko główkę i po chwili zniknął.
- Zaraz, ja Cię skądś znam! – Przyjrzała się dokładniej brunetowi w zielonej koszulce. – Rok temu też startowałeś w naszym konkursie z Chikoritą. Jak poszło Ci w lidze? – Zadała to pytanie, nie zdając sobie sprawy, że jest to niezbyt przyjemne dla Brad’a.
- No cóż, nie zakwalifikowałem się, za długo walczyłem w Blackthorn City, podjąłem walkę, aż trzy razy, a potem górska przeprawa do Violett City skończyła się porażką, ale postanowiłem trochę poćwiczyć, stworzyć nową drużynę, żeby mieć więcej asów w tej lidze, a nie startować z sześcioma. Dzisiaj chcę zaprezentować mojego nowego Bellsprouta. – Oznajmił.

            Kyle przez cały czas od pojedynku zastanawiał się, jak mógł wygrać z doświadczonym już trenerem, teraz zrozumiał, że Bellsprout był nowym nabytkiem.
- Ostatnio poradziłeś sobie całkiem dobrze, może dzisiaj wygrasz. – Pielęgniarka wesołym akcentem opuściła pomieszczenie.
- Jak Ci poszło ostatnim razem? – Zainteresował się Kyle.
- Odpadłem w półfinale, byłem po dwóch miesiącach podróży, myślałem że nabiorę trochę doświadczenia. Tak też się stało, wróciłem tutaj z myślą o podpatrzeniu ciekawych strategii. Zapisy odbywają się do osiemnastej, więc mam trochę czasu. – Wytłumaczył.

            Kyle’owi nagle rozbłysły oczy. Skoro zapisy są do osiemnastej, a nie ma jeszcze godziny dwunastej, może złapałby sobie jakiegoś pokemona i wystartował w dzisiejszych zawodach. Alice spojrzała się w jego stronę i wiedziała, że jest coś na rzeczy, wolała nie zadawać tego pytania.
- Co ty kombinujesz? – Zapytała przerażona wstając od szklanego stoliczka, na którym położyła swoją żółtą torbę.
- A co jeśli złapałbym nowego pokemona? – Spojrzał na dziewczynę, która nie podzielała jego entuzjazmu.
- Naprawdę, myślisz że się wyrobisz? Złapiesz pokemona, wyleczysz go i pójdziesz walczyć, nie znając jego możliwości? – Zapytała niedowierzająca.
- Oj tam, od razu tak to ujmujesz. Po prostu się zabawię. – Odparł wymachując ręką.
- W sumie, ja też mogłabym coś złapać. – Pomyślała.
- Więc chodźmy! – Ucieszył się, po czym wesoło podskoczył wystawiając ku górze pięść.

            Dwójka przyjaciół pospiesznie opuściła centrum pokemon i skierowała się w stronę pięknej polany. Oboje weszli w poszukiwaniu pokemonów. Było ich tak wiele, lecz kiedy już się na jakiegoś trafiło nagle zniknął. Kyle jednak znalazł malucha, który nie zamierzał nigdzie zniknąć.

Sunkern pokemon nasienie typu trawiastego. Sunkern uwielbia wygrzewać się w blasku promieni słonecznych, aby przyspieszyć kiełkowanie swoich listków. Bardzo szybko pochłania energię słońca, która wzmacnia jego siły.
  
          Kyle wystawił pokeball i wtedy sobie dopiero przypomniał, że Poliwag był w centrum pokemon. Mimo wszystko postanowił zaryzykować i wysłała czerwony pokeball przed siebie. Trawiasty stworek po chwili zniknął i równie szybko pojawił się ponownie. Alice miała więcej szczęścia, w przeciwieństwie do swojego przyjaciela nie zostawiła wszystkich pokemonów w centrum pokemon, wreszcie dostrzegła swoją zdobycz. Spojrzała tylko do pokedexu.

Bellosom pokemon typu trawiastego, najwyższa forma Oddisha. Bellossomy cenione są za swoje zdolności taneczne. Posiadają sukienkę u tworzoną z żółtych i zielonych liści, którymi zgrabnie poruszają w czasie tańca. Są wyjątkowo zwinne. Spotkać je można na łąkach, gdzie wesoło hasają w poszukiwaniu energii słonecznej.

            Wyjęła już czerwono białą kulę. To była jej szansa, albo się uda, albo nie. Postawiła wszystko na swojego nowo wybranego.
- Caterpie wybieram cię. Atakuj strzałem nicią. – Tuż przed trenerką wyłoniła się postać robaka, która na komendę wystrzeliła jedwabną nicią zahaczając o jeden z listków Bellosoma. Pokemon był bardzo zdenerwowany tym faktem i szybko wystrzelił czarne liście z zieloną poświatą, które bez problemu przecięły sieć. Alice mimo to nie chciała się poddać. – Spróbuj jeszcze raz, tym razem przytwierdź ją do podłoża. – Jednak Caterpie był za wolny. Pokemon kwiat zdołał uniknąć uderzenia, a jej łapki po chwili zabłysnęły na zielono i stały się ostre. Stworek zaczął szybko biec w stronę podopiecznego Alice.
- Przygotuj się. – Powiedziała przyglądając się całej sytuacji. Caterpie napiął się, był gotowy zaatakować. – Teraz robaczy gryz. – Zielony stworek rzucił się przed siebie, świetnie umknął ostrym łapką i ugryzł Bellossoma. Stworek upadł. – Jeszcze raz strzał nicią! – Caterpie przytwierdził rywala do podłoża. Bellossom nie mógł się ruszyć. – Wykończ ją serią uderzeń!

            Caterpie uderzał raz z przodu, raz z tyłu pokemona. Bellossom nie był w stanie nawet zareagować, bo kiedy otrząsnęła się po jednym uderzeniu nadchodziło drugie, w dodatku nie była w stanie się ruszyć. Po chwili już padła. Alice wyjęła pokeball i rzuciła przed siebie. Kula pochłonęła Bellossoma i przez chwilę huśtała się na boki, przy czym świecił jej czerwony przycisk. Koordynatorka zacisnęła pięści, tak bardzo chciała złapać nowego pokemona, który był stworzony do jej pokazów. Po chwili kula zastygła. Alice podbiegła i chwyciła swoją zdobycz. Wykonała piruet i wystawiła przed siebie złapany pokeball.
- Gdzie tu jest sprawiedliwość? – Wyjąkał Kyle. W tym czasie Caterpie wystrzelił fontannę nici ponad siebie. Pokrył się białą substancją, która stwardniała i przybrała zieloną barwę.
- A! – Pisnęła dziewczyna, nie mogąc uwierzyć w szczęście jakie ją spotkało. Jej Caterpie to teraz Metapod.
- Naprawdę? – Warknął niepocieszony Kyle.
- Najlepszy dzień w życiu.
- To co startujesz na turnieju? – Spytał, choć wcale go to nie obchodziło.
- Nie wiem, czy zdążymy jest siedemnasta. Może po prostu obejrzymy całe wydarzenie, a jutro z rana pójdziemy w dalszą podróż? – Zaproponowała, wciąż przyglądając się nowej zdobyczy.
- Myślę, że to dobry pomysł, ale chodźmy zobaczyć jak poszło Brad’owi.

            Przyjaciele udali się powrotem do wioski, zjawili się akurat w momencie rozpoczęcia wielkiego turnieju. Rywalizacja była zacięta, w szczególności że w grę wchodziły tylko trawiaste pokemony, których ataki nie były przeciwko sobie zbyt skuteczne. W każdej potyczce liczyły się zupełnie inne umiejętności niż siła ataku.

            Do finału na szczęście zakwalifikował się Brad. Dzielnie pokonali w poprzednim pojedynku Ivysaura, a teraz mieli się zmierzyć z rudowłosą dziewczyną, która wystawiła do walki Vileplume.
- Zapraszamy na finał. W finale zmierzą się Brad Chanst i Caroline Mclone. Kto wygra? – Cedził spiker.

            Stworek dziewczyny był pokaźnych rozmiarów, jego kwiat był znacznie większy niż ten u siostry Joy. Bellsprout wyglądał przy nim naprawdę marnie. Szanse były w miarę wyrównane, oba stworki reprezentował ten sam typ, jak i podtyp.
- Zaczynamy rundę finałową. – Ogłosił sędzia.
- Vileplume słoneczny dzień. – Nakazała rudowłosa, a pokemon wystrzelił kulą ze środka swojego kwiatu. Dodatkowa ilość światła wzmocniła szybkość obydwu pokemonów.
- Naprawdę? To wzmacnia też mojego pokemona, ale skoro wolisz. Bellsprout dzikie pnącze i rzut! – Dwie liany popędziły w stronę wroga. Vileplume został rzucony o ziemie, jednakże nie wywołało to na nim większego wrażenia.
- Przygotuj się na porażkę. – Powiedziała pewnie siebie, uśmiechając się złowrogo.
- Niedoczekanie Twoje. Bellsprout usypiający proszek! – Biało zielona mgiełka popędziła w stronę Vileplume.
- Vileplume kwiecisty taniec. – Różowe płatki  utworzyły wir nad kwiatem pokemona i pochłonęły magiczny proszek. Pokemon wykorzystał tą mieszankę, aby zaatakować bezbronnego Bellsprouta. Uderzenie było celne. Pokemon roślina znalazła się w środku wiru obrywając listkami, kiedy wir ustał, Bellsprout leżał drzemiąc.
- Nie! Bellsprout wstawaj! – Nawoływał przerażony trener.
- Skończ to! Hiperpromień. – Nakazała, a w kwiecie pokemona pojawił się pomarańczowy blask, który trafił celnie śpiącego Bellsprouta. Uderzenie było tak mocne, że odrzuciło go, aż na barierki. Mecz był już skończony, Bellsprout leżał znokautowany.

           Kyle i Alice przyglądali się tej rozgrywce z niedowierzaniem. To był dość szybki pojedynek, a Caroline wykazała się świetną techniką, która zainspirowała obserwujących.
- Jest naprawdę dobra. – Wyszeptał Kyle wciąż przyglądając się całemu wydarzeniu.
- Nie chciałabym z nią walczyć. – Dodała Alice, połykając ślinę.
- Mam nadzieję, że kiedyś też będę miał tyle doświadczenia. – Skomentował. – Szkoda mi tylko Brad’a naprawdę się przyłożył, jego walki były całkiem dobre. No, ale jego pokemon jest jeszcze młody, więc zawsze to coś przegrać z taką trenerką.
- Nie powiedziałabym. To było wręcz upokarzające. Żaden jego atak nie był skuteczny, a ona wykonała tylko dwa bezpośrednie i wygrała.
- Chodź pójdziemy go pocieszyć.


           Alice i Kyle opuścili swoje miejsca i postanowili zejść do swojego znajomego, aby pogratulować mu drugiego miejsca i świetnych walk, które stoczył w trakcie turnieju. Później wszyscy udali się do centrum pokemon, aby tam dowiedzieć się, że ich przygoda w tym mieście nie skończy się tylko na jednej nocy.

_____________________
Od Autora:
Cześć, dzisiaj jakaś taka niespodzianka, ogólnie rozdziały wypadają w piątek, ale pomyślałem, że czwarty rzucę już teraz, w szczególności, że piszę już ósmy rozdział. Kto wie może w niedziele albo poniedziałek rzucę kolejny rozdział, jakbym przypadkiem napisał 9 już. 

Taka prośba, jeśli widzicie jakieś błędy proszę piszcie, będę poprawiał na bieżąco, bo zdaje sobie sprawę, że je popełniam i jest ich trochę, nawet nie jeśli chodzi o ortografię, ale także formy niektórych wyrazów. Zawsze będzie jakiś wgląd. Na razie jedna osoba mi napisała parę błędów odnośnie pierwsze rozdziału i postaram się je poprawić. 

Ogólnie do pisania jestem zmotywowany, chociaż robię coraz gorszej jakości, no i pisać też za bardzo nie umiem. Zazdroszczę innym super opisów, jednakże pisać będę bo po prostu to lubię ;).

Pozdrawiam ;)

8 komentarzy:

  1. Hej :) Bardzo podoba mi się twoje opowiadanie i to, że przedstawiłeś powód wyruszenia w podróż pokemon w całkiem inny sposób niż powszechnie się to robi. Ogólnie uważam, że nieźle piszesz i potrafisz wymyślić ciekawe przygody dla swoich bohaterów. Na przykład ta sprawa z Bugsym i robakami. W zasadzie też do tej pory nie rozmyślałam nad tym, że można tak dobrze zaprezentować Caterpie czy Metapoda. Poza tym bardzo polubiłam Philipa, a jeszcze bardziej jego Pichu <3 A teraz zabieram się za czytanie rozdziału czwartego :)
    " Porażki powinny dołować, a mnie szczerz motywują" zjadłeś e :)
    "Alice przeanalizowała całą sprawę, sprawdzili gdzie się zgubili i dokąd powinni iść, nie daleko było jakieś miasto." - wydaje mi się, że coś tu nie gra, a przynajmniej końcówka. To z tym miastem jest po przecinku jakby wyrwane z kontekstu. Ja bym postawiła kropkę po "dokąd powinni iść", a z końcówki zrobić osobne zdanie.
    "Dziewczyna już miała użyć rękoczyny, żeby wygrać spór, ale wtedy wtrącił się Poliwag." - już miała doprowadzić do rękoczynów. Ich chyba nie można użyć :)
    "Ruszyli w drogę, mając nadzieję, że tym razem dojdą. " - jakbyś dopisał np. że dojdą do celu, to byłoby idealnie :)
    " Atak Poliwaga przepłyną " - zabrakło ł na końcu
    "W rywalizacji może wciąć każdy," - nie napisałeś co może wziąć :) proponowałabym udział :D
    "teraz zostało mi tylko dwie " - zostały
    "Brada nagle olśniło, dwóch trenerów stało na łące, to najlepszy sposób, żeby sprawdzić swoje siły." - to jakoś też mi nie gra. Może powinno być: ...dwóch trenerów na łące, to najlepszy sposób... albo: dwóch trenerów stało na łące, a to najlepszy ...
    " Kurz zasłonił Polę walki" - pole
    "- Zaraz ja Cię skądś znam!" - po zaraz przecinek albo kropka
    "zaprezentować moje nowego " - mojego

    Podobało mi się :) Zagubienie w lesie było bardzo zabawną sytuacją :D Między innymi dlatego jestem zwolenniczką GPS-ów. Przekomarzania Kyle'a i Alice trafiają prosto w moje serce. Są w tym świetni (i bardzo przypominają mi dwójkę moich znajomych z klasy :D). Bellsprout jest świetny xD A Kyle chyba na razie nie ma szczęścia co do łapania pokemonów. Mam nadzieję, że w końcu mu się uda ;) Brad wydaje się całkiem ok, i jestem ciekawa jakie ma jeszcze pokemony. Wnioskuję, że posiada ich już pewną gromadkę, skoro zdobył tyle odznak. Fajny pomysł z tym trawiastym turniejem xD Cieszę się, że Alice zdobyła Bellosoma (i Metapoda przy okazji :) ). Coś czuję, że ten pokemon przyda jej się w konkursach! Fajnie też opisujesz walki. Ogólnie jestem na TAK i bardzo chętnie przeczytam twoje następne rozdziały.
    Ps. ostatnio zaczęłam zwracać uwagę na zapisy dialogowe i zainteresowałam się tym, jak to powinno wyglądać. Myślę, że np. ten poradnik: http://www.piszmy.pl/zasady-pisania-dialogow-o-dialogach/Chapter.html
    mógłby ci się przydać. Ja dzięki niemu trochę lepiej ogarniam to wszystko.

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rany... te przemyślenia Kyle'a o wiedzy i robieniu błędów. Mam wrażenie, że możesz przypadkiem studiować coś psychologiczno-filozoficznego. W każdym razie ja siedzę w tym temacie już od jakiegoś czasu i jak widzę "teoria", "praktyka" i "błędy", to nawet już nie zamierzam się zastanawiać czy się z tym zgadzam czy nie. To nie Twoja wina, Kyle. Po prostu pisanie pracy magisterskiej (de facto z... wiedzy właśnie) źle na mnie działa. Przejdźmy więc to konkretów, czyli do pomyłek :)

    "chociaż zdawał sobie sprawę, że w rzeczywistości są zgubieni. " - może lepiej po prostu "zgubili się"? Są zgubieni brzmi trochę jakby mieli zaraz oberwać asteroidą ;)
    "nie daleko było jakieś miasto" - "niedaleko" łącznie się pisze,
    "Po za tym sen w łóżku byłby miłą odmianą od małego namiotu i śpiwora." - "poza" tak samo,
    "Dziewczyna uważnie się spojrzała i obróciła mapę." - jeden z moich ulubionych błędów ^^ Nie można "się spojrzeć", ani "się patrzeć". Polecam zapamiętać, bo wiele osób tak mówi. Ja też - ale dzielnie z tym walczę.
    "Poliwag doskoczył obydwoje i wymierzył podwójny cios swoimi ogonem prosto w twarz." - doskoczył obydwoje? Czyli... co właściwie zrobił?
    "Kyle spojrzał się na nią ironicznie" - patrz dwie poprawki wyżej,
    "Zielony pagórek, u którego podnóża znajdowała się mała wioska, nad rzeczką." - umm... zielony pagórek co? To zdanie brzmi troszkę, jakby brakowało drugiej części.
    "Roku nadawała świetna pogoda" - "Nadawać roku" to jakieś ludowe przysłowie z Johto? Jestem z Kanto, więc się nie znam ;)
    "dzięki czemu oporny jest na ataki elektrycznego." - raczej oDporny. Oporne to są bakterie na leki, a nie Bellsprout na ataki. Biolog Ci to mówi ;)
    "Atak Poliwaga przepłynął obok łodygi, małego spryciarza." - ten przecinek to tam chyba zabłądził jak Kyle i Alice w lesie. Lepiej niech znajdzie drogę wyjścia z tego zdania...
    "Powiedział jakiś męski głos dobiegający zza pleców Kyle, ten odwrócił się szybko." - polecam rozdzielić to na dwa zdania, bo wychodzi na to, że głos się odwrócił.
    "Tak naprawdę pochodzę z Olivne City" - Skąd? Chyba zjadło Ci się literkę w nazwie miasta.
    "Wskazał na Alice, która leżała najlepsze w trawie " - "w najlepsze"
    "Poliwag szybko uskoczył i wykorzystał liście przeciwnika niczym kamienie w rzece, skacząc po nim z gracją." - "po nich"
    "Gratuluje szybkości, ale nie masz szans nas zaatakować." - "gratuluję"
    "Skomentował Brad, będąc pod wrażenie" - "wrażeniem"
    "Kyle był naprawdę zaskoczony, jego pokemon nauczył się nowego." - nowego czego?
    " W między czasie kurz odsłonił dwa pokemony" - nie będę się zastanawiać, czy to się pisze razem czy osobno, bo w języku polskim nie ma czegoś takiego jak "międzyczas" ;)
    "Piękne ostre dach" - hmm, coś tu jest nie tak...
    "Po za trującymi właściwościami potrafi leczyć za pomocą aromaterapii." - "poza" po raz drugi ;)
    "Zapytał Brad podając sześć pobekali." - Przepraszam, ale wybuchnęłam właśnie śmiechem. Niektóre literówki są taaakie urocze. Podał sześć czego? Te "pobekale" podbiły mi humor na resztę wieczoru :))
    "nie zdając sobie sprawy, że jest to niezbyt przyjemne dla Brad’a." - jeśli na końcu np. imienia czy nazwiska jest spółgłoska, to apostrof nie jest potrzebny.
    "Posiadają sukienkę u tworzoną z żółtych i zielonych liści" - "utworzoną". Razem, zdecydowanie.
    "świetnie umknął ostrym łapką i ugryzł Bellossoma." - "łapkom";
    "Stworek dziewczyny był pokaźnych rozmiarów, jego kwiat był znacznie większy niż ten u siostry Joy." - to siostra Joy też miała na sobie jakiś kwiat? ;)

    Nathaly

    OdpowiedzUsuń
  3. Tyle poprawek. Resztę wyłapała Annetti :) Musiałam rozbić komentarz na pół, bo masz limit znaków. Da się to jakoś zmienić? Bo wiesz, lubię długaśnie komentarze zostawiać od czasu do czasu ;) Teraz do treści... Alice najwidoczniej jest wiernym wyznawcą teorii przebiegunowania Ziemi, skoro już przestawia kierunki. Za to Kyle - niepoprawny optymista. Nic to, że dostało się ogonem po twarzy. Grunt, że Poliwag umie Podwójne Uderzenie! Tak, tak, szklanka zawsze do połowy pełna ;) Choć muszę przyznać, ma powody. Chociaż z łapaniem Pokemonów zbytnio mu nie idzie, to jego maluch uczy się nowych ataków w zawrotnym tempie.
    Dobrze, że Brad się pojawił, bo pewnie Alice i Kyle nie mieliby pojęcia o turnieju, a co za tym idzie, nie byłoby też pewnie nowego podopiecznego. Stwierdzam oficjalnie, Alice jest całkiem niezła. Mam nadzieję, że już wkrótce zobaczymy ją z Butterfree u boku :) I dlaczego mam dziwnie nieodparte wrażenie, że ta cała Caroline może nieźle namieszać naszej Alice na pokazach?...
    Szkoda, że Kyle'owi nie wyszło z tym Sunkernem. To jeden z moich Johtowskich ulubieńców. Nie wykluczam, że na PKA również się pojawi jako podopieczny jednej z postaci. No właśnie, my tu gadu gadu, a rozdział z okazji pierwszego dnia wiosny sam się nie napisze! Na koniec powiem jeszcze, że walka Kyle'a z Bradem była niesamowicie długa. Szacunek dla obu stworków, musiały dać z siebie naprawdę dużo.
    Czekam na kolejne przygody u Ciebie i biegnę zająć się Nathaly, bo mój blog już zbyt długo stoi w miejscu.
    Pozdrowienia znad klawiatury ;)
    Nathaly

    OdpowiedzUsuń
  4. Cytując Kyle'a: "Gdzie tu jest sprawiedliwość" może czuć się nieco zdeprymowany widząc jak Alice z niemalże łatwością łapię drugiego pokemona. Walka oczywiście świetna ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Alice,Kyle i Poliwag przypominają mi Asha,Misty i Pikachu.Brad po prostu żal.Z łatwością dał się pokonać.W walce z Kylem był niezły ale i tak przegrał i to z początkującym.Ja rozumiem,że Bellsprout dopiero co złapany no ale błagam!Np. Olivier z mojego bloga użył nowo złapanego Lostera Bulbasaura do walki z liderem i wygrał!Żal Bead.Naprawdę żal.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznam, że Kyle miał trochę szczęścia, ogólnie Kyle do pewnego momentu wygrywa, bo ma farta. Brad pewnie się jeszcze pojawi

      Usuń
  6. Zabawne jest to, jak siostra Joy zwróciła uwagę Alice, że jej Vileplume to samica, a potem sama mówiła o stworku "on". Ach, siostro Joy, najłatwiej pouczać innych, co nie? ;)
    I nowa postać wskoczyła, wylewny Brad, niewyrośnięty podrywacz. Alice, dałabyś mu szansę, chłopak ma kozackiego Bellsprouta, a to, że jest młodszy, dodaje tylko uroku (proszę mnie tu nie podejrzewać o zapędy pedofilskie :P). Co tam, że potem Caroline rozwaliła go w drobny mak, ale na silne panny nie ma mocnych ;)
    Zauważyłam, że często gubisz literki w słowach, a czasem i nawet całe słowa ("Kyle był naprawdę zaskoczony, jego pokemon nauczył się nowego."). Ale jak napisałeś, że za bloga się weźmiesz, a błędy zostały już wskazane przez Nathaly i Annetti, to ja dam sobie spokój.
    Zauważyłam nowy rozdział, ale nie chciałam robić sobie spiolerów, więc go nie czytałam. Chociaż i tak mi nie umknął istotny fakt na temat Alice. Niech to! Zawsze sobie zepsuję czytanie -_- Zjechałam do dopisku "od Autora" i zobaczyłam niewesołą wieść o Twoim stanie zdrowia. Obyś szybko poczuł się lepiej :) Co tu więcej napisać? Ech, bardziej lakonicznie już nie mogłam tego ująć.
    I nick nowy... Ach, ten angielski, jakby polskiego języka nie było, no naprawdę... *zrzędzi i marudzi*. No nic, Mroźny Oddechu, spadam spać i wkrótce zapewne zapoznam się z piątym rozdziałem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odpowiem ze smutkiem :(
      Myślałem, że wyrobię się z edycją rozdziałów, bo wiem, że tutaj kwiczy wszystko i podczas reedycji drugiego rozdziału, paru rzeczy się dopatrzyłem. Czas na trzeci. Niestety musiałaś , to przeczytać...
      Co do nicku, to hmmm... nie wiem czy nie przejść na łacinę. Tak jak adres mojego nowego bloga. Ogólnie temat bardzo zimny :D

      Usuń

Obserwatorzy