VI. Chwytać Taurosa za rogi
Na chwilę
przed pierwszymi gośćmi Alice siedziała w swoim pokoju. Wpatrywała się w swoje
odbicie, zastanawiając się nad sobą. Czy jest wystarczająco piękna, by można
było ją kochać? Czy ma jakiegoś pech? Przyłożyła dłoń do piersi. Jej niebieskie
oczy świetnie kontrastowały z krwistymi, błyszczącymi ustami. Włosy miała
rozpuszczone, nieco porozrzucane. Czuła się kobieco, silnie i zarazem
niepewnie.
Pół godziny
później nie była już tą samą osobą. Uśmiech nie znikał z jej porcelanowej
twarzy lalki. Witała gości, śmiejąc się z co głupszych żartów, przyjmowała
alkohol, który Marill odkładała do lodówki i wciąż wyczekiwała najważniejszego
gościa – dla niej.