IV. Yes, I can!
Masywne,
stalowe wrota otworzyły się. Ciszę przerwały kroki stawiane na marmurowej
podłodze. W świetle portalu pojawiły się dwa cienie, które stawały się coraz
wyraźniejsze. Caroline szła ze spuszczoną głową i skrępowanymi dłońmi. Włosy
zakrywały jej twarz. Starał się nie patrzeć przed siebie, poruszała się powoli
i niepewnie. Nie miała szans na ucieczkę, a każda próba skończyłaby się
śmiercią dla kogoś. Perswazja Foresta zadziałała.
Forest
szedł dumnie – wyprostowany, patrzący przed siebie. I choć mógł się uśmiechać,
to jego twarz nie zdradzała żadnych emocji. Przywykł do tego stanu – nigdy nie
jest dobrze i tym razem pewnie też nie będzie. Jego przełożony był
perfekcjonistą, podobnie jak i on sam. Może to właśnie sprawiło, że zapragnął
pracować dla Chrisa, który przedstawił mu nowy, lepszy porządek świata.