logo

7. Nie liczy się wielkość, ale jakość!

7. Nie liczy się wielkość, ale jakość! 

            Kyle był już spakowany, siedział na ławeczce, przed domem i czekał na swoją młodszą siostrę, która miała udać się do New Bark Town, żeby odebrać swojego startera.
- Wreszcie – jęknął Kyle, widząc jak drzwi się otwierają. Ku jego niezadowoleniu wyszła jego mama.
- Zapomniałeś – powiedziała, wręczając mu srebrne zawiniątko.
- Dawałaś mi już kanapki.
- Ale te są na jutro, na śniadanie.
- Ale ja już nie mam, gdzie tego włożyć! – zaprotestował.
- Ja już je zrobiłam – powiedziała, próbując wzbudzić współczucie u swojego syna.

6. Chwytać Taurosa za rogi

VI. Chwytać Taurosa za rogi

            Na chwilę przed pierwszymi gośćmi Alice siedziała w swoim pokoju. Wpatrywała się w swoje odbicie, zastanawiając się nad sobą. Czy jest wystarczająco piękna, by można było ją kochać? Czy ma jakiegoś pech? Przyłożyła dłoń do piersi. Jej niebieskie oczy świetnie kontrastowały z krwistymi, błyszczącymi ustami. Włosy miała rozpuszczone, nieco porozrzucane. Czuła się kobieco, silnie i zarazem niepewnie.

            Pół godziny później nie była już tą samą osobą. Uśmiech nie znikał z jej porcelanowej twarzy lalki. Witała gości, śmiejąc się z co głupszych żartów, przyjmowała alkohol, który Marill odkładała do lodówki i wciąż wyczekiwała najważniejszego gościa – dla niej.

5. Cisza przed burzą

V. Cisza przed burzą

Kyle uśmiechnął się, pociągając kolejny łyk piwa. Wlepił swoje spojrzenie w rozgwieżdżone niebo i odetchnął z ulgą, kiedy po jego skórze przepłyną prąd chłodnego powietrza.
- Czyli ostatecznie, ale to ostatecznie zamierzasz jutro powiedzieć wszystko tacie? – Ciszę przerwał Kasper, po czym łykną trochę piwa. Kyle skinął głową. – A ja mam w to wierzyć?
- Mógłbyś mnie wspierać – przyznał - to nie jest najłatwiejsze.
- A powinno być.
- Co masz na myśli?
- A co mam mieć na myśli. – Kasper wzruszył ramionami. – Nic czego już ode mnie nie wiesz. Dalej uważam, że podejmujesz tę decyzję pochopnie. Powinieneś to trochę przemyśleć, dać sobie nieco czasu.

4. Tytani

IV. Tytani

            Warczenie silnika, odgłosy walki, eksplozja, pracujące wiertło i cisza. Cisza taka sama, która pojawia się na chwilę przed burzą, by rozpętało się piekło. Xavier zdawał sobie z tego sprawę, że Studnia Slowepoków jest zagrożona. Zespół R nie należał do organizacji przyjaznym pokemonom, ani komukolwiek.

Chłopak za szklankę szkockiej

 Chłopak za szklankę szkockiej
           Cały ten chłam, kolorowe światła, neonowe napisy, dziewczyny w za krótkich i zbyt jaskrawych spódniczkach, mężczyźni o wątłej świadomości, syreny policyjne, rzędy drapaczy chmur i rozwidlone ulice oświetlone smutnym, pomarańczowym światłem. Cały ten cyrk nie bawił Jacka Flamento, który po długiej podróży wreszcie dotarł do Goldenrdo City, przedsionka jego piekła.

            Szedł jak zwykle, pewnie siebie, nie bacząc na innych, jego ramiona opadały pod ciężarem grafitowego plecaka. Biały podkoszulek pod ortalionową, czerwono-czarną bez rękawów kurtką był już przepocony. Tuż przy jego nodze maszerował fioletowy lis z księżycowymi oczami i czerwonym rubinem na czole. Był niczym krzyżówka kota i lisa z dużą ilością nonszalancji.

3. Ukryty talent

03. Ukryty talent


Czerwone już słońce „dotykało” koron drzew na horyzoncie. Ostatnie Pidgeye leniwie przelatywały ku domostwom, a Hoothooty rozprostowały swe nikłe skrzydełka.

Philip czekał na tyłach Centrum Pokemon, gdzie znajdowało się niewielkie boisko wyznaczone do przeprowadzania koleżeńskich sparingów. Czerwonowłosy chłopak pojawił się wraz z grupą znajomych. Każdy w Azalea Town chciał oglądać mecz ludzi, którzy pieli się na same szczyty Ligii. W szczególności, że w tej mieścinie była ich tylko garstka.
- Jak miło, że już jesteś. Bałem się, że stchórzysz – rzucił z pogarda do Joshuy. Philip nie szczędził sobie nigdy drwin ze swojego rywala. Uczestnicząc w lidze nauczył się kilku ważnych zasad. Walka zaczyna się od momentu wejścia na boisko. Toczysz bitwę nie tylko pokemonami, ale każdym możliwym środkiem, także psychiką.
- Muszę Ci dokopać, pokażę, że jestem gotów na Ligę w tym roku – odparł niewzruszony Joshua.
- Mam nadzieję, że jeszcze nie wypełniłeś formularzu, ponieważ zamierzam Cię wyprowadzić z tego błędu – prychnął.

2. Jak ćma do światła

II. Jak Ćma do światła

            Kyle ocknął się, poczuł ból w karku, skrzywił się. Przespał całą noc na sofie w poczekalni Centrum pokemon. Rozejrzał się po pomieszczeniu, idealne białe płytki odbijające światło jarzeniówek, pusta recepcja, za którymi stała pokrętna maszyna do szybkiej regeneracji pokemonów.

            Przypomniał sobie, kiedy poczuł zapach dymu, co się wczoraj wydarzyło. Walka z Philipem, podczas której Crobat zatruł Poliwhrila, a on ile sił w nogach pognał do centrum pokemon. I choć siostra Joy po przyjęciu Poliwhrila na oddział, stwierdziła, że nic nie zagraża zdrowi pokemona, to Kyle uparł się, że zostanie na całą noc. Jednak szybko zmorzył go sen i teraz pożałował decyzji, że nie wrócił do domu.

1. Granatowy to taki chory niebieski, jak ja #Remake

I. Granatowy to taki chory niebieski, jak ja

Lipiec to jeden z tych miesięcy, których Kyle nienawidził najbardziej. Wraz z zakończeniem się zajęć w szkole czy na uczelni odczuwał pustkę. Brak rutyny, obowiązków, powtarzającego się schematu skłaniało go do rozmyślań, a także do odczuwania tego, co tak łatwo udawało mu się ukryć przez niemalże cały rok.

Miał już co prawda dziewiętnaście lat, studiował na prestiżowej uczelni, lecz ciągle powielał schemat, który narzucono mu w szkole – „rób tyle ile trzeba i nie więcej”. Tak, to hasło mogło być jego mottem, które pozbawiało go radości w życiu, ale także strachu, który towarzyszył ryzykownemu działaniu.

Seans wspomnień

Seans wspomnień
           Uniwersytet Serebiego w Goldenrod City jest najbardziej znaną i prestiżową uczelnią w regionie Johto. Uczelnia składa się z kilku budynków, które tworzą niewielki kompleks, przypominający mniejsze miasteczko, toteż znajduje się na obrzeżach Goldenrod City. Kampus rządzi się własnymi prawami. Między innymi dużą ilością bibliotek i sklepów monopolowych, albowiem każdy student stosuje zasadę „4Z”.

            Na trzecim piętrze jednego z białych akademików siedział on - chłopak o ciemnokasztanowych włosach i ciemnoniebieskich oczach. Jego cera była niezwykle jasna, dawno nie widział słońca, gdyż czerwiec przesiedział w bibliotece zgłębiając wiedzę odnośnie morskich pokemonów. Był szczupły, dbał o siebie, a przynajmniej starał się. Ćwiczenia fizyczne utrzymywały nie tylko jego ciało w dobrym stanie, ale też psychikę, którą wbrew pozorom jakie sprawiał - miał kruchą.

Obserwatorzy