logo

XIX. Work, work and work little boy!

XIX. Work, work and work little boy!

- Czy ja cię niczego nie nauczyłem – powiedział mężczyzna w ekranie, łapiąc się za głowę. – Powinieneś użyć Kingdry, ona świetnie by się sprawdziła! – dodał pewniej.
- Tato, daj spokój – odpowiedział Kyle. Chłopak zwrócił się o poradę do swojego ojca, który był naukowcem, a przy tym świetnym trenerem wodnych pokemonów. Jako naukowiec specjalizował się w wodnych pokemonach, a jego ulubieńcem był Slowbro, jak zresztą przystało na typowego mieszkańca Azalea Town. – Wtedy nie pomyślałem o tym, poza tym ona mnie…
- Nie słucha? Znowu! – zdziwił się ojciec, unosząc przy tym głos. – Wtedy miałeś piętnaście lat – przypomniał, karcąc przy tym syna.
- Tak wiem, ale Kingdra ma dość ciężki charakter, muszę nad nią popracować – powiedział to niemal szeptem.

Starszy mężczyzna spojrzał na niego swoimi niebieskimi oczami z troską. Może i zawiódł się na synu wiele razy w przeszłości. Kyle nie zawsze spełniał jego standardy, choć czuł, że wina leżała też po jego stronie. Nigdy nie spędzał z synem za dużo czasu. Christopher Flamento kochał naukę i kochał wodne pokemony, lecz był kiepskim ojcem. Dopiero niedawno sobie zdał sprawę, że jego syn mógł być lepszym trenerem, gdyby ten poświęcił mu więcej czasu. Co prawda nigdy nie chciał, aby ten wybrał sobie właśnie taką karierę.
- Kingdra ma trudny charakter. Jak każdy silny pokemon – zaczął tłumaczyć starszy mężczyzna. – Musisz być stanowczy – powiedział bez większych emocji. Nie wierzy, że jego syn się kiedykolwiek zmieni. Pragnął by stał się silny, choć czuł, że wraz z żoną odebrali mu resztki pewności siebie.
- Dobrze, postaram się – odpowiedział posłusznie.
- Oby sytuacja z Golduckiem się nie powtórzyła – wycedził z troską, wspominając sytuację sprzed trzech lat.– Kyle posłuchaj dasz radę, zawsze dawałeś radę – westchnął. - Powinieneś użyć w tej sali wodnych pokemonów. Czytałem o tej dwójce niedawno w przeglądzie Srebrnej Ligii, ten stadion jest coraz bardziej popularny. Ta dwójka bazuje na wodnych pokemonach, ale dobierają im tak podtypy, aby było niemożliwe wygrać z nimi za pomocą trawiastych, czy elektrycznych pokemonów. Jeśli chcesz wygrać, to musisz użyć wodnych pokemonów. Zadaniczo…
- Zasadniczo nie mam wyboru – dokończył posłusznie brunet.


Pogadali jeszcze chwilę. Christopher rozłączył się, życząc powodzenia swojemu synowi. Kyle po tej rozmowie czuł się jeszcze mniejszy w środku niż zawsze. Dumał jeszcze chwilę nad ciemnym już ekranem, biorąc kilka głębokich haustów powietrza. Próbował poradzić sobie z poczuciem bezradności.

W końcu odszedł od elektronicznego urządzenia i wyszedł z boksu, który służył do połączeń. Centrum pokemon było prawie puste. Trener ruszył w stronę siostry Joy.
- Dzień dobry – powitał różowowłosą kobietę, która przekładała kolejne pokeballe.
- Dzień dobry – odpowiedziała, nie odrywając się od swoich zadań. – W czym mogę służyć? – zapytała.
- Chciałbym odebrać moje pokemony – powiedział. Siostra Joy wyprostowała się raptownie, spojrzała na Chansey i skinęła na nią głową.
- Czyżby dzisiaj rewanż?  - spytała, udając zainteresowanie.
- Nie, jeszcze nie jestem gotowy. Muszę przemyśleć strategię – odpowiedział opierając się o blat. – Wczoraj nie popisaliśmy się – przyznał niechętnie brunet.
- To twoja pierwsza walka o odznakę Łzy? – zadała to pytanie, czując że może udzielić mu cennej wskazówki.
- Tak – odpowiedział spokojnie.
- Nikt nie wygrał za pierwszym razem – rzekła siostra Joy. – To ciężka sala. Musisz wykazać się  w dwu walce z innym trenerem, często nieznajomym. Wypadałoby też mieć dobrą wiedzę o wodnych pokemonach – wytłumaczyła kobieta. W tym momencie przyszła Chansey z metalowym wózkiem, na którym leżało pięć pokeballi. Pielęgniarka podała je Kyle’owi.
- Czyli jest promyk nadziei – mruknął ponuro. – No nic. Dziękuję za uleczenie moich pokemonów! – Chłopak ruszył w stronę wyjścia.
- Miłego dnia – rzekła kobieta za nim, jednak ten stał już w progu i nie usłyszał jej.

Pogoda nie była zbyt przyjemna. Niebo było nieznacznie zachmurzone. Ulica była mokra od opadów, które ustały jakieś pół godziny temu. Chłodny wiatr był jeszcze odczuwalny.
- Poliwhirl wychodź! – Z czerwonego promienia wyłonił się niebieski stworek, który ucieszył się widząc trenera.
- Poli, Poli! – rzucił entuzjastycznie, przybierając pozycję siłacza.
- Będę ciebie dzisiaj potrzebował – powiedział Kyle. – Czeka nas dużo pracy.
- Nie zapomniałeś o czymś? – Chłopak usłyszał za sobą kobiecy głos. Odwrócił się na pięcie i zobaczył rudowłosą dziewczynę siedzącą na ławce tuż przed centrum pokemon.

Caroline posłał mu wymuszony uśmiech. Czuła się fatalnie, nie mogła przestać myśleć o tym co między nimi zaszło. W szczególności, że nie była gotowa, na to co mogło między nimi wyniknąć. Wstała i podeszła do niego.
- Cześć – powiedziała, muskając go w usta na powitanie.
- Cześć – odpowiedział nieco ożywiony. Był zaskoczony działaniem dziewczyny.
- Powinniśmy porozmawiać – wycedziła, mając przy tym grobową minę. Brunet przełkną jedynie ślinę.
- Powinniśmy? – wypalił nieco zamroczony.
- Tak, o nas – zaczęła niechętnie. – Myślę, że to najlepszy moment, póki wszystko jest świeże -  wytłumaczyła.
- Chyba tak – powiedział. – Przepraszam, jestem zmieszany. Myślami jestem już na treningu, ale teraz pewnie się na nim nie skupię – zaśmiał się, czując tę krępującą atmosferę. – Chodźmy.

Ruszyli razem na miasto, wzdłuż marmurowego chodnika. Przez chwilę nie odzywali się do siebie. Caroline zbierała myśli, aby móc powiedzieć to co zamierzała, w miarę bezbolesny sposób. Kyle zasadniczo nie wiedział od czego zacząć, nie był pewien czego oczekuje od Caroline, ani czy jest gotowy na zobowiązania, choć jego serce popychało go w stronę Caroline.
- Jestem trudnym przypadkiem – zaczęła, przerywając ciszę. – Wiem, że powinnam się cieszyć, bo bardzo cię lubię, lecz wybacz. Nie, nie jestem gotowa, nie teraz. Nie chcę cię tracić, ale nie chcę też tracić siebie – wypaliła błyskawicznie, gubiąc się nieco w wyznaniu. Mówiąc ostatnie słowa poczuła dopiero ulgę.
- Ja… - wyjąkał zasmucony. – Ja ciebie też lubię i nie chcę naciskać – odpowiedział szybko. – Chyba sam nie jestem gotowy – przyznał, spuszczając wzrok. – Jesteśmy w podróży, jesteśmy młodzi, nie chcę żeby teraz wszystko stało się poważne – powiedział spoglądając na nią. Oczekiwał jakiekolwiek reakcji. Ta jedynie stanęła, wpatrując się w niego.
- Ty też tak uważasz? – zapytała zmieszana. Dopiero teraz poczuła ukłucie w swoim sercu, które nie dawało jej spokoju.
- Może nie tak samo jak ty – odparł uśmiechając się. – Bo nie chcę nas skreślić, chcę zacząć ale powoli. – Sam dziwił się swoim słowom. – Też nie jestem typem, którego pociąga idealny związek, na widok którego wymiotuje cały świat – zaśmiał się. – Jednakże lubię cię, naprawdę cię lubię i nie dam ci tak po prostu odejść.
- Co proponujesz? – spytała nie będąc pewna jego zamiarów.
- Nie określajmy się. – Rudowłosa posłał mu pytające spojrzenie, on jedynie uśmiechnął się i zaczął – Po co się określać? Jesteśmy tacy sami. Dla nas określenie się jako para oznacza nie tylko przyjemności – zaznaczył to cudzysłowem – ale i obowiązki.
- Powiedzmy, że rozumiem co chcesz powiedzieć. Choć mi coś innego przeszkadza – zwróciła uwagę chłopakowi.
- Zobowiązanie, to cię męczy. Jednak nie potrafisz zaprzeczyć, że podoba ci się to co mamy teraz – powiedział pewniej.
- Nic nie mamy – przypomniała zirytowana.
- Pocałunki, niewinną przygodę i może tym żyjmy teraz. Zapomnijmy o zasadach, o deklaracjach, żyjmy chwilą. Po co mamy sobie utrudniać życie, pobawmy się! – oznajmił z entuzjazmem.

Caroline nie kryła swojego zdziwienia. Wpatrywała się w bruneta, nie wierząc w to co on mówi. Najgorsze było w tym wszystkim to, że  do niej ten argument przemawiał. Myślała jedynie: „No tak, to nam nie skomplikuje życia”.
- Jeśli myślisz, że się na to zgodzę – oburzyła się. Nie zdążyła jednak nic powiedzieć, gdyż chłopak przyciągnął ją do siebie. – Co jest z tobą? – zmartwiła się.
- Mam dość ograniczeń – odparł.
- Ograniczenia po coś są – powiedziała odpychając go.
- Ale kiedy zaczynasz żyć ograniczeniami, przestajesz żyć marzeniami – zrymował całkiem nieświadomie, przytrzymując przy tym mocno dziewczynę, która powoli wyrywała się z jego uścisku.
- Niezły wierszyk – przyznała, uśmiechając się pod nosem.- Kyle jesteś rozsądny! Ten pomysł jest ciekawy, ale nie jesteśmy…
- A kim jesteśmy? – zapytał.
- Dwójką podróżników, dwójką ambitnych nastolatków z marzeniami, dwójką nieszczęśliwie zakochanych małolatów – zdefiniowała, chowając swoją twarz w dłonie, jakby walczyła sama ze sobą i próbowała ukryć płacz.
- Dlatego mamy jak zawsze dążyć tylko do celu? Bez zabawy, bez przyjemności, jak mnisi? – powiedział pewnie. W środku walczył sam ze sobą, chciał po prostu zrezygnować, zamiast tego walczył uparcie, niczym Charizard.
- Nie, co my wyprawiamy? – zapytała przerażona.
- Cieszymy się tym co mamy. Poza tym Caroline. – Położył dłoń na jej policzku i nieznacznie uniósł twarz. – Nie chcę plątać się przez najbliższe dni koło ciebie , chowając się po kątach, bo będę czuł zażenowanie. Mamy wakacje, więc cieszmy się tym co mamy, a jeżeli ma coś wyjść, to wyjdzie kiedyś tam, kiedy będziemy mieli czas – odparł.
- Może masz rację – przyznała niepewnie, zawieszając na nim swoje spojrzenie.

Philip już od godziny siódmej trenował poza miastem. Zielona polana nadawała się idealnie do ćwiczenia prędkości Pikachu, którą chciał poprawić. Żółty stworek pozostawiała za sobą białą smugę w kształcie koła.
- Szybciej, wiem że cię stać! – dopingował go blondyn, trzymając w ręku pokedex. – Dobra musi być trudniej. Zubat podmuch z całej siły. Pikachu szybki atak, zaatakuj go bezpośrednio!

Pikachu nie był pewien czy zrozumiał trenera, więc przystanął by się zastanowić. W tym czasie Zubat latający nad głową Philipa, zaczął energicznie machać skrzydłami, które wytworzyły strumień powietrza. Elektryczny stworek przygotował się do biegu i ruszył najszybciej jak tylko potrafił. Przebierał swoimi łapkami, czując coraz większy opór, jaki stawiał mu wiatr.
- Teraz elektroszok! – nakazał, a żółty pokemon będący dość blisko pokemona nietoperza, zajaśniał na jasno, rażąc go energią elektryczną. – Zubat teraz stalowe skrzydło! – rozkazał, ale pokemon bezskutecznie starał się wykonać polecenie. – Zatrzymaj się Pikachu. – Podbiegł pod swojego skrzydlatego przyjaciela i złapał go, gdy ten opadł z sił. – Spokojnie maluchu, może nie powinienem w ten sposób z tobą ćwiczyć – powiedział z troską. – Dobrze na razie wystarczy.

Chłopak odłożył na bok swojego podopiecznego, po czym wyciągnął z plecaka błękitny kocyk, który ułożył pod jagodowym pokemonem.
- No dobrze…
- A co pan tu robi? – zapytała melodyjnym głosem Alice.
- Ćwiczę, śledzisz mnie? – Philipowi zrzedła mina widząc blondynkę, która ostatnimi czasy nie odstępowała go na krok.
- Skoro już pytasz, tak śledzę cię – przyznała niechętnie. – Bo podobasz mi się, jestem walnięta, muszę mieć faceta – wyrecytowała teatralnie, po czym wybuchła śmiechem.
- Nie zawracaj mi głowy! – warknął. – Musze potrenować – odpowiedział krótko i wyjął kolejny pokeball.
- Może pomogę?  Też mam pokemony i znam parę ataków. Whitney mnie podszkoliła! – oznajmiła. Philip starał się ją ignorować i nic nie odpowiadał. Blondynka nie dała za wygraną i podbiegła do chłopaka. – Ej ty, też jestem trenerką.
- Koordynatorką – poprawił.
- Co nie znaczy, że nie umiem walczyć – powiedziała dumnie.
- No dobra, w sumie uczę się tylko ataków. – Machnął na nią dłonią. Dziewczyna ucieszyła się, nie miała ochoty spędzać dnia sama, bo na Caroline i Kyle’a nie miała co liczyć. Byli zbyt zajęci sobą.

Alice przyglądała się treningowi Philipa, który coraz bardziej naciskał na Pikachu, aby ten biegł szybciej i szybciej. Tymczasem Zubat wyprowadzał kolejne podmuchy wiatru, jednak nie potrafił opanować stalowego skrzydła.
- Ty wiesz, jak go nauczyć stalowego skrzydła? Prawda? – zapytała widząc nieefektywny trening.
- Tak, postępowałem zgodnie z instrukcją z pokedex – wycedził, unosząc prawą dłoń, w której trzymał czerwony przedmioty - i nawet się nam udało, tylko – nie dokończył, wskazał jedynie na efekt.
- Twój Zubat, ma problem chyba z płynnością – stwierdziła przyglądając się sekwencji ataków. Philip posłał jej jedynie pytające spojrzenie. – W czasie pokazów – zaczęła, a chłopak tylko ciężko odetchnął – musimy dbać o płynność ataków -  mówiła, ignorując zachowanie blondyna. - Atak musi być wyprowadzony idealnie, jeden po drugim, a czasem twój pokemon musi użyć dwóch ataków jednocześnie. To nie takie proste jak się wszystkim wydaje – wytłumaczyła.
- No dobra, ale ja nie startuję w pokazach – zauważył.
- Masz rację, ale w walce to jest też ważne. Coś mi się wydaje, że twój Zubat zna mało ataków i nie przeszedł zbyt wielu treningów. – Przyjrzała się unoszącemu się pokemonowi.
- Wystarczająco dużo, by być moim pokemonem – oburzył się blondyn.
- Nie marudź tylko naucz go atakować lepiej stalowym skrzydłem. Wiem kto mu pomoże. Butterfree wybieram cię! – Wyrzuciła w powietrze pokeball i zaraz na jej ramieniu usiadł pokemon motyl.

Philip faktycznie zaniedbywał Zubata, jednakże nie przyznał się do błędu. Czekał na ruch swojej przyjaciółki.
- Atakuj mojego Butterfree stalowym skrzydłem – rozkazała.
- Słyszałeś Zubat dasz radę! – dopingował podopiecznego.

Kyle’owi udało odebrać się swój pokedex. Trener miał serdecznie dość życia w niewiedzy, teraz marzył o tym by zeskanować swój najnowszy nabytek. W tym celu udał się na plażę, która znajdowała się na południowym krańcu miasta.

Morze było niezwykle spokojne. Morskie fale obmywały jasnożółty piasek, wyrzucając na brzeg Sheldery i inne morskie stworzenia, które nie były w stanie oprzeć się sile morza.
- No dobra Kingdra. Czas na ciebie. – Z czerwonego światła wyłonił się niebieski stworek, który na powitanie strzelił bankami w Kyle’a. – Nie wolno ci tak! – zaprotestował chłopak, grożąc pokemonowi palcem. Ten jednak go zignorował. Brunet nie przejął się tym zbytnio i wyciągnął swoją czerwoną encyklopedię.

Kingdra pokemon konik morski typu wodnego. Wyższa forma Seardy. Kingdra żyje w morskich głębinach. Kiedyś wierzono, że oddech tego pokemona wywołuje morski wir. Pokemon ten jest niezwykle szybkim pływakiem, jak jego poprzednie ewolucje.
- Wreszcie – ucieszył się chłopak. – To co jesteś gotowa na trening? Pokemon prychnął coś w stronę chłopaka i zaczął swobodnie pływać w morzu.

            Philip i Alice ćwiczyli zawzięcie. Eevee ścigał się z Pikachu, a Zubat mocował się na powietrzne podmuchy z Butterfree.
- Wystarczy! – przerwał Blondyn.  – Jesteście świetni – pochwalił wszystkie pokemony.
- Mam nadzieje, że to nie koniec – mruknęła Alice.
- Na razie i tak świetnie sobie radzą – powiedział Philip, nie zdając sobie sprawy co jest nie tak.
- Pikachu ostatnio zawiódł, nie dlatego że był za wolny, po prostu zna za słabe ataki. Elektroszok jest dobry dla Pichu – stwierdziła koordynatorka, przyglądając się żółtemu stworkowi.
- Bez przesady, jako Pichu też był świetny i radził sobie z elektroszokiem!– bronił swojego podopiecznego. Faktycznie zaniedbał ostatnio naukę nowych ataków, ale był pochłonięty ćwiczenie Electabuzza i Gravelera.
- Na co czekasz? – Spojrzała się na niego wymownie.
- To jest dość trudny atak – usprawiedliwił się.
- Bez niego nie dasz rady, znowu! – przypomniała mu. Dziewczyna dużo nauczyła się przez ten miesiąc jeżeli chodzi o treningi pokemonów.

            Philip skinął tylko głową i kazał nabierać energii swojemu podopiecznemu, by ten był w stanie wyprowadzić silny atak. Pikachu z każdą chwilą umiał wygenerować coraz więcej energii elektrycznej. Kiedy tylko skumulował w sobie elektryczność, próbował jeszcze raz. Próbował dotąd, aż energia sama wystrzeliwała z jego czerwonych policzków.

Philip nie dziwił się, że ostatnio podupadł jako trener. Od zdobycia odznaki Równiny, nie zrobił nic w kierunku ćwiczeń Pikachu, czy Zubata. Wzięcie udziału w turnieju dało mu doświadczenie, jeżeli chodzi o ataki czysto fizyczne. Niestety zaniedbał przy tym ogólny trening.

            Pikachu wreszcie wystrzelił silnym strumienie rażąc blondyna swoim atakiem. Chłopak upadł na ziemię i szybko poprawił grzywkę, która przez chwilę zamieniła się w afro. Alice również przewróciła się, ale ze śmiechu
- Pikachu, a tera poraź ją – zażartował. Pokemon nie odebrał tego jako żart i wystrzelił wiązkę elektryczności w stronę dziewczyny, której nie udało uniknąć się ataku. Dziewczyna po ataku zaczęła drgać. Jej włosy odstawały w każdą możliwą stronę. Wyglądała niczym czarownica, która w czasie lotu na miotle została postrzelona przez piorun.
- Za co?! – krzyknęła, gdy już wstała z ziemi.
- To miał być tylko żart, nie wiedziałem, że on weźmie to na poważnie – wytłumaczył. Dziewczyna zignorowała jego wymówkę i uderzyła go w ramię.
- Następnym razem będzie bardziej bolało – pogroziła.
- A teraz tak na serio, coś czuję, że jeszcze mi zejdzie się z tym treningiem wciąż, to nie jest najmocniejszy atak – stwierdził.

            Alice i Philip postanowili zrobić sobie przerwę. Rozłożyli koc na polanie i zaczęli pałaszować kanapki, które przygotował Philip na dzisiejszy trening. Pikachu i Zubat otrzymali swoje przysmaki, na dwóch małych miseczkach.
- Nie wiem czy dam radę w tej sali -  powiedział, biorąc kolejny kęs. – Nawet jeżeli dam z siebie wszystko, to muszę jeszcze nauczyć się współpracy z Kyle’em, da się w ogóle zdobyć tę odznakę? – zapytał.
- Już nie przesadzaj – skarciła go blondynka. – Dasz radę, musisz po prostu poćwiczyć. Kyle teraz pewnie też ćwiczy, nie należy do osób, które długo siedzą na miejscu. On musi się rozwijać.
- Wiem, wiem, po prostu się boję. Nie mogę przecież w nieskończoność walczyć o jedną odznakę – stwierdził.
- No nie możesz- przytaknęła. – Właściwie możesz tylko trzy razy wyzwać tego samego lidera w czasie trwania sezonu srebrnej Ligii – oznajmiła dziewczyna.
- Tak pamiętam, jak to dobrze, że mamy aż siedemnaście sal i tylko osiem wymaganych odznak – ucieszył się.
- W Kalos mają nawet osiemnaście, w końcu tyle typów tam wyróżniają – dodała, posyłając uśmiech blondynowi. –Swoją drogą mógłby ktoś u nas otworzyć salę pokemonów wróżek – zastanowiła się.  

            Kyle wciąż mordował się z niesfornym pokemonem, który od czasu do czasu wykonał jakieś polecenie, po czym i tak zaatakował swojego trenera. Brunet postanowił sięgnąć po drastyczne środki przekazu. W tym celu wyciągnął linę i zarzucił ją na szyję niebieskiego pokemona, który posłał mu złowrogie spojrzenie.

            Kyle nauczył się tej sztuczki od swojego wuja, który okiełznał tak niejednego Taurosa, a te potrafią być kapryśne. Chłopak uznał tę metodę za słuszną, gdyż w szkole na wstępie do psychologii pokemona, uczono go, że szacunek pokemona można zdobyć przez udowodnienie mu swojej siły i poświęcenia. Nikt jednak nie powiedział, że nie każdy pomysł jest bezpieczny.

            Morski stwór ruszył z pełną mocą, porywając ze sobą trenera,  który dzielnie trzymał się liny. Widząc to kątem oka, Kingdra przyspieszyła. Wszystko po to, by udowodnić swojemu trenerowi, że to nie ona jest jego podopiecznym, a to on może liczyć na jej łaskę.

            Kingdra wykonywał niesamowite manewry. Skręcał w prawo, w lewo, zawracał, nurkował i inne tego typu rzeczy. W tym czasie  Kyle odbijał się niczym kamień rzucony na wodę. Ledwie dotknął tafli wody, a lina wyznaczała mu już nowy kierunek. Mimo to wiedział, że nie może puścić. Dla Kingdry była to coraz większa zabawa. Pokemonowi podobał się upór trenera, który nie zamierzał ani na chwilę odpuścić.
- Coś wolno płyniesz – skomentował Kyle, wypluwając słoną wodę z ust. Wodny smok zirytował się i próbował przyspieszyć jeszcze bardziej, lecz był już nieco zmęczony.

            W końcu Kyle’owi udało się przywiązać linę do dłoni, aby jej nie puścić. Próbował to zrobić od momentu kiedy znalazł się w wodzie.  Wiedział, że nie wytrzyma kolejnych minut, a pokemon na pewno nabierze się na taką sztuczkę. Kingdra w końcu przerwała.
- To co będziesz się mnie słuchać? – zapytał Kyle płynąc w jej stronę, z pędem który nadał mu wcześniej pokemon. Stworek niechętnie to przyznał, skinięciem głowy.

            Chłopak płynąc do brzegu na grzbiecie Kingdry zdawał sobie sprawy, że to nie koniec kłopotów. Nad pokemonem nie da się zapanować z dnia na dzień, a raczej nie da się zmienić jego toku myślenia o tak po prostu. Pokemony też mają skomplikowaną osobowość, która dość długo się kształtuje.

            Gdy tylko dobili do brzegu Kyle zajrzał do swojej torby i wyciągnął swój pokedex przestudiował listę ataków, jakie według elektronicznej encyklopedii Kingdra była w stanie wykonać.
- Interesujące  - szepnął pod nosem widząc jedną z pozycji.
- I jak ci idzie? – zapytała go Caroline. Chłopak podskoczył, słysząc głos rudowłosej przyjaciółki.
- Mogłabyś się tak nie skradać? – zapytał poirytowany.
- A co ty taki nerwowy – zaśmiała się widząc jego przerażenie.
- Trenowałem. Chyba przekonałem Kingdrę do siebie, a na pewno jest lepiej niż przedtem – pochwalił się.
- To może wypróbujesz ją w walce ze mną?  - zaproponowała.
- Wolałbym poćwiczyć z kimś, kto ma wodnego pokemona – odparł. – Ale doceniam gest – dodał.
- W sumie i tak bym ci skopała tyłek –zaśmiała się.
- Tak, a ja się już na to nabiorę. Za stara ta sztuczka. – Machnął na nią ręką, po czym podszedł do Kingdry i wręczył jej trochę poke chrupek. – Dziękuję za trening. – Pokemon niechętnie zaczął jeść z ręki trenera, ten pogładził ją po pyszczku. Kingdra zamknęła oczy rozkoszując się smakiem chrupek.
- No dobrze, może pójdziemy coś zjeść i poszukamy tej dwójki, wtedy sobie poćwiczysz z Alice? – zaproponowała.
- To dobry pomysł, a może nawet dwu walka, ty, ja, Philip i Alice- wymienił.
- Wy nawet nie dajecie rady w pojedynczej walce – wspomniała.
- Teraz damy radę – zaprotestował.

            Caroline nic nie odpowiedziała. Po schowaniu Kingdry do pokeballa, ruszyli razem do jakiejś knajpki, gdzie zjedli obiad. Koło godziny siedemnastej znaleźli się w okolicy centrum pokemon i natchnęli się na Philipa i Alice, wracających z treningu.
- Tak, to jest genialny pomysł! – powiedział z entuzjazmem Philip. Takiego treningu potrzebował. Alice wyraziła zgodę skinięciem głowy, co poprzedziła spojrzeniem w stronę wesołego blondyna. Zdawała sobie sprawę, że to może rozwiać jego wątpliwości.
- A wiec ruszajmy! – zakończył rozmowę Kyle.

            Udali się na boisko znajdujące się za centrum pokemon, które oferowało nie tylko lądowe pole walki, ale także wodne. Mały basenik pośrodku pola był idealny dla Kingdry i Staryu. Caroline wybrała Hoothoota na prośbę Alice, która spodziewała się, że Philip będzie chciał poćwiczyć z Zubatem.
- Walka trwa do wyeliminowania wszystkich pokemonów drużyny przeciwnej – oznajmił Kyle. – Zaczynamy, to znaczy wy zaczynacie. Kobiety mają pierwszeństwo – poprawił się, spoglądając na Caroline i Alice, które były w jednej drużynie.
- Niech wam będzie – mruknęła Caroline, dla której kolejność nie robiła różnicy. – Hoothoot dziobaniem zaatakuj Zubata!
- Staryu pokaż Kingdrze moc klejnotów!

            Hoothoot poszybował w stronę Zubata, jego dziób pokrył się białym promieniem, wydłużając jego rozmiar. Klejnot staryu pojaśniał na czerwono, wydobywając z siebie taki sam, nieprzezroczysty promień.
- Zubat uniknij w ostatniej chwili i gryzienie! – rozkazał blondyn.
- Kingdra pokaż, że nie boimy się kamiennych ataków. Przyśpieszenie i smoczy puls! – wydał polecenie brunet.

            Zubat cierpliwie czekał, aż pokemon ptak zbliży się do niego na taką odległość, by nie zdołał wyprowadzić kontry. I tak też się stało. Zubat wyminął atak Hoothoota i ugryzł go w grzbiet. Stworek wykrzywił się z bólu.
- Teraz pijawka życia. – Zęby Zubata pojaśniały na zielono, jak i plecy Hoothoota, który jęczał z bólu.

            W tym czasie Staryu zdołał już spudłować mocą klejnotów, a Kingdra z zawrotną prędkością zbliżała się w stronę rozgwiazdy z niebiesko-fioletową kulą w pysku.
- Nie damy się! Staryu żyro kula! – nakazała blondynka, widząc przebieg walki. Stalowa kula zetknęła się ze smoczym pociskiem neutralizując jej działanie. Co więcej, przedarła się przez atak i uderzyła w Kingdrę.
- Wow widzę, że naprawdę ostro ćwiczyłaś – pochwalił przyjaciółkę Kyle. – Ale to ci nie wystarczy. – Kingdra jeszcze raz przyśpieszenie i wodna broń! – Tym razem kombinacja była skuteczna. Kingdra bardzo szybko wyprowadził ten atak posyłając Staryu poza wodne boisko.
- Nieźle – stwierdziła chłodno Alice.

            Caroline w tym czasie kombinowała jak uwolnić swojego pokemona spod kłów Zubata. Nie trwało to długo.
- Hoothoot  taran zen! – poleciła. Philip spojrzał się na nią pytająco. Pokemon ptak przestał wymachiwać skrzydłami i zaczął spadać na dół, a wraz z nim pokemon nietoperz, który nie był wstanie udźwignąć pokemona sowy. Kiedy stworek nabrał prędkości jego głowa pokryła się fioletową aurą. Owa energia zdołała dosięgnąć trującego pokemona, który jak oparzony oderwał się od lotnego stworzenia.
- Nieźle. Zubat ultradźwięk!
- Nie ma tak łatwo! Hipnoza, a potem zjadacz snów! – rozkazała rudowłosa.
- Kingdra zatrzymaj Hoothoot smoczym pulsem! – Wtrącił Kyle.  Z pyska wodnego stworzenia wydobyła się fioletowa kula, która uderzyła zanim ten zdołał zaatakować nietoperza. – Musimy grać razem – powiedział Kyle w stronę Philipa. Ten tylko przytaknął głową i spojrzał się na wstającego Staryu.
- Ultradźwięki na Staryu.
- Staryu unik! – Było już zdecydowanie za późno. Tęczowe okręgi zdołały dosięgnąć pokemona rozgwiazdę, który zaczął tańczyć na lądzie.

            Alice przygryzła tylko wargę. Sytuacja nie była dla niej sprzyjająca. W dodatku Caroline też nie trzymała się najlepiej.
- Kingdra smoczy puls na Staryu!
- Zubat stalowe skrzydło w Hoothoota! – Fioletowa kula trafiła bezbłędnie w Staryu. Zubat nabrał prędkości, a jego skrzydła pokryły się metalicznym odcieniem i bez problemu uderzył w leżącego jeszcze Hoothoota. Te dwa ciosy okazały się decydujące. Staryu padł, zaraz po nim Hoothoot.

            Chłopcy ucieszyli się z wygranej. Alice i Caroline odwołały swoje pokemony. Dziewczyny nie kryły zażenowania, faktem iż przegrały ten pojedynek, ale zdawały sobie sprawę, że zabrakło u nich współpracy.

            Po pojedynku wszyscy ruszyli do centrum pokemon, aby podleczyć swoje pokemony, usiąść i porozmawiać. Bardzo dobrze spędzało im się razem czas, ale wiedzieli że już niebawem nie będą podróżować wszyscy razem.

 ________
Od Autora:
Cześć!!!
Rozdziału nie powinno być, bo mam mało czasu, ale postanowiłem go stworzyć. Czemu? Miałem wenę, poza tym ostatni rozdział został wyświetlony ponad 150 razy, tysiąc wejść w tym miesiącu, bez większego mojego nakładu, 100 komentarzy(choć tu też się liczą moje odpowiedzi, bo przy wejściach zablokowałem naliczanie swoich). Dużo, dużo komentarzy, to motywuje. Rozdział nie jest wybitny, nie wiele się w nim dzieje, jest raczej taką pauzą, która tłumaczy niektóre wydarzenia. 

Rozdział o relacjach i teraz dużo będzie ode mnie wytłumaczeń.

  1. Na początek o co chodzi z tą salą? Kiedyś przeczytałem, że jest więcej niż osiem sal. Np. Gary miał dziesięć odznak i tylko 3 jakie miał Ash, co może świadczyć o tym, że są inne sale. Gdzieś czytałem, że sal prawdopodobnie jest tyle ile jest w danym regionie typów. Stąd też sala wodna na Blue Point Island. Nazwa tej miejscowości pochodzi z anime ;). Jest to wodna sala prowadzona przez bliźniaków Oliwię i Oliviera. Przyznam, że nie będę się trzymał kanonu ośmiu sal.
  2. Kyle, Kyle, Kyle... i jego miłosne wybryki. Cała sytuacja z Caroline i Kyle'em może wydawać się nieco naciągana, żenująca etc. Ale:
    a) Kyle w obecnym rozdziale zaproponował tę opcję, tylko przez rozmowę z ojcem. Tzn? Otóż zawsze kiedy urazi się Kyle'a ego(głębokie uczucia etc.), ten wręcz wylewa swoje emocje(forma buntu). Przypomnijcie sobie akcje z rozdziału, w którym Kyle i Philip udali się do klubu, gdzie Kyle po prostu nie zachowywał się inaczej, nie do końca normalnie. Wspominam o tym, bonie mam pewności, czy uda mi się kiedykolwiek wyjaśnić to wprost w rozdziale;
    b) Dlaczego Caroline i Kyle nie mogą być od tak i po co ten wątek? Z prostej przyczyny. Ani Kyle, ani Caroline nie są emocjonalnie gotowi na związek. Dla nich jest to wizja ciągłych ograniczeń, a oni chcą przede wszystkim pragną sukcesów. Przez co spychają swoje emocjonalne potrzeby na drugi tor. Łatwiej im jest stworzyć luźną relację, niż coś poważnego, bo to oznaczałoby wyrażenie swoich emocji, co mogłoby się wiązać z odrzuceniem;
    c) Trzymam się tego, bo nie chcę żeby to było proste opowiadanie o łapaniu pokemonów i zdobywaniu odznak. Choć pewnie byłoby to ciekawsze dla wielu, aczkolwiek nie umiem; 
  3. Kingdra. Nie myślcie sobie, że to takie hop siup, zresztą zobaczycie...
  4. Oliwia i Oliver, wyszło przez autokorektę, cóż poradzić, ale niech tak zostanie w sumie, jest dziwnie!
  5. Nowy wygląd. Chciałem po prostu ogarnąć te komentarze, jak się okazało, nie musiałem zmieniać wyglądu :P. Błąd był w jednym selektorze #Blog1, nie wiem dokładnie co, bo napisałem ten kod od początku, jak się zorientowałem. Myślę, że nowy wygląd jest przyjemniejszy dla oczu, choć jest swoistym spoilerem. 
  6. Statystykami się nie jaram, po prostu to miłe kiedy widzę, że ktoś to czyta, że komentujecie etc. To sprawia, że czuję, że nie włóczy się to po internecie bez celu. A zakładając ten blog liczyłem się z tym, że na miesiąc będę miał koło 100 wyświetleń, a o komentarzach mogę zapomnieć :P. A tu miła odmiana. Aczkolwiek tworzę niezależenie czy komentujecie czy nie, lubię pisać.
  7. Witam wszystkich nowych autorów blogów o pokemonach(rozmnożyliście się) ;). Życzę weny i czytelników! Powodzenia!
  8. Następny rozdział najwcześniej 5 lipca ;)
Dziękuję za każdy komentarz, za każde odwiedziny!

Pozdrawiam!!!

11 komentarzy:

  1. "Siostra Joy wyprostowała się raptownie, spojrzała na Chansey i skinęła na niego głową." - tu już się czepiam, ale o ile wiem, wszystkie Chansey są samiczkami ;)
    "Caroline nie kryła swoje zdziwienia." - swojego;
    "zrymował całkiem nieświadomie, przytrzymując przy tom mocno dziewczynę" - przy tym;
    "Nie chcę plątać się przez najbliższe dni koło ciebie , chowając się po kontach" - bankowych? Bo jeśli nie bankowych, to po kątach ;)
    "a żółty pokemon będący dość blisko pokemona nietoperza, zajaśniał na jasno" - a potem pociemniał na ciemno :D
    "- Ty wiesz, jak go nauczyć stalowego skrzydła? Prawda? – zapytał widząc nieefektywny trening." - zapytała;
    "Wyższa forma Searda." - umm... czego?
    "- Pikachu ostatnio nie zawiódł, bo był za wolny, zna za słabe ataki." - to zawiódł czy nie zawiódł?
    "da się w ogóle zdobyć tą odznakę? – zapytał." - tę;
    "Widząc to kantem oka, Kingdra przyspieszyła." - kantem? To jakaś nowość? Bo słyszałam tylko o kącie oka.
    "Machnął na nią ręką, po czym podszedł do Kigndry i wręczył jej trochę poke chrupek." - czeski błąd w nazwie Pokemona;

    Tekst dnia: "- Staryu pokaż Kingdrze moc klejnotów!" - Nie, nie, nie. Nie skomentuję :D

    Kyle i Caroline muszą być "nieszczęśliwymi zakochańcami", takie prawo ich wieku. Masz trochę racji, ja ich nie rozumiem. Ale po raz setny muszę powtórzyć, że z romantyzmem mam niewiele wspólnego. I zupełnie nie wyobrażam sobie na ten przykład Nathaly i Sama "muskających się w usta na powitanie", czy na cokolwiek innego ;) Poważnie się zastanawiałam i szukałam tego ukrytego spoilera w nagłówku. Czyżby chodziło o brak Caroline na obrazku? Hmm... fajnie byłoby ją kiedyś narysować z Kyle'm w jakiejś ciekawej sytuacji.
    Wyjątkowo długie wyjaśnienia dałeś pod rozdziałem. Wiesz, gdybym miała ochotę na "proste opowiadanie o łapaniu Pokemonów", to poczytałabym swoje stare rozdziały ;) Nigdy nie ukrywałam, że PKA właśnie takim miało być. Ale ciągle będę obstawać przy swoim: sala na tej wyspie jest genialna i jej liderzy też. Początkowo też myślałam o wprowadzeniu innych niż w kanonie sal, ale ostatecznie zostałam przy tym, że niby one są, ale Nath raczej odwiedza te kanoniczne.
    Kurczę, trochę chaosu w tym moim komentarzu, ale to pewnie przez mój wewnętrzny chaos (takie tam sprawy osobiste), dlatego lepiej już będę kończyć.

    PS. Widok Kyle'a ujeżdżającego Kingdrę musiał być bezcenny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, nie, nie wierzę, że to tak zabrzmiało XD. Znalazłem lipne tłumaczenie, ale pamiętałem, że Persian Sama też znał ten atak, więc pozwoliłem sobie obczaić nazwę i w zakładce bohaterów jest ok. Teraz się śmieję, a przyznam, że mam ostatnio bardzo ponury nastrój(kwestia nerwowego przemęczenia), stąd rozumiem chaos. PKA moim zdanie nie było proste i mówię to serio, a nie z grzeczności(wątki się rozwijały z czasem) i było fajnie, zresztą nadali jest.

      Ja tak mam po prostu za dużo myślę analizuję ludzi ich zachowanie i potem zamiast skupić się na konkretach to przez ostatnie 20 rozdziałów Kyle naprzemiennie użala się nad sobą, albo rozkochuje w sobie kolejną dziewczynę. Właśnie sobie uświadomiłem, że stworzyłem męski odpowiednik Belli Swam. I'm out!

      Usuń
    2. O ile sobie przypominam, ja wybrałam tłumaczenie Klejnot Mocy - które swoją drogą też nie brzmi wiele inteligentniej ;) Ale, hej, udało się przez to poprawić humor i Tobie i mnie, więc ostatecznie było warto :)

      Usuń
  2. Spieszę donieść, że nadrabiam dzielnie. Jestem już na siódmym rozdziale :) Dobrze opisujesz walki, nie ma większych problemów, żeby wyobrazić sobie jak wyglądają. Wielki plus :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję ;). A i sorki za dwa komentarze do posta, ale myślałem, że coś skasowało pierwszy, więc zacząłem od nowa :D

    OdpowiedzUsuń
  4. W końcu zabieram się za komentarz. Byłby wcześniej, ale wrzuciłam laptopa do szafy i przez kilka dni rozważałam czy nie wywalić go przez okno. Plik z opowiadaniem, które pisałam dwa lata i właśnie miałam nanieść ostateczne poprawki zepsuł się i jedyna nadzieja w moim bracie, że to naprawi :< A na domiar złego nie mam żadnych kopii najnowszej wersji, którą gruntownie przerobiłam :( No, ale powiem ci, że kłopoty Kyle'a w jego podróży nieco poprawiły mi humor :D Biedaczysko, to okropne tak być niedocenianym przez rodziców. Ale mam nadzieję, ze zbierze się w sobie i zapanuje nad swoimi podopiecznymi. Podoba mi się, że przeplatasz wątki zwykłej podróży także ze zwykłymi problemami. No i ja świetnie rozumiem jego miłosne zawirowania! Może to dlatego, że wyznaję zasadę, że człowiek jest w stanie poczuć dosłownie wszystko i pomyśleć o każdej, nawet najgłupszej rzeczy? No, ale grunt, że ogarniam :D Wątek Kyle'a i Caroline jest moim ulubionym. A jej przemyślenia są cudowne :D Jestem też ciekawa jak rozwinie się koordynatorska kariera Alice. Ostatnia dwu walka bardzo fajna :D
    Czekam na kolejny rozdział i mam nadzieję, że następnym razem w porę ogarnę się z komentarzem ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć, spoko. Nie mam aż takiego parcia na komentarze, choć są mile widziane, zawsze coś. Polecam wysyłać sobie takie rzeczy na pocztę, ja właśnie chyba zaraz sobie prześlę swój plik. Tak a propo komentarzy, staram się nie skupiać na tym, żeby było ich dużo i na statystykach bo wtedy coraz gorzej piszę. A ostatnimi czasy i tak mi się wydaje, że nie najlepiej to wszystko idzie. Przejrzałem w chwili wolnego stare rozdziały i zobaczysz :)

      Usuń
  5. Serdeczne Cześć z mojej strony ;p.
    Kyle w końcu... może tylko na jedną walkę czy cuś, ale okiełznał Kingdrę. Ten pokemon jest bardzo energiczny, wygląda jakby potrzebował sporo uwagi, a autorytet trenera rośnie chodź powoli, ale jednak. Tata Kyle'a ma rację taki charakter cechuje silne pokemony. Taki luźny klimat miłosny jest bardzo przyjemny, podobał mi się w tym rozdziale, nie jakieś namiętne romantykowanie którego można było się spodziewać, bo przecież nikt dokładnie nie wiedział oprócz Ciebie jak to ma wyglądać, były tylko domysły. Niech bliźniaki się obawiają, bo tym razem to Kyle z Philipem będą górą, widać jak bardzo się starają. A i jeszcze raz: Kingdra jest super, aby więź z Kyle'm umocniła się jeszcze
    bardziej. Jak zawsze gdy tu wejdę przeczytać rozdział odnajduję inspirację. Ostatnio dostrzegłem poprawę w moim
    pisaniu i myślę, że twój blog ma na to wpływ. Dzięki, że mogę się rozwijać śledząc zarąbistą historię.
    Pozdrawiam i czekam do 5 lipca. Cześć :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Uffffff! Nadrobione! :D

    Ostatnie cztery rozdziały to było mistrzostwo świata, w porównaniu z początkami. Zmiana stylu o 200%, oczywiście na lepsze. Walki opisane tak... trafnie, że nie ma najmniejszych problemów z wyobrażeniem ich sobie, nawet tych lekko chaotycznych dwuwalk :)

    Co do wątku miłosnego, to cieszę się, że go wprowadziłeś, bo nadaje opowiadaniu smaczku. Normalnie do rozdziału z pierwszym pocałunkiem, czułam się jakbyś opisywał moje doświadczenia damsko-męskie. Najpierw kosz od przyjaciela, potem ni stąd ni zowąt odnalezienie kogoś, kto doskonale cię rozumie i do kogo najzwyczajniej w świecie cię ciągnie. Chyba dzięki temu, tak polubiłam wszystkie postacie.

    Jedna rzecz mi tylko nie pasuje, a przynajmniej dziwi, nie wiem jak to dokładnie określić... Ten strach przed wyjawieniem uczuć, by nie zranić tej drugiej osoby. Czy ta cecha w połączeniu z umiłowaniem do braku ograniczeń to składowe, któreś z osobowości z enneagramu? Jak tak to spoko. Jak nie, to w sumie też spoko, bo to twoja koncepcja, tylko czytając rzuciło mi się w oczy, że każde wyjawienie tego co się czuje do drugiego bohatera (patrz relacje damsko-męskie), kończy się źle. A nie zawsze tak jest :) Po pierwszym moim, nawet nie pocałunku jak tutaj, tylko po spędzeniu zwyczajnego dnia, na robieniu różnych rzeczy razem, zapytałam chłopaka, co dalej? i czy będziemy razem? Parafrazując stwierdził, że "Nie wie jak to będzie, bo nigdy z nikim nie był i nie ma w tym doświadczenia, ale się zgadza." :)

    Trzecia sprawa, to gdybym miała powiedzieć czego mi w opowiadaniu najbardziej brakuje, to opisów tego co czują/mówią pokemony. Chodzi o to, że w sumie skoro mają one osobowości, samoświadomość i inteligencję na pograniczu zwierzęcia i człowieka, to można z nich robić pełnokrwiste postacie, wtrącać ich przemyślenia, rozszerzać wątki. Nie jest to najłatwiejsze, ale do zrobienia, chociażby tylko z Poliwhirlem. Ambitny i zazdrosny, ta tej podstawie, można wykreować super bohatera, by było to opowiadanie nie o losach Kylea, Alice, Philipa i Caroline, ale o losach Kyle'a, Alice, Philipa, Caroline i Poliwhirla (z paroma innymi pokemonami), zwłaszcza, że według zapowiedzi, na jakiś czas zostanie tylko Kyle i Alice.

    Kończę już ten wywód. Podsumowując to świetne opowiadanie i trzymam za nie kciuki. Czekając na nowy rozdział, biorę się za czytanie bloga Nathaly ;)

    Pozdrawiam

    A tak przy okazji jeszcze, bo widzę, że się znasz trochę na CSS-ie ^^ Co, jak i gdzie trzeba wpisać w szablon, żeby komentarze pod postami wyglądały tak jak tutaj (tło pod nimi jest takie samo jak na blogu, nie ma tych brzydkich, grubych linii oddzielających jeden od drugiego itp.)?

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy