logo

XXIX. I am the light of Olivine City

XXIX. I am the light of Olivine City

            Olivine City budziło się do życia. Pan Crown otwierał swoją piekarnię, pani Samuel podlewała roztańczone Sunflory, które cieszyły się wschodzącym słońcem. Rybacy spożywali jajecznicę z bekonem w pobliskim barze, a dzieci, no cóż one wciąż spały.

            Przez centrum przechodziła blond włosa dziewczyna, o melancholijnym uśmiechu. Jej pomarańczowe perły lśniły w blasku słońca. Jej pastelowa, niebieska sukienka falowała pod wpływem morskiej bryzy, która sprawiała przyjemne uczucie orzeźwienia mieszkańcom.

            Dziewczyna uśmiechała się do wszystkich i witała im, jak też miała zwyczaj każdego dnia. Zwykły obchód wokół miasta od latarni, aż po jej miejsce pracy – olbrzymią stalową piramidę. Nic jej tak nie odprężało, jak medytacja przed świtem, na skalistym brzegu, u podnóża latarni Olivine City, wraz ze swoim Ampharosem. Może dzisiaj skorzysta z niego podczas meczu.


            Tak Jasmine, to jedna z najspokojniejszych liderek regionu Johto. Cechował ją spokój ducha i optymizm. Nigdy nie unosiła się pychą czy złośliwością. Co oczywiście u innych liderów, było wręcz uwydatnione. W końcu bycie liderem, to nie taka prosta sprawa.

            Jasmine miała zupełnie inne podejście.

            W końcu znalazła się tuż przed szklanym wejściem, do metalowej piramidy z przyciętym wierzchołkiem. Wyjęła spod sukienki swój ametystowy wisiorek, który umieściła w specjalnym panelu, znajdującym się po prawej stronie szklanych drzwi. Już po chwili drzwi się rozsunęły, a cała budowla, jakby ożyła. Tuż za nią weszli starsi mężczyźni, którzy odgrywali rolę arbitrów, podczas jej meczów.

            Dziewczyna ruszyła w stronę swojego pokoju, który stanowił jej gabinet. Pokój ten znajdował się na samym wierzchołku budowli. Jasmine kochała widok, jaki miała ze swojej Sali. Pomieszczenie, to stanowiło pewien rodzaj gabinetu, w którym Jasmine trzymała swoje pokemony na ciemnym mahoniowym regale, na którym oprócz biało-czerwonych kul stały także zdjęcia bliskich oraz wszystkie odznaczenia, jakie otrzymała. W tym komplet odznak z  regionu Johto.

            Blondynka zasiadła na czarnym, skórzanym, obrotowym fotelu, tuż za mahoniowym biurkiem, które świetnie komponowało się z wrzosowymi ścianami. Po prawej stronie znajdowało się duże okno, przez które widać było panoramę całego miasta.
- Jack, czy dzisiaj mam jakieś walki już umówione? – zapytała, naciskając czerwony guzik, na czarnym telefonie.
- Panno Jasmine, tak ma pani, aż trzy walki. Pierwsza odbędzie się za pół godziny – oznajmił mężczyzna.
- Aż trzy? No nieźle, będzie zabawa.
- Jutro ma  pani kolejne trzy.
- To dobrze, widzę, że zaczął się sezon. No cóż moją odznakę nie jest trudno zdobyć, więc będzie ciekawie – odparła i rozłączyła się ze swoim asystentem. Oddała się krótkiej medytacji, obracając się przy tym do tyłu.

            Siwe oczy wpatrywały się w półkę z pokeballami. Dziewczyna zastanawiała się, którego pokemona wybrać, do której walki. Do każdego pojedynku wybierała dwa pokemony. Maksymalnie w ciągu dnia mogła stoczyć trzy pojedynki, ponieważ nie chciała męczyć nadto swoich pokemonów, a że każdy prawie zdobywał tę odznakę za pierwszym razem, to nie musiała obawiać się rewanżu.

            W końcu nadszedł czas na pierwszą walkę. Wyzwała ją jaką dziewczyna z Pallet Town, która pokazała się od najlepszej strony, zdobywając odznakę. Następny był chłopak Cherrygrove City, który niestety przegrał, bo używał latających pokemonów.

            W końcu Jasmine czekał trzeci mecz, który miał odbyć się po południu. Z tego co wiedziała trener pochodził z Azalea Town. Dziewczyna spodziewała się jakiegoś Slowkinga w tym meczu, nie była stereotypowa, ale Azalea Town kojarzył się jej tylko z różowymi pokemonami.

            Naprzeciw niej stanął brunet, który nie miał dziesięciu, ani nawet piętnastu lat. Był już pełnoletni. A więc pewnie miał większe doświadczenie, więc mogła sobie pozwolić na więcej, jak z tą dziewczyną z Pallet Town.

            Po odsłuchaniu formalności, jakie głosił zawsze arbiter, dziewczyna wyciągnęła pokeball, który urósł w jej dłoni. Uśmiechnęła się tajemniczo pod nosem.
- Kyle, jesteś szczęściarzem. Dla ciebie zostawiłam najlepsze pokemony, spodziewałam się kogoś doświadczonego, a więc mogę zacząć. Wybieram cię Amphy!

            Na boisku pojawił się duży żółty pokemon, z czerwonym rubinem na głowie i rubinową kulką na ogonie.
- Spodziewałem się stalowego pokemona – mruknął niezadowolony chłopak.
- Dla ciebie mam coś wyjątkowego – powiedziała swoim słodkim głosikiem, a przez Caroline przepłynęła iskra, zupełnie jakby zdenerwował ją ten zalotny głos.
- No cóż, powiedzmy, że to jest wyjątkowe. Doceniam.
- Wybierz, że tego pokemona – warknęła Caroline. Kyle obrócił się i posłał jej pytające spojrzenie. Dziewczyna spojrzała się na niego wymownie. Zignorował rzecz jasna jej zachowanie, nie był do końca pewien, o co jej tak naprawdę chodzi.

            Na polu walki po chwili pojawił się mały żółto-czarny pokemon z zalążkiem łodygi na główce i dwoma listkami. Stworek zaczął wesoło skakać przed swoim większym rywalem.
- Ciekawy wybór – stwierdziła liderka.- Na litość mnie nie weźmiesz. Amphy ładowanie!
- Sunkern słoneczny dzień.
- Powtórz ładowanie.

            Kyle zmarszczył brwi, nie rozumiejąc dokąd ma prowadzić ta strategia. Na pewno w tym wszystkim była jakaś pułapka.
- Słoneczny promień!
- Tak szybko? – wtrąciła przerażona Caroline.
- Skoro mam czas – powiedziała, tracąc uwagę na walce.

            Sunkern zaczął gromadzić słoneczną energię, a Ampharos ładował swoją energię, nic sobie nie robiąc z tego, że zaraz oberwie najsilniejszym trawiastym atakiem.
- Teraz! – krzyknął Kyle,  a małe ziarenko wyzwoliło ze swojego czubka potężny biały strumień, który mknął w stronę elektrycznego pokemona. Jasmine dalej zachowała spokój.
- Świetlisty ekran. – Tuż przed uderzeniem pojawiła się szklana, kwadratowa szybka, która bez problemu zatrzymała wiązkę słonecznych promieni, rozbijając ją na wszystkie strony. – Dalej ładowanie.

            Brunet zacisnął pięści, nie spodziewał się, że Ampharos może znać ten atak, a to dość utrudnia mu sprawę, gdyż zostają mu jedynie fizyczne ataki, których Sunkern za wiele nie zna, a poza tym przy tych rozmiarach nie będą one tak efektywne, jak powinny być.
- Radzę ci się pospieszyć, bo w końcu ja zaatakuję – rzuciła pewna siebie Jasmine. Kyle dopiero teraz poczuł presję czasu. W końcu, jeżeli Ampharos zaatakuje teraz, to będzie mógł jednym atakiem wykluczyć Sunkerna.
- Już wiem! – krzyknął uradowany, widząc światełko w tunelu. – Sunkern podwójna drużyna i nasienny pocisk, aż się przebijesz!

            Mały pokemon bez problemu z duplikował się wielokrotnie, otaczając swoimi klonami elektryczną owcę. Następnie strzelał z różnych miejsc do pokemona, który wciąż się ładował. W końcu się udało! Szklana osłona została rozbita na milion kawałków. Sunkern uderzył kolejną serią nasiennych pocisków. W tym momencie Jasmine uśmiechnęła się, jakby wygrała.
- Piorun! – wydała szybką komendę. Żółty pokemon pokrył się błękitnym blaskiem, który popędził w stronę roślinnego stworzenia, bez trudu rozbijając jego nasienny pocisk.

            Sunkern został trafiony piorunem i odleciał na parę metrów. Jego klony również zniknęły.
- Całkiem dobra strategia, ale skoro już się chowasz, to nie pokazuj swojego ukrycia. To tak na przyszłość, a teraz chyba czas kończyć. Nie? – rzuciła beztrosko. – Smoczy puls!
- Nie będzie tak łatwo. Unik! – Tuż przed uderzeniem pokemon ominął bez trudu, fioletową kulę. – Ziarno pijawka!
- Klejnot mocy. – Ziarenko już leciało w stronę pokemona, który wyzwolił czerwony promień z rubinu na głowie. Wiązka energii bez problemu trafiła w małe ziarenko, a następnie popędziła w roślinnego pokemona.
- Unik! – Na całe szczęście Sunker uciekł przed uderzeniem. Niestety sytuacja się nie poprawiła, wciąż wszystko wyglądało źle. W końcu Sunkern znajdował się pod ostrzałem różnych ataków.

            Najrozsądniejszym sposobem na zwycięstwo byłaby zmiana pokemona, jednak Kyle był na tyle uparty, że chciał wygrać za pomocą małego stworka, który no cóż już coraz gorzej radził sobie na polu walki.
- Nie będziemy się bawić! Elektryczna pięść. – Ampharos rozpędził się, a jego prawa piąstka pokryła się elektrycznością.
- Ziarno pijawka! – Sunkern z trudem uniknął zderzenia z pięścią, a kiedy tak lewitował w powietrzu, mijając rozpędzone ciało żółtego stworka, wypuścił brązowe ziarenko, które znalazło się na grzbiecie oponenta. Już po chwili wykiełkowało, wypuszczając zielone pędy, które oplotły większego pokemona.
- O nie! – krzyknęła Jasmine.

            Kyle uśmiechnął się triumfalnie. Po chwili Ampharos pokrył się czerwonym światłem i jęknął z bólu, odchylając głowę ku tyłowi.
- Piorun! – rzuciła szybko Jasmine, starając się zakończyć ten mecz jak najszybciej.
- Podwójna drużyna, a potem słoneczny promień. – Kilkanaście klonów. Niestety Ampharos trafił w duplikat.
- Ładuj się – dodał Kyle.

            Kolejny piorun trafił w klona, który zniknął po uderzeniu. Presja czasu działa na niekorzyść Ampharosa, który już po chwili otrzymał uderzenie wiązką światła w plecy. Pokemon uderzył o ziemie, sunąc swoim pyszczkiem, przez połowę boiska. W końcu zatrzymał sie tuż przy stopach swojej właścicielki.
- Ampharos niezdolny do walki! – ogłosił arbiter. Jasmine uśmiechnęła się i pogłaskał stworka po ryjku.
- Byłeś świetny , mogłam się jednak bardziej postarać – rzekła i schowała go w biało-czerwonej kuli. – No cóż, muszę przyznać, że tego się spodziewałam. Choć przez chwilę myślałam, że wymiękniesz. Czas chyba zacząć trochę ostrzejszy mecz. Wybieram Skarmory!

            Nad boiskiem pojawił się metalowy ptak, przypominający jakiegoś dinozaura. Zaryczał wściekle i zaczął krążyć w kółko nad swoją ofiarą.
- Stalowe skrzydło! – poleciła Jasmine, a pokemon zanurkował w dół, po czym jego skrzydła pokryły się niebieskim blaskiem.
- Unik i ziarno pijawka! – krzyknął Kyle. Na całe szczęście, dzięki słonecznemu dniowi Sunkern ruszał się bardzo szybko i bez trudu uniknął ataki, miał już zadać uderzenie, kiedy:
- Odważny ptak! – Stalowy potwór pokrył się ogniem, paląc przy tym brązowe ziarenko, następnie wzbił się w górę tuż przed ścianą i ponownie zanurkował w oszołomionego Sunkerna, powalając go ostatecznie.
- Sunkern niezdolny do walki – ogłosił arbiter.

            Kyle nie spodziewał się takiego obiegu sprawy, liczył, że uda się mu wygrać ten mecz jednym pokemonem. Ostatnimi czasy był trochę zbyt pewny siebie. Zastanawiał się jakiego pokemona użyć. Z pewnością najlepszy byłby Quilava, ale nie był pewien czy da sobie rade w locie.
- Quilava wybieram Cię! – zdecydował się na najrozsądniejszy wybór. Choć zdawał sobie sprawę, że każdy idiota wystawi ognistego pokemona, przeciw Jasmine, więc pewnie, ta ma już opracowaną strategię, jak obejść tego typu pokemony.
- Cóż za oczywisty wybór, to Twój starter? – zapytała.
- Nie. Nie zaczynałem od New Bark Town – odpowiedział.
- O to ciekawe, a ile już podróżujesz?
- Skupcie się na walce – upomniała Caroline.
- A tak, to jest moja dziewczyna. – Wskazał na nią kciukiem, nie odrywając swojego wzroku od boiska.
- Twoja wspaniała dziewczyna! – dodała Caroline, próbując zaznaczyć swoje terytorium.
- Ach, rozumiem – westchnęła Jasmine. – Spokojnie, nie jest w moim typie – rzuciła.
- Niby czego mi brakuje?
- Serio? Brniesz w to? – warknęła Caroline.
- No co?
- Jesteś taki chłopięcy, a ja wolę dojrzałych. zresztą, na litość. Mam dwadzieścia ileś lat – powiedziała, ukrywając swój wiek, jak na damę przystało.

            Caroline parsknęła tylko śmiechem, widząc jak Kyle płonie zawstydzony. Nie ma, to jak dobry nokaut. Po chwili wszystko wróciło do normy. Jasmine skupiła się na polu walki.
- Scarmory, prędkość! – Tysiąc złotych gwiazdek zaczęło pędzić w stronę Quilavy.
- Kontruj! – Z pyszczka łasicy wydobył się strumień złotych gwiazdek, które zderzyły się z tymi wytworzonymi przez stalowego ptaka. Ataki zneutralizowały się, pozostawiając złoty pył.
- No całkiem nieźle. Ale, to nie koniec. Powietrzny nóż! – Skarmory zaczął poruszać energicznie skrzydłami, które zaczęły ciąć powietrze za pomocą ostrzy w kształcie sierpa. Srebrzyste ostrza mknęły w Quilavę.

            Kyle nie wyglądał na zmartwionego.
- Kopanie! – Podopieczny bez problemu wykonał komendę, chowając się pod ziemią. Srebrzyste ostrze uderzyły o ziemię, krusząc nieco pole i pozostawiając po sobie pył.

            Brunet musiał przemyśleć swój następny ruch. Problem nie polegał na tym, żeby zaskoczyć Skarmorego, ale problemem było dobranie ataku, który byłby celny i skuteczny. Każdy ognisty atak był dobry, ale z celnością było różnie. Nagle, Kyle wpadł na pewien plan.
- Wynurz się!
- Zaatakuj go stalowym skrzydłem!
- Powtórz sekwencję. – Rozpędzony ptak zmierzał już w stronę zielonej łasicy, która znowu zanurkowała pod ziemię, po czym wynurzyła się w innym miejscu.
- To robi się denerwujące! Zaatakuj go jeszcze raz stalowym skrzydłem, tym razem leć po cały polu, aż trafisz!

            Wielki poke ptak latał z zawrotną szybkością po boisku, a Quilava wyskakiwał, co jakiś czas tworząc nowy tunel. Kyle zdawał sobie sprawę, że ryzyko uderzenia jest dość duże, a wtedy Jasmine może wykorzystać tą sytuację i skończyć szybko mecz. Jednakże Kyle wolał ryzyko.

            Nie musiał długo czekać na błąd swojej strategii. Quilava wynurzył się tuż przed stalowym ptakiem, który skosił go za pomocą swojego błękitnego skrzydła. Quilava potoczył się w stronę jednej ze ścian, zatrzymując się tuż przed nią.
- A teraz odważny ptak.
- Kopanie! – krzyknął nerwowo Kyle, czując, że od porażki dzielą go sekundy.

            Szczęśliwie Quilava zdołał ukryć się w jednym z tuneli, ale to nie zatrzymało Skarmorego, który ponownie wzbił się w powietrze i obserwował wszystko z powietrza.
- Twoja strategia, a raczej jej brak jest bezsensowny. Stalowe skrzydło!
- Poczekaj, jeszcze chwilę – wycedził pewny siebie Kyle. – Miotacz płomieni, teraz!

            Słupy ognia wydostały się z kilkunastu dziur, które przed chwilą wykopał ognisty stworek. Jasmine zrozumiała swój błąd. Skarmory oberwał bezpośrednio ognistym atakiem, a co gorsza nie miał dokąd uciec i dostawał coraz mocniej.
- Odważny ptak! – nakazała w akcie desperacji. Pokemon szybko pokrył się ogniem, a każde kolejne trafienie słupem ognia wzmacniało siłę jego ataku. – Dziobanie. – Metalowy dziób stał się biały i nieznacznie się wydłużył, po czym pokemon uderzył w ziemię, niszcząc całe boisko.

            Quilava odleciał w powietrze, lądując na czterech łapkach. Widać, że był już zmęczony walką, gdyż ledwo trzymał się na czterech łapkach. Skarmory nie miał zbytnio siły się wzbić. Choć uderzenie było silne i efektywne, to jednak odcisnęło na nim swoje piętno.
- Prędkość! – rzuciła liderka, licząc, że uda się jej wygrać.
- Quilava, miotacz płomieni. – Ataki zderzyły się ze sobą i przez chwilę jeden przesuwał drugiego, aż w końcu walka została rozstrzygnięta. Metalowy ptak otrzymał uderzenie słupem ognia.
- Skarmory niezdolny do walki! Walkę wygrywa wyzywający, a więc Kyle Flamento z Azalea Town!

            Caroline podskoczyła i pobiegła wraz z Poliwhirlem w stronę chłopaka, aby mocno go przytulić.
 - Gratuluję!
- Dzięki. – Po chwili czułych objęć, ruszył w stronę zwycięskiego pokemona. – Byłeś świetny – powiedział, głaszcząc go po główce. – Ty też Sunkern – mówił do pokeballa.
- Świetny mecz, dobrze założyłam, że będziesz trudnym rywalem. Pojedynek z tobą, to czysta przyjemność – powiedziała Jasmine. – A teraz proszę wyjdźmy na zewnątrz.

            Tak, Jasmine kochała ceremonie. Uwielbiała swój rytuał, gdzie wręczała odznakę na zewnątrz sali, życząc udanej podróży każdemu trenerowi. To cała ona, wieczna optymistka, strażniczka Olivine City, która kochała, to miasto, tak jak i cały region, w którym mieszkała. Nigdy nie wygrywała z trenerami, pokazując im swoją wyższość. Wolała przegrać, gdyż chciała podbudować każdego młodego trenera. Dlatego zawsze mecz rozpoczynała Magnemitem, aby dać innym szansę. Następny pokemon był znacznie silniejszy i jeżeli trener pokazał, że potrafi walczyć, to i ona zwiększała poziom trudności.


            Tak Jasmine była prawie idealna, choć pewnie jak każdy minerał i ona miała swoje skazy. W rzeczy samej, to ona była światłem Olivine City. Dosłownie i w przenośni.

______
Od Autora:
O, tak! Rozdział przekoloryzowany, ale miałem ochotę na taką idealną opowieść. Poprzedni rozdział był zapychaczem, żeby oddalić nas od problemów bohaterów i zająć się trochę psychologią pokemonów, w końcu Kyle'owi trochę za łatwo idzie.

Rozdział pisałem przy Sticky & Sweet. Potrzebowałem jakiegoś kopa i pozytywnej energii. Mam ją. Kolejny rozdział jutro, albo w poniedziałek, mam już koncepcję i coś specjalnego, zobaczymy ja z czasem. Pozdrawiam!

6 komentarzy:

  1. Czołem :)
    Nowy rozdział! Tak szybko! Co do rozdziału całkiem okej, walka przyjemnie opisana. Podoba mi się charakter Jasmine. Bywały lepsze rozdziały, ale co tam, są wzloty i upadki (czy jakoś tak) :P
    Oczywiście czekam na kolejny rozdział :D

    Pozdrowionka!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie dziwię się, rozdział ma zaledwie 7 stron. Jest dość krótki, przez co chyba zostawia niedosyt, a do tego jest po prostu lekki. Bez żadnych ciężkich akcji, ale mam ochotę na takie rozdziały, choć 30, to będzie zupełnie coś innego. Obiecuję :D

      Usuń
    2. Rozdział ma zaledwie siedem stron. Toś mnie pocieszył, jak mój prolog ma cztery, i to nie całe! Ale pierwszy rozdział piszę, więc dłuższy niż prolog będzie na pewno :)
      Trzymał Cię za słowo z tym 30-ym :D

      Usuń
  2. Dziwny zbieg okoliczności, że Jack wyraził podobną opinię co u mnie, a ja za chwilę wyrażę podobną co ty u mnie XD. Od początku do końca widać, że ten rozdział jest lepszy od poprzedniego, przynajmniej w mojej opinii. W pewnym momencie miałem taki spokojny uśmiech, jakby wszystko wracało do normy. To, że był lekki jak dla mnie było świetnym posunięciem, teraz jeszcze jakiś "impuls" by się przydał, jakiś mocny kop, rozumiesz o co chodzi ;p. Tak mi się rzuciło w oczy dosłownie przed chwilą, Kyle zapomniał o jego zapalonym sprawdzaniu pokedexem każdego nowo zobaczonego stworka? A co do jednego z ataków Skarmory to dam taką sugestię, czy "dzielny ptak" nie brzmi lepiej od odważnego? :P. Nawet mały Sunkern otrzymał swoje pięć minut, dobrze dla niego. Czy Kyle'owi idzie za łatwo? Hmm nie powiedziałbym XD Można odnieść wrażenie, że jego pokemony są trenerem, a on pokemonem w pewnym sensie :D. Ale jeśli chodzi o walki w salach to nawet w tedy nie mogę się zgodzić. No to już jesteśmy w połowie drogi, w końcu po czterech ciężko wywalczonych odznakach ;) Do następnego ;>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha nawet nie wiedziałem, że napisałem odważny, fakt dzielny jest sensowniejsze :)
      Impuls będzie! Oj będzie

      Usuń
  3. "Dziewczyna uśmiechała się do wszystkich i witała im, jak też miała zwyczaj każdego dnia." - witała ich chyba będzie lepiej pasować;
    Jako że rozdział czytałam wczoraj, a komentuję dopiero dziś, to więcej grzechów nie pamiętam ;D Pamiętam za to doskonale cóż się tam działo. Rozdział faktycznie lekki i przyjemnie się czytało. Najbardziej jednak podobał mi się ten początek pisany trochę z perspektywy Jasmine. Po przeczytaniu całości wyciągnęłam ciekawy wniosek: Jasmine była liderką idealną, bo prawie zawsze przegrywała ;P Nie no, wydaje się miła w Twoim wykonaniu. Szczególnie urzekła mnie ta kolekcja odznak na biurku czy jakoś tak. No i Caroline w roli Misty. Tak mi się jakoś skojarzyła. Nie wiem czy zauważyłeś, ale od kiedy Alice nie ma z Kyle'm, Caroline robi się do niej coraz bardziej podobna. Czy tylko mnie się tak zdaje?

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy