XVII. The legend of horse and dragon(part2)
Morskie fale
pieniły się, obmywając piaszczysty brzeg wyspy. Na końcu plaży zaczynała się
bujna zielona dżungla, w której przeważały palmy. Pod jedną z nich leżał Kyle.
Otworzył oczy i jęknął z bólu, dopiero teraz poczuł wczorajszy wieczór. W jego
głowie przewijały się wydarzenia dnia wczorajszego. Spienione fale, sztorm, on
za łodzią, Poliwhirl holujący go aż tu.
- Dziękuję – wyszeptał do Poliwhirla, który chodził nerwowo po plaży, zataczając przy tym kółka.
- Poli, Poli – ucieszył się niebieski stworek widząc przytomnego trenera. Kyle próbował wstać, udało mu się jedynie przyjąć pozycję siedzącą. Złapał się dłonią za kark, aby go rozmasować.
- Dziękuję – wyszeptał do Poliwhirla, który chodził nerwowo po plaży, zataczając przy tym kółka.
- Poli, Poli – ucieszył się niebieski stworek widząc przytomnego trenera. Kyle próbował wstać, udało mu się jedynie przyjąć pozycję siedzącą. Złapał się dłonią za kark, aby go rozmasować.
Kiedy
doszedł w miarę do siebie, postanowił się rozejrzeć po okolicy. Wzorkiem
wyszukiwał jakiegoś elementu, który by mu podpowiedział, gdzie też się
znajduje. Niestety nie dostrzegł nic ważnego. No poza ciałem rudowłosej
dziewczyny, która leżała nieopodal niego.
- Caroline! – krzyknął przerażony, myśląc o najgorszym. Wigglytuff wyłonił się za swojej trenerki, poruszając przy tym charakterystycznie uszami, jakby była zdziwiona reakcją trenera.
- Caroline! Słyszy mnie? – ponowił wołanie. Dziewczyna otworzyła swoje zielone oczy i spojrzała na chłopaka.
- Próbuję spać! – mruknę poirytowana. Kyle uśmiechnął się i wtulił się w dziewczynę. – Auu – jęknęła z bólu, czując wszystkie żebra.
- Przepraszam – powiedział Kyle, odkładając swoją przyjaciółkę powrotem na ziemie.
- Nie się nie stało – odpowiedziała, po czym postanowiła wstać.
- Pamiętasz w ogóle co się stało? – zapytał.
- Ciężko jest nic nie pamiętać. Pamiętam Gyaradosa, który używał hiperpromienia, potem wypadliśmy i jakimś cudem nasze pokemony nas tutaj przytargały – opowiedziała.
- I nic więcej? – spytał licząc na jakąś wskazówkę.
- Ciężko było coś zapamiętać, tyle się działo.
- Ciekawe na której wyspie jesteśmy – zastanowił się Kyle, spoglądając w stronę dżungli.
- No nic, musimy upolować jakiegoś wodnego pokemona i zbudować tratwę – zasugerowała.
- Poli, Poli! – zaznaczył swoją obecność wodny stworek.
- Wiem Poliwhirl, że jesteś wodnym pokemonem, ale potrzebujesz pomocy. Masa tratwy, nasza i do tego siła morza. Nie wiadomo, co tam się wydarzy – odparła, wskazując na wyjątkowo spokojne morze. Polwihirl założył ręce na brzuch i spojrzał na nią znacząco. – To że teraz jest ładnie nic nie znaczy. Pamiętasz wczoraj?
- Caroline! – krzyknął przerażony, myśląc o najgorszym. Wigglytuff wyłonił się za swojej trenerki, poruszając przy tym charakterystycznie uszami, jakby była zdziwiona reakcją trenera.
- Caroline! Słyszy mnie? – ponowił wołanie. Dziewczyna otworzyła swoje zielone oczy i spojrzała na chłopaka.
- Próbuję spać! – mruknę poirytowana. Kyle uśmiechnął się i wtulił się w dziewczynę. – Auu – jęknęła z bólu, czując wszystkie żebra.
- Przepraszam – powiedział Kyle, odkładając swoją przyjaciółkę powrotem na ziemie.
- Nie się nie stało – odpowiedziała, po czym postanowiła wstać.
- Pamiętasz w ogóle co się stało? – zapytał.
- Ciężko jest nic nie pamiętać. Pamiętam Gyaradosa, który używał hiperpromienia, potem wypadliśmy i jakimś cudem nasze pokemony nas tutaj przytargały – opowiedziała.
- I nic więcej? – spytał licząc na jakąś wskazówkę.
- Ciężko było coś zapamiętać, tyle się działo.
- Ciekawe na której wyspie jesteśmy – zastanowił się Kyle, spoglądając w stronę dżungli.
- No nic, musimy upolować jakiegoś wodnego pokemona i zbudować tratwę – zasugerowała.
- Poli, Poli! – zaznaczył swoją obecność wodny stworek.
- Wiem Poliwhirl, że jesteś wodnym pokemonem, ale potrzebujesz pomocy. Masa tratwy, nasza i do tego siła morza. Nie wiadomo, co tam się wydarzy – odparła, wskazując na wyjątkowo spokojne morze. Polwihirl założył ręce na brzuch i spojrzał na nią znacząco. – To że teraz jest ładnie nic nie znaczy. Pamiętasz wczoraj?
Kyle
wyjął z torby małą niebieską kulę z siatką na niej. Przyjrzał się netballowi i
ruszył w stronę morza.
- No to czas na polowanie – uśmiechnął się do Poliwhirla.
- Czemu wy wszyscy macie netballe? – zapytała Caroline, przypominając sobie Alice.
- Jestem z Azalea Town, my mamy wszystkie pokeballe – roześmiał się.
- No tak Kurt i te sprawy – powiedziała.
- A tak na poważnie tata mi podesłał kilka takich, w końcu ma bzika na punkcie wodnych pokemonów – odpowiedział.
- No to czas na polowanie – uśmiechnął się do Poliwhirla.
- Czemu wy wszyscy macie netballe? – zapytała Caroline, przypominając sobie Alice.
- Jestem z Azalea Town, my mamy wszystkie pokeballe – roześmiał się.
- No tak Kurt i te sprawy – powiedziała.
- A tak na poważnie tata mi podesłał kilka takich, w końcu ma bzika na punkcie wodnych pokemonów – odpowiedział.
Brunet
ruszył w stronę morza. Może i nie miał ze sobą wędki, ale postanowił spróbować
swojego szczęścia. W końcu na brzegu można często spotkać Staryu, albo Seala,
chociaż w tym klimacie ciężko spotkać lodowego pokemona. Chłopak postanowił
jednak spróbować.
Powoli
wchodził do wody, aby nie dostać skurczu. Chłodne fale obmywały mu nogi, dzięki
czemu przystosowywał się do panujących warunków. Był dopiero ranek, a więc woda
po całej nocy wystudziła się. Na brzegu widać było tylko wesoło chodzące Krabby
i małe Sheldery. Dla Kyle, było to za mało, te stworki nie dałyby rady, gdyby
doszło do jakiś komplikacji. Chłopak wypatrzył dryfującego Seadrę, dziwił się,
że ten pokemon, jest tak blisko brzegu. One raczej żyją w morskich głębinach.
- Mamy szczęśliwy dzień. Dobra Poliwhirl, to twoja runda – powiedział wskazując na niebieskiego malucha. – Zacznij od podwójnego klapsa!
- Poli, Poli! – ucieszył się, po czym doskoczył do rywala i zadał mu dwa siarczyste policzki.
- Mamy szczęśliwy dzień. Dobra Poliwhirl, to twoja runda – powiedział wskazując na niebieskiego malucha. – Zacznij od podwójnego klapsa!
- Poli, Poli! – ucieszył się, po czym doskoczył do rywala i zadał mu dwa siarczyste policzki.
Seadra
nie był zadowolony z tego powodu. Zanurkował pod wodę.
- Nie pozwól mu uciec! Goń go! – nakazał Kyle. Nie musiał długo czekać. Pod wodą zaczęło emitować białe światło, po czym Polwihirl został odrzucony przez morską falę.
- O szlak, to Kingdra! – krzyknął przerażony. Pokemon może i nie było duży, ale na pewno był bardzo silny i odporny na wodne ataki. – Damy radę!
- Zaatakuj go łamaczem murów – rozkazał. Poliwhirl nie zdołał jednak wymierzyć ciosu, ponieważ trafiła go niebiesko-fioletowa kula energii. – Nie dobrze, smoczy puls.
- Nie pozwól mu uciec! Goń go! – nakazał Kyle. Nie musiał długo czekać. Pod wodą zaczęło emitować białe światło, po czym Polwihirl został odrzucony przez morską falę.
- O szlak, to Kingdra! – krzyknął przerażony. Pokemon może i nie było duży, ale na pewno był bardzo silny i odporny na wodne ataki. – Damy radę!
- Zaatakuj go łamaczem murów – rozkazał. Poliwhirl nie zdołał jednak wymierzyć ciosu, ponieważ trafiła go niebiesko-fioletowa kula energii. – Nie dobrze, smoczy puls.
Pół
smok, nie zamierzał odpuścić, wyglądał na naprawdę zirytowanego. Ktoś śmiał
zakłócić jego
spokój, teraz tego kogoś czekała sroga kara.
- Polwihirl jeszcze raz łamacz murów – ponowił. Kigdra również powtórzyła ruch. – Odbij! – Kyle był przygotowany na tę sytuację. Poliwhirl wykorzystując łamacz murów odbił kulę smoczej energii. Dla Kingdry, był to bardzo bolesny cios.
- A teraz łamacz murów i podwójny klaps! – Poliwhirl celnym uderzeniem wytrącił z równowagi niebieskiego stworka, po czym zadał mu kilka ciosów otwartą dłonią. – Nie dajmy mu wytchnąć. Pokaż mu naszą lodową pięść! – rozkazał. W końcu ćwiczyli ten ruch jeszcze w Goldnerod City. Biała pięść bez problemu trafiła w cel. Kingdra ryknął z bólu i upadł. Kyle nie czekał ani chwili i wyrzucił pokeball, aby złapać ofiarę.
- Polwihirl jeszcze raz łamacz murów – ponowił. Kigdra również powtórzyła ruch. – Odbij! – Kyle był przygotowany na tę sytuację. Poliwhirl wykorzystując łamacz murów odbił kulę smoczej energii. Dla Kingdry, był to bardzo bolesny cios.
- A teraz łamacz murów i podwójny klaps! – Poliwhirl celnym uderzeniem wytrącił z równowagi niebieskiego stworka, po czym zadał mu kilka ciosów otwartą dłonią. – Nie dajmy mu wytchnąć. Pokaż mu naszą lodową pięść! – rozkazał. W końcu ćwiczyli ten ruch jeszcze w Goldnerod City. Biała pięść bez problemu trafiła w cel. Kingdra ryknął z bólu i upadł. Kyle nie czekał ani chwili i wyrzucił pokeball, aby złapać ofiarę.
Nie
minęła minuta, a Kingdra był już nowym członkiem zespołu Kyle’a. Chłopak
ucieszył się i w podskokach pobiegł po pokeball, który dryfował na fali.
Chłopak złapał czerwoną kulę upadając w wodę. Wyłonił się z ręką wzniesioną ku
górze, śmiejąc się przy tym.
Caroline
z założonymi rękoma, czekała na niego. Spoglądała na niego, jak na małe
dziecko, które właśnie ostało lizaka i musiała chwilę się pocieszyć zdobyczą.
- Skończyłeś? – zapytała spoglądając na niego znacząco.
- Tak – mruknął bez entuzjazmu i pomaszerował w stronę brzegu.
- Z taką zdobyczą mamy szansę – powiedziała. – Zostaje tylko zbudować tratwę i będzie po sprawie!
- Tak bo dopłynięcie, będzie najprostsze – skomentował z ironią.
- Z takim pokemonem na pewno – odparła i ruszyła w stronę dżungli.
- Zaczekaj! – rzucił za nią Kyle.
- Skończyłeś? – zapytała spoglądając na niego znacząco.
- Tak – mruknął bez entuzjazmu i pomaszerował w stronę brzegu.
- Z taką zdobyczą mamy szansę – powiedziała. – Zostaje tylko zbudować tratwę i będzie po sprawie!
- Tak bo dopłynięcie, będzie najprostsze – skomentował z ironią.
- Z takim pokemonem na pewno – odparła i ruszyła w stronę dżungli.
- Zaczekaj! – rzucił za nią Kyle.
Caroline
i Kyle postali jeszcze chwilę na plaży. Sprawdzili swój ekwipunek. Kyle rzecz
jasna sprawdził czy jego pokedex działa. Elektroniczna encyklopedia była
przemoczona, mimo to chłopak liczył, że kiedy wyschnie będzie działa jak
kiedyś.
W
końcu ruszyli w stronę zielonej puszczy. Ich marsz został przerwany przez huk,
który usłyszeli. Z zielonych drzew wyfrunęły Pidgeye, a nad południową częścią
lasu zaczął unosić się dym.
- Sprawdzimy to? – zapytała.
- Powinniśmy, może to jakiś ratunek – powiedział.
- Sprawdzimy to? – zapytała.
- Powinniśmy, może to jakiś ratunek – powiedział.
Ruszyli
wzdłuż linii brzegu. Woleli nie zapuszczać się w głąb puszczy, nie mieli czasu,
ani środków, by pozwolić sobie na zgubienie się. Po godzinie udało się im
dotrzeć do miejsca wydarzenia.
Na
brzegu leżał czerwony Gyarados, a raczej lekko purpurowy. Leżał sobie z otwartą
paszczą i zamkniętymi oczami, nie poruszając się ani trochę. Koło niego stały
dwie osoby. Niewysoka blondynka z długimi włosami, spływającymi na jej szary
dopasowany strój oraz Wysoki brunet w podobnym stroju. Oboje na plecach mieli
czerwony znak „R”.
- Czy to nie jest zespół R? – zapytał Kyle, przyglądając się całej sytuacji.
- Tak – odpowiedziała. – Z nimi nie ma nic dobrego. Spotkałam już raz zespół R, zawsze muszą coś zmajstrować – powiedziała przyglądając się całej sytuacji.
- Czy ty myślisz, że ten Gyarados nie żyje? – wskazał na kolosa, który nie poruszał się.
- Oni raczej łapią pokemony, nie zabijają – powiedziała, jednak nie była pewna osądu. – Zresztą przekonajmy się!
- Czy to nie jest zespół R? – zapytał Kyle, przyglądając się całej sytuacji.
- Tak – odpowiedziała. – Z nimi nie ma nic dobrego. Spotkałam już raz zespół R, zawsze muszą coś zmajstrować – powiedziała przyglądając się całej sytuacji.
- Czy ty myślisz, że ten Gyarados nie żyje? – wskazał na kolosa, który nie poruszał się.
- Oni raczej łapią pokemony, nie zabijają – powiedziała, jednak nie była pewna osądu. – Zresztą przekonajmy się!
Rudowłosa
dziewczyna ruszyła pewnie przed siebie. Jakby się ich nie obawiała. Miała już
na koncie jedno spotkanie z zespołem R i wiedziała, jak sobie z nimi poradzić,
dlatego też nie czuła takiego strachu jak Kyle, który był o jeden krok tuż za
Caroline.
- Co wy tu robicie!? – przerwała dyskusje zbirom.
- Nie twoja sprawa – prychnęła blondynka, po czym rzuciła swój pokeball. – Gloom pokaż im na co Cię stać!
- Szybko pomóż im Charmeleon! – rzucił mężczyzna. Przed dwójką złoczyńców stanął czerwony stworek, przypominający smoka oraz niebieski maluszek z dziwnym kwiatem na głowie.
- Uwielbiam Glooma! – skomentował Kyle widząc pokemona roślinę. Nie patrząc na konsekwencje swojego ruchu wyciągnął pokedex.
- Co wy tu robicie!? – przerwała dyskusje zbirom.
- Nie twoja sprawa – prychnęła blondynka, po czym rzuciła swój pokeball. – Gloom pokaż im na co Cię stać!
- Szybko pomóż im Charmeleon! – rzucił mężczyzna. Przed dwójką złoczyńców stanął czerwony stworek, przypominający smoka oraz niebieski maluszek z dziwnym kwiatem na głowie.
- Uwielbiam Glooma! – skomentował Kyle widząc pokemona roślinę. Nie patrząc na konsekwencje swojego ruchu wyciągnął pokedex.
Gloom pokemon typu trawiastego i trującego.
Znany jest ze swojego nieprzyjemnego zapachu, który wydziela ze swojego kwiatu
na głowie. Z esencji tego kwiatu wykonuje się perfumy. Gloom wydziela
nieprzyjemny zapach, gdy czuje się zagrożony. Preferuje raczej nocny tryb
życia.
- Skończyłeś? – Caroline posłała mu
groźne spojrzenie.
- Ta… - W tym momencie poraził go pokedex, który uległ zwarciu. Caroline zachichotała.
- Ta… - W tym momencie poraził go pokedex, który uległ zwarciu. Caroline zachichotała.
Zepsół
R nie wiedział o co chodzi i nie obchodziło ich to zbytnio, korzystając z
chwili nieuwagi, postanowili zaatakować.
- Charmeleon miotacz ognia! – nakazał brunet.
- Gloom kwas! – W stronę dwójki trenerów poleciała zielona plama, a tuż za nim strumień ognia. Na całe szczęście Poliwhirl i Wigglytuff byli czujni. Poliwhirl zatrzymał atak strumieniem wody, a Wigglytuff wystrzelił niebieską kulę, która zatrzymała zielony kwas.
- Charmeleon metalowy pazur!
- Taniec płatków Gloom!
- Myślicie, że się damy – zaśmiała się Caroline. – Wigglytuff księżycowy promień!
- Poliwhirl łamacz murów!
- Charmeleon miotacz ognia! – nakazał brunet.
- Gloom kwas! – W stronę dwójki trenerów poleciała zielona plama, a tuż za nim strumień ognia. Na całe szczęście Poliwhirl i Wigglytuff byli czujni. Poliwhirl zatrzymał atak strumieniem wody, a Wigglytuff wystrzelił niebieską kulę, która zatrzymała zielony kwas.
- Charmeleon metalowy pazur!
- Taniec płatków Gloom!
- Myślicie, że się damy – zaśmiała się Caroline. – Wigglytuff księżycowy promień!
- Poliwhirl łamacz murów!
Ataki
zetknęły się ze sobą. Poliwhirl zablokował łamaczem murów stalowe pazury ognistego
stworka. A srebrny promień zderzył się ze strumieniem tańczących w powietrzu
płatków.
- Podwójny klaps – polecił Kyle. Poliwhirl korzystając z drugiej dłoni zadał cios ognistemu stworkowi. Promień Wigglytuff po chwili przełamał strumień płatków i uderzył w przeciwnika.
- Gloom podwójna drużyna i kwas! – rozkazała blondynka nie dając za wygraną. Jej pokemon zduplikował się i każdy z jej klonów zaczął wyrzucać z siebie zielony kwas. Wigglytuff starał się go unikać.
- Charmeleon smoczy puls! – nakazał, a z pyska małego smoka wyłonił się fioletowo-niebieska kula pędząca w stronę Poliwhirla.
- Łamacz murów! – Kyle postanowił powtórzyć sekwencję i bez problemu odbił uderzenie.
- Podwójny klaps – polecił Kyle. Poliwhirl korzystając z drugiej dłoni zadał cios ognistemu stworkowi. Promień Wigglytuff po chwili przełamał strumień płatków i uderzył w przeciwnika.
- Gloom podwójna drużyna i kwas! – rozkazała blondynka nie dając za wygraną. Jej pokemon zduplikował się i każdy z jej klonów zaczął wyrzucać z siebie zielony kwas. Wigglytuff starał się go unikać.
- Charmeleon smoczy puls! – nakazał, a z pyska małego smoka wyłonił się fioletowo-niebieska kula pędząca w stronę Poliwhirla.
- Łamacz murów! – Kyle postanowił powtórzyć sekwencję i bez problemu odbił uderzenie.
Wigglytuff
z trudem unikał ataku przeciwnika. W szczególności, że ten się zduplikował.
Caroline nie miała przewagi typu, ani żadnego skutecznego ataku, więc musiała
sobie radzić tym co ma.
- Wodny puls, zmyj te kopie! – kazał. Wigglytuff rzucił niebieską kulą o podłoże, przy okazji został trafiony kwasem i upadł. Kula uderzyła o piasek i stworzyła potężną falę, która zmyła kopie Glooma. Pozostał tylko jeden.
- Taniec płatków! – rzuciła szybko blondynka. Liczyła, że uda się jej wykończyć różowego stworka, który cierpiał z powodu oparzeń wywołanych przez żrący kwas.
-Lodowa pięść! – Rozkazał Kyel, a jego podopieczny w sekundzie pojawił się przy trawiastym pokemonie i zadał mu celny efektywny cios.
- Wodny puls, zmyj te kopie! – kazał. Wigglytuff rzucił niebieską kulą o podłoże, przy okazji został trafiony kwasem i upadł. Kula uderzyła o piasek i stworzyła potężną falę, która zmyła kopie Glooma. Pozostał tylko jeden.
- Taniec płatków! – rzuciła szybko blondynka. Liczyła, że uda się jej wykończyć różowego stworka, który cierpiał z powodu oparzeń wywołanych przez żrący kwas.
-Lodowa pięść! – Rozkazał Kyel, a jego podopieczny w sekundzie pojawił się przy trawiastym pokemonie i zadał mu celny efektywny cios.
Charmeleon
i Gloom ledwie zipały. Dwójka złoczyńców spoglądała na swoje osłabione
pokemony.
- Dobrze, wrócimy tu jeszcze po naszą zdobycz! – warknął mężczyzna. – A tym czasem, Charmeleon zasłona dymna! – Całe pole pokryło się czarnym dymem, przez który nic nie można było dostrzec.
- Wybieram cię Hoothoot. Atakuj podmuchem! – Pokemon sowa bez problemu rozwiał dym, jednakże było już za późno. Złoczyńcy uciekli.
- Dobrze, wrócimy tu jeszcze po naszą zdobycz! – warknął mężczyzna. – A tym czasem, Charmeleon zasłona dymna! – Całe pole pokryło się czarnym dymem, przez który nic nie można było dostrzec.
- Wybieram cię Hoothoot. Atakuj podmuchem! – Pokemon sowa bez problemu rozwiał dym, jednakże było już za późno. Złoczyńcy uciekli.
Caroline
i Kyle podbiegli do purpurowego pokemona, który leżał nie drgnąwszy nawet przez
chwilę. Kyle dotknął go dłonią i spojrzał się przerażony na Caroline, która
dopiero teraz dostrzegła, że morze wokół stworzenia jest czerwone.
- On nie żyje – wydukał.
- Wiem – powiedziała, a jej oczy zaszkliły się. Nie sądziła, że człowiek jest zdolny zabić pokemona.
- Co za potwory. Ale od kiedy zespół R zabija? – zadał to pytanie, nie potrafiąc zrozumieć co musiało nimi kierować. Nigdy nie słyszał o takiej zbrodni, a przynajmniej nie z rąk zespołu R.
- Nie wiem, nie chcę – mówiła nieskładnie po czym zaczęła płakać. Kyle podbiegł do niej i przytulił ją. Dziewczyna mimo to płakała dalej.
- On nie żyje – wydukał.
- Wiem – powiedziała, a jej oczy zaszkliły się. Nie sądziła, że człowiek jest zdolny zabić pokemona.
- Co za potwory. Ale od kiedy zespół R zabija? – zadał to pytanie, nie potrafiąc zrozumieć co musiało nimi kierować. Nigdy nie słyszał o takiej zbrodni, a przynajmniej nie z rąk zespołu R.
- Nie wiem, nie chcę – mówiła nieskładnie po czym zaczęła płakać. Kyle podbiegł do niej i przytulił ją. Dziewczyna mimo to płakała dalej.
Uspokoiła się i spojrzała na Kyle, po czym
odsunęła go od siebie, rozumiejąc że sytuacja jest trochę skomplikowana.
- Dzięki – powiedziała ocierając oczy.
- Nie ma sprawy – dodał chłodno, po czym schował swoje dłonie w kieszeniach. – To co tropimy ich? – wypalił.
- Zwariowałeś? – Spojrzała na niego z niedowierzaniem. – Oni zabiją nas, jeśli będą musieli. Ciekawa jestem tylko po co im to było i dlaczego ten pokemon ma rozciętą klatkę piersiową. – Wskazała na dziurę z której sączyła się jeszcze krew.
- Widocznie zaczęli robić mu sekcję. – Ruszył w stronę stworzenia. Chciał przyjrzeć się dokładniej ranie. Jasno białe łuski pokryte były brunatnym nalotem, była to już skrzepnięta krew. Rana nie była tak świeża, jak to się Kyle’owi wydawało.
- Dzięki – powiedziała ocierając oczy.
- Nie ma sprawy – dodał chłodno, po czym schował swoje dłonie w kieszeniach. – To co tropimy ich? – wypalił.
- Zwariowałeś? – Spojrzała na niego z niedowierzaniem. – Oni zabiją nas, jeśli będą musieli. Ciekawa jestem tylko po co im to było i dlaczego ten pokemon ma rozciętą klatkę piersiową. – Wskazała na dziurę z której sączyła się jeszcze krew.
- Widocznie zaczęli robić mu sekcję. – Ruszył w stronę stworzenia. Chciał przyjrzeć się dokładniej ranie. Jasno białe łuski pokryte były brunatnym nalotem, była to już skrzepnięta krew. Rana nie była tak świeża, jak to się Kyle’owi wydawało.
Chłopak
dłońmi chwycił pokłady rozciętych mięśni i rozszerzył szparę, przez którą
dostrzegł na tylnej ścianie żebra i białe pasma, które przymocowane były do
płuc.
- To dziwne – mruknął pod nosem.
- Co ? – zaciekawiła się Caroline utrzymując bezpieczny dystans.
- Wiesz, że narządy podtrzymywane są przez tkankę łączną – zaczął. – Dziwię się, że tu występuję więzadła, zupełnie jakby była tu jakaś kula – mówił przyglądając się białym kosmkom.
- Znasz się na anatomii pokemonów? – zapytała.
- Co nieco, tyle co pamiętam z zajęć. Czasem się coś przeczytała. To i tak jest dziwne. Chociaż czekaj. – Przyjrzał się uważniej. – U wężowatych pokemonów serce jest ruchome, po to by przy połykaniu ofiary nie zostało uszkodzone. Ale po co im serce tego pokemona? – zdziwił się.
- Serce, czy oni są chorzy?
- Może to ma związek z mitem. Wiesz jakiś rytuał – skomentował żartobliwie Kyle.
- Serio? – Caroline nie kryła zniesmaczenia nieodpowiednim żartem.
- Przepraszam, czasami trochę się zagalopowuję. – Podrapał się za głową.
- To dziwne – mruknął pod nosem.
- Co ? – zaciekawiła się Caroline utrzymując bezpieczny dystans.
- Wiesz, że narządy podtrzymywane są przez tkankę łączną – zaczął. – Dziwię się, że tu występuję więzadła, zupełnie jakby była tu jakaś kula – mówił przyglądając się białym kosmkom.
- Znasz się na anatomii pokemonów? – zapytała.
- Co nieco, tyle co pamiętam z zajęć. Czasem się coś przeczytała. To i tak jest dziwne. Chociaż czekaj. – Przyjrzał się uważniej. – U wężowatych pokemonów serce jest ruchome, po to by przy połykaniu ofiary nie zostało uszkodzone. Ale po co im serce tego pokemona? – zdziwił się.
- Serce, czy oni są chorzy?
- Może to ma związek z mitem. Wiesz jakiś rytuał – skomentował żartobliwie Kyle.
- Serio? – Caroline nie kryła zniesmaczenia nieodpowiednim żartem.
- Przepraszam, czasami trochę się zagalopowuję. – Podrapał się za głową.
Caroline
ruszyła w stronę brzegu. Nie miała ochoty kąpać się we krwi padniętego kolosa,
poza tym zapach też nie był najprzyjemniejszy.
- A ty co, pokroisz go całego? – rzuciła w stronę przyjaciela, który jeszcze coś oglądał w martwym pokemonie.
- No dobra, już idę – żachnął niezadowolony.
- No ja myślę!
- A ty co, pokroisz go całego? – rzuciła w stronę przyjaciela, który jeszcze coś oglądał w martwym pokemonie.
- No dobra, już idę – żachnął niezadowolony.
- No ja myślę!
Kyle
i Caroline ruszyli zgodnie z planem do dżungli, nie zamierzali marnować czasu
na poszukiwanie zbirów. W szczególności, że nie było to zbyt bezpieczne.
- Po co oni mają tu wrócić? – spytał Kyle przypominając sobie ich słowa. Caroline zastanowiła się chwilę.
- Może chcą zrobić z niego sushi, bo nie wiem na co im te zwłoki – powiedziała obojętnie. Brunet nie zamierzał tego komentować, zrozumiał że jest to drażliwy temat. Więc zajął się torowaniem sobie drogi.
- Moglibyśmy w sumie już zacząć zbierać materiały. Zobacz, mamy liany, są palmy. Chyba wszystko czego nam potrzeba. – Caroline rozejrzała się po okolicy. Faktycznie Kyle miał rację. Dziewczyna była myślami zupełnie gdzie indziej, to co widziała dzisiaj wstrząsnęło nią.
- Po co oni mają tu wrócić? – spytał Kyle przypominając sobie ich słowa. Caroline zastanowiła się chwilę.
- Może chcą zrobić z niego sushi, bo nie wiem na co im te zwłoki – powiedziała obojętnie. Brunet nie zamierzał tego komentować, zrozumiał że jest to drażliwy temat. Więc zajął się torowaniem sobie drogi.
- Moglibyśmy w sumie już zacząć zbierać materiały. Zobacz, mamy liany, są palmy. Chyba wszystko czego nam potrzeba. – Caroline rozejrzała się po okolicy. Faktycznie Kyle miał rację. Dziewczyna była myślami zupełnie gdzie indziej, to co widziała dzisiaj wstrząsnęło nią.
Kyle
wypuścił z pokeballa Heracrossa, któremu nakazał ścięcie drzew za pomocą
łamacza murów. Caroline wypuściła Ursaringa, aby ten mu pomógł w noszeniu
ściętych pni. Poliwhirl i Wigglytuff zbierali pnącza, które miały umocować cała
konstrukcję.
Wrócili
na plażę, gdzie wciąż leżał martwy pokemon, a po zespole R nie było śladu. Kyle
wypuścił Sunkerna.
- Po co on nam? – spytała zdziwiona Caroline.
- Użyje ziarna pijawki, żeby wzmocnić naszą tratwę, wątpię że liany spełnią swoją rolę – odpowiedział, biorąc swojego podopiecznego na ramiona i pogłaskał go po listkach. Sunkern ucieszył się z tego powodu. Dawno nie wychodził na zewnątrz.
- Nie głupie – skomentowała Caroline i spoglądała na swojego pokemona, który rzucił na piasek drewniane pale.
- Po co on nam? – spytała zdziwiona Caroline.
- Użyje ziarna pijawki, żeby wzmocnić naszą tratwę, wątpię że liany spełnią swoją rolę – odpowiedział, biorąc swojego podopiecznego na ramiona i pogłaskał go po listkach. Sunkern ucieszył się z tego powodu. Dawno nie wychodził na zewnątrz.
- Nie głupie – skomentowała Caroline i spoglądała na swojego pokemona, który rzucił na piasek drewniane pale.
Heracross
i Ursaring w miarę szybko ułożyli pnie drzew koło siebie, za pomocą drapania
Ursaring nieco je obrobił i przyciął. Sunkern brązowe ziarenka, które
błyskawicznie obrosły drewno.
- Gotowe – powiedział Kyle, spoglądając na zielono-brązową podstawkę.
- Mam nadzieje, że uda nam się dopłynąć. Nie wiem czy to da radę – skomentowała.
- Musimy się przekonać. Okej Heracross i Ursaring wepchnijcie to do morza – rozkazał Kyle. – Kingdra wybieram cię.
- Gotowe – powiedział Kyle, spoglądając na zielono-brązową podstawkę.
- Mam nadzieje, że uda nam się dopłynąć. Nie wiem czy to da radę – skomentowała.
- Musimy się przekonać. Okej Heracross i Ursaring wepchnijcie to do morza – rozkazał Kyle. – Kingdra wybieram cię.
W
morzu pojawił się ponad dwu metrowy stworek, który wystrzelił strumień wody w
Kyle. Chłopak przewrócił się pod wpływem strumienia.
- Chyba nie przepada za tobą – zaśmiała się Caroline.
- Ciekawe czemu? – mruknął niezadowolony Kyle.
- Myślę, że też byłbyś niezadowolony, jakbyś stracił wolność – skwitowała.
- Chyba nie przepada za tobą – zaśmiała się Caroline.
- Ciekawe czemu? – mruknął niezadowolony Kyle.
- Myślę, że też byłbyś niezadowolony, jakbyś stracił wolność – skwitowała.
Kingdra
zaczął zataczać kółka po wodzie. Kyle nie spodziewał się, że kiedyś będzie miał
do czynienia z pokemonem o trudnych charakterze. Wiele słyszał o takich
pokemonach, które wręcz nienawidziły swojego trenera. Zawsze to miało podłoże
psychologiczne, a zachowanie trenera nie koniecznie miało związek z
niekorzystną sytuacją.
Chłopak
wyciągnął linę i podszedł do pokemona, który wciąż pływał w morzu i nie zwracał
uwagi na swojego trenera, który kazał mu podpłynąć.
- No chodź, proszę – wycedził. Pokemon podpłyną do niego i wystrzelił bąbelki, które zaczęły pękać na twarzy Kyle’a. – Dosyć tego! – Brunet zarzucił pętlę na upartego pokemona. Nie wiedział, że to jest błąd. Stworek zaczął płynąć porywając za sobą trenera. Kyle przepłynął parę metrów po czym puścił linę i zaczął energicznie machać rękoma, aby utrzymać się na powierzchni wody. Dopiero po chwili był w stanie utrzymać się nad poziomem morskiej wody.
- No chodź, proszę – wycedził. Pokemon podpłyną do niego i wystrzelił bąbelki, które zaczęły pękać na twarzy Kyle’a. – Dosyć tego! – Brunet zarzucił pętlę na upartego pokemona. Nie wiedział, że to jest błąd. Stworek zaczął płynąć porywając za sobą trenera. Kyle przepłynął parę metrów po czym puścił linę i zaczął energicznie machać rękoma, aby utrzymać się na powierzchni wody. Dopiero po chwili był w stanie utrzymać się nad poziomem morskiej wody.
Dopłynął
do brzegu i wyjął niebieski pokeball. Spojrzał w stroną nadąsanego pokemona.
- Nie będę cię męczył. Jeżeli chcesz to odejdź. Złapię innego pokemona, nie chcę, żebyś musiał się męczyć ze mną – rzucił w stronę pokemona, a następnie obrócił się do niego plecami. Zacisnął pięść i ruszył w stronę Caroline. Pokemon nie czekał i odpłyną.
- No to świetnie, nie mamy ani liny, ani dodatkowego pokemona. Super – jęknęła rudowłosa. Kyle posłał jej tylko groźne spojrzenie. Nie bawił go ten żart.
- Nie będę cię męczył. Jeżeli chcesz to odejdź. Złapię innego pokemona, nie chcę, żebyś musiał się męczyć ze mną – rzucił w stronę pokemona, a następnie obrócił się do niego plecami. Zacisnął pięść i ruszył w stronę Caroline. Pokemon nie czekał i odpłyną.
- No to świetnie, nie mamy ani liny, ani dodatkowego pokemona. Super – jęknęła rudowłosa. Kyle posłał jej tylko groźne spojrzenie. Nie bawił go ten żart.
Chłopak
czuł, że zawiódł, jak trener powinien nie mieć problemu z nawiązywanie więzi z
pokemonem, a tymczasem odniósł klęskę.
- Dobra idę łowić następnego – powiedział chłodno i wyminął dziewczynę, która wolała powstrzymać się od komentarza.
- Nie chciała – wyrwało się jej po chwili.
- Nic się nie stało, idę łowić – zakomunikował.
- Dobra idę łowić następnego – powiedział chłodno i wyminął dziewczynę, która wolała powstrzymać się od komentarza.
- Nie chciała – wyrwało się jej po chwili.
- Nic się nie stało, idę łowić – zakomunikował.
Kyle
najpierw zmontował sobie wędkę z jakiegoś patyka i liany, na końcu umięsił Oran
berry i postanowił ponownie spróbować szczęścia. Na szczęście od ojca dostał,
aż trzy takie balle. Czekał chwilę, aż wreszcie przynęta chwyciła. Kyle
pociągnął z całej siły prowizoryczną wędkę, a z wody wyłoniła się znajoma
sylwetka. Była to Kingdra.
- To znowu ty? – zapytał zrezygnowany. Pokemon strzelił strumieniem wody w trenera. Brunet dostał najpierw czymś twardym w głowę, a dopiero potem strumieniem wody, który go przewrócił.
- To znowu ty? – zapytał zrezygnowany. Pokemon strzelił strumieniem wody w trenera. Brunet dostał najpierw czymś twardym w głowę, a dopiero potem strumieniem wody, który go przewrócił.
Kiedy
wreszcie udało mu się wstać obok swoich nóg widział pływający niebieski ball.
- Czego ty ode mnie chcesz? – jęknął. Pokemon podpłynął do niego i pochylił swoją głowę. - Teraz chcesz ze mną iść? – zapytał. Pokemon pokiwał głową. – Cieszę się. – Chłopak zbliżył się by pogłaskać nowego podopiecznego, jednak ten strzelił w niego strumieniem wody.
-Za co to?! – krzyknął. Pokemon zachichotał tylko. – Z drugiej strony, lepsze to niż nic – dodał.
- Czego ty ode mnie chcesz? – jęknął. Pokemon podpłynął do niego i pochylił swoją głowę. - Teraz chcesz ze mną iść? – zapytał. Pokemon pokiwał głową. – Cieszę się. – Chłopak zbliżył się by pogłaskać nowego podopiecznego, jednak ten strzelił w niego strumieniem wody.
-Za co to?! – krzyknął. Pokemon zachichotał tylko. – Z drugiej strony, lepsze to niż nic – dodał.
Ruszyli
razem wzdłuż brzegu. Kyle bał się schować Kingdrę do pokeballa, nie zniósłby
kolejnego ataku, był już poirytowany tym zachowaniem.
Caroline
czekała, siedząc na tratwie. Wraz z Poliwhirlem pilnowali, by ta nie odpłynęła.
Wigglytuff
wesoło pluskał się w wodzie z Sunkernem, którzy korzystał z wody i
słońca.
- Cześć, już jesteśmy – powiedział Kyle. Dziewczyna dostrzegła za nim niebieskiego stworka.
- Czy to ten sam? – zapytała.
- Tak, chyba jednak zmienił zdanie – uśmiechnął się blado.
- To chyba dobrze.
- Nie do końca, ale korzystajmy póki mamy szansę. – Caroline nie pytała o co chodzi trenerowi. Marzył się jej odpoczynek, a to na tej wyspie nie było możliwe.
- Dokąd płyniemy – spytała zdając sobie sprawę, że tak naprawdę nic nie wiedzą.
- Przed siebie, może coś znajdziemy – powiedział. – Wiem, że to głupie, ale nie mamy innego wyjścia, trzeba zaryzykować. Poza tym na pewno będą nas szukać, byliśmy pasażerami statku, może uda się nam kogoś złapać – dodał.
- Cześć, już jesteśmy – powiedział Kyle. Dziewczyna dostrzegła za nim niebieskiego stworka.
- Czy to ten sam? – zapytała.
- Tak, chyba jednak zmienił zdanie – uśmiechnął się blado.
- To chyba dobrze.
- Nie do końca, ale korzystajmy póki mamy szansę. – Caroline nie pytała o co chodzi trenerowi. Marzył się jej odpoczynek, a to na tej wyspie nie było możliwe.
- Dokąd płyniemy – spytała zdając sobie sprawę, że tak naprawdę nic nie wiedzą.
- Przed siebie, może coś znajdziemy – powiedział. – Wiem, że to głupie, ale nie mamy innego wyjścia, trzeba zaryzykować. Poza tym na pewno będą nas szukać, byliśmy pasażerami statku, może uda się nam kogoś złapać – dodał.
Poliwhirl
założył linę na brzuch i podpłynął pod Kingdrę. Kiedy wszyscy byli już gotowi,
wodne stworki ruszyły przed siebie. Morze było wyjątkowo spokojne, tylko
delikatne fale unosiły co pewien czas tratwę ku górze, lecz nie były one zbyt
silne. Delikatny chłodny wiatr łagodził efekty upału.
- Wiesz coś więcej o tym Gyaradosie i Kingdrze? – zapytała Caroline, przerywając milczenie.
- Nie, znam tylko podstawę. Nie wiem po co im to serce i nie wiem czy wiążę się z nim jakaś historia – odpowiedział pewniej.
- Rozumiem. Strasznie mnie to ciekawi, w szczególności, że trzeba powstrzymać zespół R, oni coś knują jak zawsze zresztą – powiedziała.
- Opowiemy wszystko sierżant Jeny, ona powinna się tym zająć. My możemy tylko czekać. Swoją drogą skąd tyle o nich wiesz? – zainteresował się tym faktem.
- Jak już wspominałam kiedyś ich wspomniałam. Powiedzmy, że mieszali trochę przy legendarnych pokemonach.
- Wiesz coś więcej o tym Gyaradosie i Kingdrze? – zapytała Caroline, przerywając milczenie.
- Nie, znam tylko podstawę. Nie wiem po co im to serce i nie wiem czy wiążę się z nim jakaś historia – odpowiedział pewniej.
- Rozumiem. Strasznie mnie to ciekawi, w szczególności, że trzeba powstrzymać zespół R, oni coś knują jak zawsze zresztą – powiedziała.
- Opowiemy wszystko sierżant Jeny, ona powinna się tym zająć. My możemy tylko czekać. Swoją drogą skąd tyle o nich wiesz? – zainteresował się tym faktem.
- Jak już wspominałam kiedyś ich wspomniałam. Powiedzmy, że mieszali trochę przy legendarnych pokemonach.
Kyle
posłał jej pytające spojrzenie. Dziewczyna spojrzała w stronę morza i zamyśliła
się.
- To było dawno, podróżowałam jeszcze po Sinnoh. Zespół R planował złapać Arceusa – zaczęła.
- Tego Arceusa- wtrącił Kyle. – Przepraszam – poprawił się, rozumiejąc bezsens swojego pytania.
- Tak. Nie wiem po co im to było. Chcieli zdobyć władzę nad światem, stworzyć nowy porządek, coś w tym stylu – opowiedziała. – Właściwie im się to udało, ale dzięki mojemu dobremu przyjacielowi wszystko wróciło na swój dawny tor.
- Udało się im?
- Tak, powiedzmy, że rozpętało się wtedy piekło, ale nikt poza mną i moim przyjacielem tego nie pamięta. Pomógł nam wtedy Celebi, cofnęliśmy się w czasie i powstrzymaliśmy ich w odpowiednim czasie – wyjawiła. Źrenice chłopaka rozszerzyły się. – Stąd moja niechęć do legendarnych pokemonów. Wolę nie myśleć, że one gdzieś tu są, a ktoś może je złapać.
- A co dokładnie się działo – ciągnął temat.
- Hmm, Sinnoh zostało przebudowane – zaczęła. – Wiele ludzi zginęło od samych zmian. Ogólnie wiele osób poniosło śmierć, teren Sinnoh się zmienił, a oni dalej wyłapywali kolejne legendy. Wszystko po to, by zmienić świat dla siebie. Na całe szczęście dotarliśmy pierwsi do Celebiego.
- To musiało być straszne – skomentował.
- Było, czasami śnią mi się o tym koszmary, chociaż to było cztery lata temu. I w sumie nic się nie stało – powiedziała.
- Ale jak to nic się nie stało? – zapytał.
- A pamiętasz coś takiego? – chłopak pokiwał przecząco głową. – No właśnie. Nie było tego, bo zmieniliśmy czas, żyjemy teraz w zupełnie innej rzeczywistości. Na całe szczęście. Gdyby zdobyli Celebiego przed nami to byłoby krucho.
- To było dawno, podróżowałam jeszcze po Sinnoh. Zespół R planował złapać Arceusa – zaczęła.
- Tego Arceusa- wtrącił Kyle. – Przepraszam – poprawił się, rozumiejąc bezsens swojego pytania.
- Tak. Nie wiem po co im to było. Chcieli zdobyć władzę nad światem, stworzyć nowy porządek, coś w tym stylu – opowiedziała. – Właściwie im się to udało, ale dzięki mojemu dobremu przyjacielowi wszystko wróciło na swój dawny tor.
- Udało się im?
- Tak, powiedzmy, że rozpętało się wtedy piekło, ale nikt poza mną i moim przyjacielem tego nie pamięta. Pomógł nam wtedy Celebi, cofnęliśmy się w czasie i powstrzymaliśmy ich w odpowiednim czasie – wyjawiła. Źrenice chłopaka rozszerzyły się. – Stąd moja niechęć do legendarnych pokemonów. Wolę nie myśleć, że one gdzieś tu są, a ktoś może je złapać.
- A co dokładnie się działo – ciągnął temat.
- Hmm, Sinnoh zostało przebudowane – zaczęła. – Wiele ludzi zginęło od samych zmian. Ogólnie wiele osób poniosło śmierć, teren Sinnoh się zmienił, a oni dalej wyłapywali kolejne legendy. Wszystko po to, by zmienić świat dla siebie. Na całe szczęście dotarliśmy pierwsi do Celebiego.
- To musiało być straszne – skomentował.
- Było, czasami śnią mi się o tym koszmary, chociaż to było cztery lata temu. I w sumie nic się nie stało – powiedziała.
- Ale jak to nic się nie stało? – zapytał.
- A pamiętasz coś takiego? – chłopak pokiwał przecząco głową. – No właśnie. Nie było tego, bo zmieniliśmy czas, żyjemy teraz w zupełnie innej rzeczywistości. Na całe szczęście. Gdyby zdobyli Celebiego przed nami to byłoby krucho.
Kyle
nie pytał dalej, widział już jej reakcję na martwego Gyaradosa, nie chciał jej
zasmucać, dlatego zamilkł.
- Zastanawia mnie co tym razem kombinują – zaczęła.
- Może dowiemy się czegoś w czasie podróży. Na Whirl Islands na pewno mają o tym jakieś pojęcie – pocieszył.
- Tak, ale co jak będzie za późno – zmartwiła się.
- To będzie. Doskonale wiesz, że tam nie wrócimy, nie mamy nawet siły ich powstrzymać – powiedział pewnie.
- Zastanawia mnie co tym razem kombinują – zaczęła.
- Może dowiemy się czegoś w czasie podróży. Na Whirl Islands na pewno mają o tym jakieś pojęcie – pocieszył.
- Tak, ale co jak będzie za późno – zmartwiła się.
- To będzie. Doskonale wiesz, że tam nie wrócimy, nie mamy nawet siły ich powstrzymać – powiedział pewnie.
Znowu
nastał cisza. Kyle położył się na tratwie i odsypiał. Caroline przyglądała się
morzu i myślała o poprzednich wydarzeniach. Wiedziała, że chłopak ma rację, że
nie ma co nad tym myśleć. Wszystko pewnie niebawem stanie się jasne, zespół R
nie należy do cierpliwych organizacji.
Dziewczyna
postanowiła również odpocząć położyła się obok chłopaka. Spoglądała na niego
jak śpi. Kyle wyczuł jej wzrok i otworzył swoje oczy.
- Ale masz piękne zielony oczy – wypalił od razu. Dziewczyna uśmiechnęła się.
- Dziękuję – odpowiedziała, patrząc na niego.
- A ten twój przyjaciel – zaczął nieśmiało – był kimś wyjątkowym – wybełkotał.
- Tak – wycedziła. – Był moim chłopakiem, jeżeli o to ci chodzi. Skąd to pytanie?
- Nie wiem, potrafię takie rzeczy wydedukować zawsze z wypowiedzi drugiej osoby. Mówiłaś o nim tak specyficznie. Bez imienia i w pewien sposób z takim sentymentem – wyjawił. Dziewczyna uśmiechnęła się do niego.
- To było, ale się skończyło.
- I już nic do niego nie czujesz? – zapytał zaskoczony.
- To było – powtórzyła. – Ja zamykam za sobą sprawy.
- Co się stało, jeśli mogę wiedzieć?
- Okazała się dupkiem – odpowiedziała krótko.
- Ale masz piękne zielony oczy – wypalił od razu. Dziewczyna uśmiechnęła się.
- Dziękuję – odpowiedziała, patrząc na niego.
- A ten twój przyjaciel – zaczął nieśmiało – był kimś wyjątkowym – wybełkotał.
- Tak – wycedziła. – Był moim chłopakiem, jeżeli o to ci chodzi. Skąd to pytanie?
- Nie wiem, potrafię takie rzeczy wydedukować zawsze z wypowiedzi drugiej osoby. Mówiłaś o nim tak specyficznie. Bez imienia i w pewien sposób z takim sentymentem – wyjawił. Dziewczyna uśmiechnęła się do niego.
- To było, ale się skończyło.
- I już nic do niego nie czujesz? – zapytał zaskoczony.
- To było – powtórzyła. – Ja zamykam za sobą sprawy.
- Co się stało, jeśli mogę wiedzieć?
- Okazała się dupkiem – odpowiedziała krótko.
Kyle
przerwał już śledztwo. Temat ten nie był mu obojętny, lecz dalsze pytania
mogłyby zdradzić jego uczucia, a na to nie mógł sobie pozwolić.
- A ty i Alice? – spytała ni stąd ni z owąd.
- My? Nas nie ma – szepnął.
- Tak jasne, wciskaj mi ten kit. Widziałam was w Goldenrod City, jak przytulaliście się dzień przed odpływem – wypomniała. Kyle pomyślał przez chwilę i przypomniał się mu ta chwila. Roześmiał się.
- To, to był przyjacielski uścisk. Wiesz, pogodziliśmy się – tłumaczył – nie było w tym nic więcej. Chyba to normalne, że przytulam przyjaciółkę.
- No tak – odpowiedziała zmieszana. – Ale między wami iskrzy.
- Nie iskrzy. Naprawdę nie! Alice to Alice, ona sama nie wie co czuje – wymamrotał.
- A gdyby wiedziała – ciągnęła.
- To by wiedziała. Nie kocham jej, ani nie lubię jej w taki sposób. To jest moja dobra przyjaciółka, traktuję jej jak siostrę. A na świętego Slowkinga, nie jestem jakimś fetyszystą – prychnął oburzony.
- Dobrze spokojnie – uśmiechnęła się w akacie satysfakcji. – Po prostu wyglądasz jakby ci zależało.
- A podobno baby widzą wszystko. A ty jesteś taka ślepa – zaśmiał się i podparł się na łokciu.
- A ty i Alice? – spytała ni stąd ni z owąd.
- My? Nas nie ma – szepnął.
- Tak jasne, wciskaj mi ten kit. Widziałam was w Goldenrod City, jak przytulaliście się dzień przed odpływem – wypomniała. Kyle pomyślał przez chwilę i przypomniał się mu ta chwila. Roześmiał się.
- To, to był przyjacielski uścisk. Wiesz, pogodziliśmy się – tłumaczył – nie było w tym nic więcej. Chyba to normalne, że przytulam przyjaciółkę.
- No tak – odpowiedziała zmieszana. – Ale między wami iskrzy.
- Nie iskrzy. Naprawdę nie! Alice to Alice, ona sama nie wie co czuje – wymamrotał.
- A gdyby wiedziała – ciągnęła.
- To by wiedziała. Nie kocham jej, ani nie lubię jej w taki sposób. To jest moja dobra przyjaciółka, traktuję jej jak siostrę. A na świętego Slowkinga, nie jestem jakimś fetyszystą – prychnął oburzony.
- Dobrze spokojnie – uśmiechnęła się w akacie satysfakcji. – Po prostu wyglądasz jakby ci zależało.
- A podobno baby widzą wszystko. A ty jesteś taka ślepa – zaśmiał się i podparł się na łokciu.
Caroline
chwile pomyślała. Uderzyła ją fala ciepła, nie chciała ciągnąć tego tematu,
czuła że to się źle skończy. Kyle miał ochotę wyskoczyć z tej tratwy, nie wiele
mu brakowało, żeby dał ponieść się emocjom.
- Nie jestem ślepa, wypraszam sobie to. To ty jesteś facetem – wytknęła mu.
- Naprawdę ja? Chyba ty. Dajesz mi mylne sygnały, a ja naprawdę cię lubię –wypalił.
- Lubisz? – spytała niepewnie.
- Lubię i to tak wiesz- wydukał nieśmiało. – Tak wiesz, tak że cię lubię i mi się podobasz – powiedział, choć głosy w głowie mu tego zabraniały.
- Ja ciebie też – odpowiedziała, choć nie chciała by do tego doszło.
- Nie jestem ślepa, wypraszam sobie to. To ty jesteś facetem – wytknęła mu.
- Naprawdę ja? Chyba ty. Dajesz mi mylne sygnały, a ja naprawdę cię lubię –wypalił.
- Lubisz? – spytała niepewnie.
- Lubię i to tak wiesz- wydukał nieśmiało. – Tak wiesz, tak że cię lubię i mi się podobasz – powiedział, choć głosy w głowie mu tego zabraniały.
- Ja ciebie też – odpowiedziała, choć nie chciała by do tego doszło.
Jeszcze
przez chwile spoglądali tak na siebie. Nie potrafili się wysłowić. Zarówno
serce Kyle, jaki i Caroline przyspieszyło znacznie. Przyglądali się sobie i nic
nie mówili. Caroline czuła się jak sparaliżowana, a Kyle czuł że to ten czas,
kiedy powinien wykonać jakiś ruch. Miał ochotę zepsuć sytuację jakimś głupim
żartem, lecz nie potrafił wydobyć z siebie głosu.
Zbliżył
swoją twarz do twarzy Caroline i zamknął oczy, delikatnie muskając jej usta
swoimi. Prawą dłonią podpierał się, a lewą wyciągnął by przeczesać jej włosy.
Caroline odwzajemniła czuły pocałunek. Chłopak przyciągnął ją bliżej do siebie,
ale wtedy wkroczył Wigglytuff, który wymierzył parze siarczysty policzek.
- Za co? – jęknął niepocieszony Kyle. – Czy ona jest jakąś zazdrośnicą?
- Nie, sama nie wiem co jej odbija – powiedziała spoglądając na swojego pokemona. W duchu dziękowała mu za wkroczenie.
- Czy my?- zaczął niepewnie Kyle.
- Możemy o tym nie rozmawiać, a po prostu cieszyć się chwilą? – zapytała.
- Tak, ale.
- Nie ma ale, pogadamy jak dotrzemy w bezpieczne miejsce, a teraz po prostu płyńmy. Okej?
- Dobrze – odpowiedział.
- Za co? – jęknął niepocieszony Kyle. – Czy ona jest jakąś zazdrośnicą?
- Nie, sama nie wiem co jej odbija – powiedziała spoglądając na swojego pokemona. W duchu dziękowała mu za wkroczenie.
- Czy my?- zaczął niepewnie Kyle.
- Możemy o tym nie rozmawiać, a po prostu cieszyć się chwilą? – zapytała.
- Tak, ale.
- Nie ma ale, pogadamy jak dotrzemy w bezpieczne miejsce, a teraz po prostu płyńmy. Okej?
- Dobrze – odpowiedział.
Nie pytał się o
nic dalej po prostu ułożył się w pozycji leżącej, a ona wtuliła się w niego,
jak w najcieplejszą poduszkę i rozkoszowała się tą chwilą. Pragnęła by ten
moment trwał wiecznie.
- „ Nie chcę o tym rozmawiać nie mogę. Nie jestem jeszcze gotowa, chociaż on jest taki cudowny. Spędziłabym z nim całe swoje życie, ale nie mogę, nie teraz.” – myślała przerażona. Jej myśli były jej największym wrogiem. Kyle cieszył się tą chwilą mimo wszystko i czesał jej włosy dłonią. Przeczuwał, że coś jest nie tak, lecz jego serce było przyzwyczajone do bólu, dlatego łatwo mu było przyjąć nawet najgorszy scenariusz. Obawiał się, że gdy dopłyną Caroline wyrzeknie się wszystkiego, a on zostanie sam jak głupiec, który myślał, że może zerwać owoc, ale on nie był dla niego.
- „ Nie chcę o tym rozmawiać nie mogę. Nie jestem jeszcze gotowa, chociaż on jest taki cudowny. Spędziłabym z nim całe swoje życie, ale nie mogę, nie teraz.” – myślała przerażona. Jej myśli były jej największym wrogiem. Kyle cieszył się tą chwilą mimo wszystko i czesał jej włosy dłonią. Przeczuwał, że coś jest nie tak, lecz jego serce było przyzwyczajone do bólu, dlatego łatwo mu było przyjąć nawet najgorszy scenariusz. Obawiał się, że gdy dopłyną Caroline wyrzeknie się wszystkiego, a on zostanie sam jak głupiec, który myślał, że może zerwać owoc, ale on nie był dla niego.
Dryfowali tak
pół dnia, dopiero kiedy zapaliła się pierwsza latarnia morska, znaleźli trop. Ruszyli
w stronę światła licząc, że znajdą się na odpowiedniej wyspie. Przepłynęli koło
molo i dopłynęli do plaży. Kyle schował Kingdre i Poliwhirla do pokeballi,
wiedział, że obydwaj są zmęczeni.
- Dotarliśmy – ucieszyła się dziewczyna całując chłopaka.
- Wreszcie – odetchnął z ulgą, przytrzymując dziewczynę w objęciach.
- Ciekawe, gdzie jesteśmy. – Rozejrzała się po okolicy.
- Chodźmy do centrum pokemon, na pewno je tutaj mają – powiedział spoglądając na miasto zbudowane na klifie.
- Dotarliśmy – ucieszyła się dziewczyna całując chłopaka.
- Wreszcie – odetchnął z ulgą, przytrzymując dziewczynę w objęciach.
- Ciekawe, gdzie jesteśmy. – Rozejrzała się po okolicy.
- Chodźmy do centrum pokemon, na pewno je tutaj mają – powiedział spoglądając na miasto zbudowane na klifie.
Ruszyli przed
siebie. Najpierw dotarli do początku molo, a potem ruszyli Wzdół marmurowej ścieżki,
która prowadziła przez kamienny wąwóz. Przeszli zaledwie kilka metrów, a już musieli
pokonywać marmurowe schody. Kiedy byli na szczycie ukazało się im piękne
miasto.
W
przeciwieństwie do innych miast, nie było tu charakterystycznych bloków, no
może dwa, trzy wieżowce w centrum, lecz reszta budynków wykonana była z białego
kamienia. Domostwa były nieduże, o
dużych kwadratowych oknach, pięknych zielonych ogródkach. Większość domów miała
dwa białe filary na ganku, których strop podtrzymywany był przez Tangelę.
- Znam to miejsce! – powiedziała uradowana Caroline.
- Która to z wysp?
- To jest Blue Point Isle!
- Zaraz, zaraz, tu płynęliśmy – zauważył brunet. – A to oznacza, że jest tutaj sala pokemon, w której będę mógł zdobyć odznakę.
- I pewnie jest tutaj Philip i Alice, więc nie będziemy się szukać – dodała.
- Znam to miejsce! – powiedziała uradowana Caroline.
- Która to z wysp?
- To jest Blue Point Isle!
- Zaraz, zaraz, tu płynęliśmy – zauważył brunet. – A to oznacza, że jest tutaj sala pokemon, w której będę mógł zdobyć odznakę.
- I pewnie jest tutaj Philip i Alice, więc nie będziemy się szukać – dodała.
Uradowani
ruszyli przed siebie, mijając wypoczywających turystów, którzy krzyczeli coś za
nimi. Oni jednak nie zwolnili i pędzili w stronę centrum pokemon. Wpadli do
środka z impetem. Wszyscy spojrzeli się w ich stronę. Większość osób była
zażenowana.
Alice spoglądała
w szybę, kiedy usłyszała huk uderzających drzwi o ścianę. Philip właśnie
donosił dwie filiżanki herbaty. Oboje spojrzeli się w stronę drzwi wejściowych.
Od razu rozpoznali postaci, które wpadły do środka. Odetchnęli z ulgą, czekali
na nich cały dzień, już myśleli, że ci przepadli, a tymczasem zjawili się w
wejściu. Philip upuścił na podłogę filiżanki, na szczęście Pikachu zaasekurował
ich upadek.
- Jesteście – rzucił się na nich uradowany blondyn.
- Cześć – rzucił radośnie Kyle…
- Jesteście – rzucił się na nich uradowany blondyn.
- Cześć – rzucił radośnie Kyle…
_________
Od Autora
Rozdział taki sobie, napisałem go na szybko. W sumie bo chciałem, miałem w miarę wenę, z drugiej strony coś pasowało dodać. Rozdział już dawno był prawie gotowy, ale koncepcja mi się nie podobała, więc zacząłem od nowa.
Rozdział taki sobie, napisałem go na szybko. W sumie bo chciałem, miałem w miarę wenę, z drugiej strony coś pasowało dodać. Rozdział już dawno był prawie gotowy, ale koncepcja mi się nie podobała, więc zacząłem od nowa.
W tamtym rozdziale zahaczyłem o każdy element jaki można chyba od gier rpg, po romansidło i kryminał. Tego było za dużo. W tym rozdziale też nie ma tego mniej. No i nie poprawiałem błędów, więc przepraszam za to.
A swoją drogą musiałem zrobić sobie przerwę i to nie ze względu, na uczelnię, która wymaga ode mnie bóg wie czego, ale najzwyczajniej od pisania. Trochę się w tym wszystkim zapędziłem i chyba coraz gorzej mi to wszystko wychodzi. Może znowu napiszę jakiś ok rozdział, z którego będę zadowolony.
Na uczelni też mam sporo więc, muszę się na niej skupić. Rozdziały teraz będą pojawiać się różnie, w zależności, kiedy mi się uda, ale obiecuję, że przynajmniej dwa razy na miesiąc się coś pojawi. A może nawet częściej.
Ogólnie rozdziały będą pojawiać się nieregularnie, tak w sumie miało być już w maju, no ale miałem jakąś mega frajdę z pisania i nadal mam, ale potrzebowałem trochę "relaksu". choć nie odpoczywałem.
Pozdrawiam ;)
Witam :P
OdpowiedzUsuńZarąbisty pomysł z tym Gyaradosem naprawdę mi się podobało czekam na więcej akcji tego typu. W kwestii Kingdry: 1. Pokemon mega 2. Bardzo silny 3. Wyczuwam go może jako asa drużyny. I niestety przypuszczania stały się faktem - wiadomo o co chodzi ;< :P. Pozdrawiam i czekam na więcej. Siemka :D
Co do Gyaradosa, to jeszcze ten wątek kiedyś się napatoczy i napiszę co też zespół R mu wykradł i po co. Początkowo miał to być kamień wiatru i miało być jeszcze 3 inne(reprezentujące inny żywioł). Całość może i była jakimś pomysłem, ale wszyło mi troch rpg, ze strażnikami w stylu magów i zdecydowałem, że to już lekkie przegięcie. Choć lubię rpg.
UsuńCo do Kingdry z nią też nie jest wszystko takie jasne. W pierwszej wersji tego rozdziału Kyle łapał jednego z pokemonów, którego zaplanowałem w jego szóstce i to się powiedzmy nie zmieniło. Ale na wyjaśnienia, jeszcze co najmniej dwa rozdziały,a jutro chyba opublikuję kolejny :D
"- Przepraszam – powiedział Kyle, odkładając swoją przyjaciółkę powrotem na ziemie." - z powrotem;
OdpowiedzUsuń"Pokemon może i nie było duży" - nie był;
"- Polwihirl jeszcze raz łamacz murów " - Jak Kyle to wymówił? Poliwi... Polwil... nie no, ja nie potrafię ;D
"W końcu ćwiczyli ten ruch jeszcze w Goldnerod City" - oj, a co to za miasto?
"Spoglądała na niego, jak na małe dziecko, które właśnie ostało lizaka i musiała chwilę się pocieszyć zdobyczą." - ostał mu się jeno lizak jeden, więc z wrażenia zmienił płeć ;)
"(...) mimo to chłopak liczył, że kiedy wyschnie będzie działa jak kiedyś" - działała.
"Wodny puls, zmyj te kopie! – kazał" - kazała;
"-Lodowa pięść! – Rozkazał Kyel" - o, a kto to?
I tak poza tym, to jak duża jest ta Kingdra Kyle'a? Bo na początku piszesz, że "może i nie duży", a potem pada coś o koło dwóch metrach.
"- Nie chciała – wyrwało się jej po chwili." - nie chciałam;
"- Jak już wspominałam kiedyś ich wspomniałam." - faktycznie, warto o tym wspomnieć ;)
"- Nie jestem ślepa, wypraszam sobie to. To ty jesteś facetem – wytknęła mu.
- Naprawdę ja? Chyba ty" - Ej, no bez przesady. Kyle, serio sądzisz, że Caroline jest facetem? :D
"Ruszyli przed siebie. Najpierw dotarli do początku molo, a potem ruszyli Wzdół marmurowej ścieżki" - Wzdół? Tego słowa to chyba nie znam...
Ale jestem wredna małpa. Kazałam czekać Samowi i Nath z ich "big kissing scene" ponad cztery lata. A przecież Nathaly tyle razy się topiła/uczyła pływać, że taką tratwę też pewnie by dało radę skombinować. Ok, buzi-buzi, fajnie jest, ale halo, tu się morduje Pokemony! Całkiem dobrego Shiny Gyaradosa ktoś zepsuł... Przyznam, że jak przed czytaniem rzuciłam okiem na komentarze, to w pierwszej chwili myślałam, że Kyle upoluje tego sławetnego fioletowego konia morskiego z legendy. To by dopiero było ciekawie! Żeby było śmieszniej u mnie Team Rocket też zacznie się interesować pokemonowymi wnętrznościami, ale w zupełnie innym celu. Ale może tego jeszcze nie będę zdradzać ;)
PS. Odpiszę tu, żeby nie spamić ;) Ja utknęłam z napisaną magisterką i bez szans na obronę w tym miesiącu, bo moja pani promotor ma taki kaprys. Oby nie miała kaprysu, że lipiec też nie wchodzi w grę... A tak poza tym, to jestem w fazie intensywnego szukania pracy. Z różnym skutkiem :/
O niektóre błędy wyłapałem, ale żeby poprawić to już się zapomniało.
UsuńWspółczuję, ale to chyba już jest w naturze promotorów, męczyć, dręczyć etc. Podziwiam Cię i tak, że chcesz podchodzić w lipcu. Ja nie mam totalnie siły na nic, moje studia wypompowały ze mnie życie. Na samą myśl, że mam lipiec robi się mi nie dobrze. Widać zresztą moją już osłabioną koncentrację, patrz rozdziały, chociaż błędy zawsze robiłem. To teraz wydają się mi bardziej takie i cały czas coś mylę XD. No poza lekami i innymi haha.
Co do pracy to niestety Polska i szuka się minimum miesiąc, ja szukam sobie teraz takiej pseudo dodatkowej na wakacje, żeby zostać w moim mieście, pracować i robić sobie jakieś praktyki, takie dla siebie, oczywiście jako wolontariusz, bo jakby inaczej.
Powodzenia z szukaniem pracy, na pewno znajdziesz, tylko trzeba niestety się pomęczyć ;)